Kaczyński, Macierewicz i Pawłowicz głusi na apele Morawieckiego. Chodzi o emerytury

- Chcemy zachęcić Polaków, by pracowali dalej i nie przechodzili na emeryturę według nowych warunków - stwierdził pod koniec kwietnia wicepremier Mateusz Morawiecki. Wygląda na to, że "zachęcanie" musi zacząć od swojego obozu politycznego. I to od samej "góry". Jarosław Kaczyński, Antoni Macierewicz czy Krystyna Pawłowicz - choć wciąż pracują i zarabiają niemałe pieniądze, to dodatkowo pobierają też emeryturę. W 2016 r. tylko ta trójka kosztowała ZUS ponad 120 tys. zł.

Kaczyński, Macierewicz i Pawłowicz głusi na apele Morawieckiego. Chodzi o emerytury
Źródło zdjęć: © East News
Jakub Ceglarz

31.05.2017 | aktual.: 31.05.2017 10:57

Postanowiliśmy sprawdzić, którzy posłowie - mimo przysługującej im emerytury - wciąż pracują. Jak pisaliśmy we wtorek rano, takich osób jest w polskim Sejmie 71. Tak wynika z analizy portalu edukacyjnego ciekaweliczby.pl.

My jednak postanowiliśmy pójść krok dalej. Sprawdziliśmy nie tylko, ile jest takich osób, ale też wskazujemy konkretne nazwiska i kwoty (brutto) pobieranych świadczeń. Wzięliśmy pod uwagę tych posłów, którzy obniżony wiek emerytalny (60 lat dla kobiet i 65 dla mężczyzn) już osiągnęli lub stanie się to jeszcze w tym roku kalendarzowym, gdy zacznie obowiązywać reforma emerytalna.

Najwięcej, bo aż 38 parlamentarzystów-emerytów ma w swoich szeregach partia rządząca. To z jej ramienia wicepremierem, a także najważniejszym ministrem jest przecież Mateusz Morawiecki. Ten sam, który od kilku miesięcy dwoi się i troi, by zachęcić Polaków do niekorzystania z obniżonego od października wieku emerytalnego.

- Chcemy zachęcić tych Polaków, którzy mogą jeszcze pracować, by pozostali na rynku i nie przechodzili na emeryturę według nowych warunków - stwierdził miesiąc temu Morawiecki.

Morawiecki się głowi

#

O tym, jak minister rozwoju i finansów planuje to zrobić, też już pisaliśmy. Zaczęło się na początku roku, gdy gruchnęła wieść, że rząd rozważa wprowadzenie zakazu dorabiania dla emerytów. Ostatecznie pomysł nie został zrealizowany, ale zaraz pojawiły się następne.

Chociażby zasada, że na emeryturę przechodzi się tylko raz. To oznaczałoby, że opłacałoby się to jak najpóźniej. Dlaczego? Wysokość świadczenia ustalana byłaby raz na zawsze. Kapitał - pomimo dodatkowej pracy - stałby dalej w miejscu. W tej chwili emeryt może pracować i pobierać świadczenie. Gdy skończy dorabianie musi pójść do ZUS i poprosić o ponowne przeliczenie emerytury.

Wreszcie najnowsza propozycja - z marca. Każdy rok opóźnienia przejścia na emeryturę miałby się wiązać z jednorazową wypłatą najpierw 10, a później 5 tys. zł. Nad tym pomysłem (który zyskał robocza nazwę 10 000+)
prace wciąż trwają, ale nie wiadomo, czy wejdzie on w życie.

Wierchuszka głucha na apele, Rafalska daje dobry przykład

#

Tymczasem okazuje się, że wicepremier Morawiecki na razie nie znalazł poklasku nawet we władzach swojej partii. Jak wynika bowiem z analizy oświadczeń majątkowych parlamentarzystów, wielu przedstawicieli PiS nic sobie nie robi z apelu ministra rozwoju. Przykład więc to dla Polaków nienajlepszy.

A mowa nie o byle kim, bo o samej "górze". Choćby o Jarosławie Kaczyńskim. Prezes partii w 2016 roku pobrał z kasy ZUS ok. 38 tys. zł, o czym informowaliśmy w poniedziałek.

Niemal tyle samo emerytury ma Antoni Macierewicz. Minister obrony narodowej oprócz ponad 190 tys. zł wynagrodzenia i 27 tys. zł diety poselskiej dostał w 2016 r. prawie 37 tys. zł emerytury, co daje nieco ponad 3 tys. zł miesięcznie.

Prezes i wiceprezes partii muszą jednak ustąpić Krystynie Pawłowicz. Posłanka PiS każdego miesiąca pobiera z ZUS niewiele ponad 4 tys. zł.

Nie oni jedyni. W sumie emerytury ma aż 21 z 38 posłów partii rządzącej. Oprócz wspomnianej trójki znajdziemy wśród nich również Krzysztofa Czabańskiego, Ryszarda Terleckiego czy Jana Szyszkę.

Pozostałych 17 albo prawo do świadczenia nabyło lub nabędzie w tym roku (więc nie dostawali emerytury w 2016 roku), albo z pobierania go zwyczajnie zrezygnowali.

W tej ostatniej grupie jest m.in. minister rodziny, pracy i polityki społecznej Elżbieta Rafalska. Choć wiek emerytalny (i to ten podwyższony) osiągnęła w kwietniu 2016 roku, to z ZUS nie wzięła ani grosza. Szefowa resortu pracy daje więc dobry przykład Polakom.

Trudno, jednak żeby było inaczej. To właśnie jej ministerstwo przecież najściślej współpracuje z resortem Mateusza Morawieckiego, by zatrzymać Polaków na rynku pracy.

2 mln zł rocznie

Osiągnięcie wieku emerytalnego to jedno, a pobieranie świadczenia to drugie. W polskim parlamencie zdecydowały się na to aż 44 osoby. Oprócz wspomnianych 21 z PiS znajdzie się tam 17 posłów PO, dwóch z Kukiz'15 i po jednym z PSL oraz kół: Wolni i Solidarni, Unia Europejskich Demokratów oraz jeden poseł niezrzeszony.

Obraz
© WP Finanse

Miesięczna wysokość świadczenia jest bardzo zróżnicowana. Jeśli założymy, że posłowie pobierali emerytury przez cały ubiegły rok, to okaże się, że najniższe świadczenie ma niezrzeszony poseł Jan Klawiter. On co miesiąc dostaje 957 zł.

Kaczyński czy Macierewicz również nie imponują swoimi emeryturami - ich nieco ponad 3 tys. zł miesięcznie daje im miejsce wśród 10 najgorszych pod tym względem.

Najwyższy kapitał emerytalny wypracowały sobie posłanki Platformy Obywatelskiej. Rekordzistką jest Jolanta Hibner. Oprócz 3 tys. zł miesięcznie z ZUS, była europarlamentarzystka ma również prawo do emerytury europejskiej. To dochód rzędu 17 tys. zł rocznie. Jeśli przeliczymy to na comiesięczne świadczenia, to okaże się, że 66-letnia Hibner otrzymuje 9627 zł emerytury.

Niespełna 7 tys. zł inkasuje natomiast Iwona Śledzińska-Katarasińska, a ponad 6 tys. - Henryka Krzywonos-Strycharska. Dorównuje im zaledwie dwóch mężczyzn. Zbigniew Pawłowicz, jako były wojskowy, dostaje 6,7 tys. z Wojskowego Biura Emerytur. Z kolei minister środowiska Jan Szyszko otrzymuje świadczenie w wysokości ponad 7 tys. zł.

W sumie emerytury posłów kosztują budżet państwa ponad 2,2 mln zł rocznie. A przypomnijmy, że wszyscy posłowie mają prawo do prawie 10 tys. zł uposażenia i ponad 2 tys. zł diety. Do tego jeszcze 13 tys. zł ryczałtu na biura poselskie, co w sumie daje ponad 25 tys. zł na głowę. No i ewentualnie inne zarobki, w tym także - jak się okazuje, dla co dziesiątego - emerytura.

Źródło artykułu:WP Finanse
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (284)