KE zatwierdziła polski plan rozdziału uprawnień do emisji CO2
W całości i bez żadnych poprawek Komisja Europejska zatwierdziła w poniedziałek polski plan rozdziału uprawnień do emisji CO2, zgodnie z którym polskie przedsiębiorstwa otrzymają prawo do emisji 208,5 mln ton dwutlenku węgla rocznie.
19.04.2010 | aktual.: 19.04.2010 15:30
KE nie miała żadnych zastrzeżeń do planu, uzgodnionego wcześniej w negocjacjach z polskim rządem. - Bardzo cieszy mnie, że Polska zdecydowała się przedłożyć plan rozdziału uprawnień zgodny z metodyką stosowaną w odniesieniu do pozostałych państw członkowskich. Decyzja Komisji daje pewność polskim przedsiębiorstwom i - co najważniejsze - gwarantuje zachowanie integralności środowiskowej unijnego systemu handlu uprawnieniami do emisji. Bardzo doceniam zaangażowanie ministra Andrzeja Kraszewskiego i jego służb w osiągnięcie tego korzystnego dla obu stron wyniku - oświadczyła unijna komisarz ds. klimatu Connie Hedegaard.
Zaproponowane przez resort środowiska i zaakceptowane przez KE 208,5 mln ton rocznie w latach 2008-2012 to tyle samo, ile przyznała Polsce Komisja Europejska w 2007 r. Jednak wówczas polski rząd szacował potrzeby polskich firm na dużo więcej i chciał pomiędzy nie rozdzielić 284,6 mln ton CO2 rocznie. Dlatego, niezadowolony z decyzji KE, zaskarżył ją do unijnego sądu w Luksemburgu. We wrześniu ub.r. sąd uchylił decyzję, więc procedura wyznaczania kwoty rozpoczęła się od nowa.
Od września wiadomo było, że kwota będzie bliższa limitowi przyznanemu w 2007 r., czyli 208,5 mln ton roczne, niż pierwotnej polskiej propozycji. A to dlatego, że przy ustalaniu nowej kwoty emisji zgodnie z wyrokiem sądu Komisja Europejska zażądała uwzględnienia nowych danych, w tym dotyczących wzrostu gospodarczego. W 2008 r. polskie zakłady wyemitowały 204,1 mln ton, czyli jeszcze poniżej limitu, oprotestowanego przez Polskę przed sądem w Luksemburgu. To skutek światowego kryzysu: wolniejszy od prognozowanego rozwój gospodarki oznacza mniejszą konsumpcję i mniejsze zapotrzebowanie na energię.
Polska propozycja przesłana do KE 9 kwietnia zawierała możliwość uruchomienia o ok. 13 mln ton uprawnień do emisji na lata 2008-2012 więcej niż było to możliwe w latach ubiegłych. Rząd proponuje, by dodatkowa rezerwa była przeznaczona zwłaszcza na rozliczanie projektów budowy odnawialnych źródeł energii, w tym instalacji wykorzystania biogazu. Jest to zgodne z celami polityki klimatyczno-energetycznej UE, a także ma sprzyjać realizacji przepisów o eliminowaniu składowania bioodpadów.
Po wyroku Sądu Pierwszej Instancji UE, Komisja Europejska podtrzymała stanowisko, że postulat 284,6 mln ton rocznie zakładała zbyt wysokie pułapy emisji dla polskich przedsiębiorstw. Dlatego w grudniu ub.r. formalnie i ostatecznie odrzuciła polski plan na lata 2008-12 oraz odwołała się od wyroku do Trybunału Sprawiedliwości UE w Luksemburgu. Na razie pozytywna decyzja KE nie kończy sądowego sporu z Polską.
- Sprawa wciąż jest przed Trybunałem. W późniejszym terminie zadecydujemy o podtrzymaniu albo wycofaniu odwołania - powiedziała rzeczniczka KE ds. klimatu, Maria Kokkonen.
Uwzględniając skutki kryzysu finansowo-gospodarczego przy ocenie opracowanych cztery lata temu polskich planów, KE stawia Polskę w gorszej pozycji niż inne kraje, które nie odwołały się od decyzji o swoich planach emisji. Mimo spadku PKB nie grozi im rewizja ich zatwierdzonych i wdrażanych planów. KE jest stanowcza, bo broni integralności działającego od 2005 r. unijnego systemu handlu emisjami CO2. Zakłada on, że przedsiębiorstwa, które wyczerpały swój limit, muszą dokupić kwotę na rynku albo zmienić technologię na bardziej przyjazną środowisku i w ten sposób ograniczyć emisje CO2 w trosce o klimat.
Dotąd system się nie sprawdzał m.in. dlatego, że na rynku było zbyt wiele uprawnień przyznanych poszczególnym krajom na lata 2005-2007. Dlatego w nowym okresie 2008-2012 KE zastosowała zaostrzone kryteria, niemal zawsze przyznając niższe limity, niż chciałyby kraje członkowskie. Celem było zwiększenie popytu na prawa do emisji CO2 i skłonienie firm do handlowania otrzymanymi uprawnieniami.
Michał Kot