Kierowcy autobusów i motorniczowie potrzebni w całej Polsce. Tylko w Łodzi ponad 100 wakatów
Łódzkie MPK zachęca kierowców i motorniczych do brania nadgodzin. Bez tego nie ma szans na realizację rozkładów jazdy. W praktyce i tak nie rozwiązuje to kłopotu. Ludzie czekają na przystankach, bo pojazdów nie ma kto poprowadzić. Problem jest ogólnopolski, a miasta wciąż nie umieją go rozwiązać.
Na kurs można się zgłosić praktycznie w każdej chwili. Firma czeka, bo z każdym kwartałem coraz trudniej jest rozpisać grafik na kolejny miesiąc. Latem sytuację ratuje mniejsza częstotliwość kursowania autobusów i tramwajów, ale już wiadomo, że od września będzie duży problem z tym, by wszystkie pojazdy komunikacji miejskiej w Łodzi wyjechały planowo.
- We wrześniu będzie nam brakowało ok. 70 kierowców i 40 motorniczych – przyznaje w rozmowie z money.pl Bartosz Stępień z Działu Promocji MPK-Łódź.
Dla porównania – w lutym tego roku brakowało 40 kierowców i 20 motorniczych.
Setki odwołanych kursów w całym kraju
Jeszcze kilka lat temu chętnych do pracy było zatrzęsienie. Już na starcie kandydaci musieli posiadać uprawnienia do kierowania tego rodzaju pojazdami. Gdy wykwalifikowanych kandydatów zabrakło, w 2017 r. MPK wprowadziło nową politykę. Teraz do pracy może zgłosić się każdy (warunek konieczny: ukończone 21 lat). Kandydat na motorniczego nie musi mieć nawet prawa jazdy na samochód osobowy ("mile widziane prawo jazdy kat. B") ani doświadczenia zawodowego.
Po przejściu trzystopniowej rekrutacji kandydat rozpoczyna prawie 8-tygodniowy kurs. Albo kandydatka, bo do pracy zgłasza się coraz więcej pań. W lipcu 2018 r. do kursu podeszło więcej kobiet niż mężczyzn, co nie zmienia faktu, że proporcja wyniosła 8 do 7. Piętnaścioro uczestników kursu to zdecydowanie za mało.
Miasta się rozrastają, gęstnieje sieć ulic, do tego miasta zachęcają mieszkańców do porzucania własnych aut na rzecz komunikacji miejskiej. Tylko jak ci mają zaufać komunikacji zbiorowej, skoro autobusy niekiedy zostają w zajezdniach, bo nie ma kto ich prowadzić?
Problem dotyczy nie tylko Łodzi. Rok temu pisaliśmy o tym, że Gdańskie Autobusy i Tramwaje (GAiT) nie wykonały wszystkich zaplanowanych kursów, za co zapłaciły kilkadziesiąt tysięcy złotych kar umownych, które zastrzegło miasto.
Na brak kierowców uskarżają się właściwie wszystkie przedsiębiorstwa komunikacji miejskiej w województwie śląskim. Na Górnym Śląsku i w Zagłębiu pracownicy przewoźników są w sporze zbiorowym z pracodawcami. Związkowcy z przedsiębiorstw komunikacyjnych (PMK) Katowice i Sosnowiec domagają się podwyżek. Na razie wywalczyli 1 zł więcej za godzinę pracy, ale żądają dwukrotnie wyższej podwyżki. Wprawdzie realizują kursy, ale i tak nie są w stanie "obstawić" wszystkich autobusów. Tylko 7 sierpnia PKM Katowice odwołało dziewięć kursów.
W Poznaniu sytuacja kadrowa jest tak dramatyczna, że w 2018 r. miesięcznie z rozkładu wypadało nawet 200 kursów. Nie mogąc pozyskać pracowników z Wielkopolski – a więc regionu, w którym generalnie bezrobocia nie ma, a płace są wysokie - Miejskie Przedsiębiorstwo Komunikacyjne podpisało umowy z agencjami pośrednictwa pracy, które zobowiązały się sprowadzić pracowników zza granicy. Rezultat? Autobusy i tramwaje prowadzi już ponad 50 kierowców i motorniczych z Ukrainy, a w kwietniu pasażerów zaczęli wozić kierowcy również z Indii. Na początek sześciu.
Przeszli odpowiednie przeszkolenie, mają wszystkie wymagane dokumenty. Dopóki nie nabędą swobody w posługiwaniu się językiem polskim, skorzystają z translatorów mowy.
Mało konkurencyjne warunki jak na duże miasta
Dlaczego ludzie nie chcą podejmować pracy motorniczych i kierowców? W dużej mierze odpowiadają za to wynagrodzenia. O ile w małych miejscowościach stawki nie odbiegają od średniej dla danego rynku, to już w większych ośrodkach bardziej opłaca się szukać innej pracy.
Przykładowo w Łodzi młodszy motorniczy zarabia na rękę 2970 zł. Młodszy kierowca zarobi niewiele więcej – 3 009 zł netto. Można dorabiać pracą w nocy (stawka godzinowa wyższa o 30 proc.) oraz nadgodzinami, ale po kilku godzinach spędzonych w maksymalnym skupieniu na drodze, z pasażerami, którzy nierzadko wyładowują swoje frustracje na kierującym pojazdem, dodatkowa praca wcale nie brzmi jak coś atrakcyjnego.
Od podanych powyżej kwot trzeba odjąć jeszcze koszty szkolenia. Bo choć pracodawca nie wymaga od kandydatów uprawnień i organizuje kurs we własnym zakresie, to nie znaczy, że ponosi jego pełne koszty.
Całkowity koszt kursu motorniczych wynosi 6 000 zł. Na starcie kandydat płaci ratę w wysokości niemal tysiąca złotych (bezzwrotna nawet w razie przerwania szkolenia). Przez 22 kolejne miesiące wynagrodzenie młodszego maszynisty jest pomniejszane o ok. 230 zł.
Jak to robią w innych miastach? W Gdańsku kurs jest bezpłatny, ale kierowca podpisuje lojalkę, że zwiąże się z pracodawcą na kolejne dwa lata. Gdańsk promuje też system poleceń – pracownik, który zarekomenduje odpowiedniego kandydata, dostanie premię w kwocie 3 tys. zł. Warunek – nowo zatrudniony musi przepracować w GAiT co najmniej 3 miesiące.
Praca w piątek, świątek
Mało konkurencyjne wynagrodzenia to nie jedyny powód małego zainteresowania pracą kierowcy i motorniczego. Drugi to załamanie się systemu szkolenia nowych kierowców, którzy często nabywali uprawnienia w szkołach zawodowych i w trakcie powszechnej służby wojskowej.
Bartosz Stępień z łódzkiego MPK przyznaje, że wielu młodych pracowników już po kilkunastu tygodniach reflektuje się, że "spodziewali się czegoś innego".
- Praca kierowcy i motorniczego to służba, w której trzeba się trochę poświęcić – wyjaśnia. – Pracuje się na zmiany, również w weekendy. Kierowcy i motorniczowie mają pełen wolny weekend (sobota i niedziela) średnio raz na 6 tygodni.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl