Kilka banków musiało skorzystać z pomocy rządów

Kryzys finansowy się rozprzestrzenia, o czym świadczą kłopoty kolejnych instytucji. Teraz głównie europejskich. Ci, którzy liczyli na uchwalenie planu ratunkowego, rozczarowali się.

30.09.2008 | aktual.: 30.09.2008 14:00

Przedsiębiorcy w Stanach Zjednoczonych mają problemy z uzyskaniem pożyczek

Wczoraj wart 700 miliardów dolarów plan ratowania rynków finansowych miał być poddany pod głosowanie w izbie niższej Kongresu. Dziś lub jutro miał się zająć nim Senat. Szczegóły tego planu, którego autorem jest sekretarz skarbu Henry Paulson, liderzy republikanów i demokratów uzgadniali w ciągu weekendu, żeby zdążyć przed otwarciem rynków azjatyckich.

Banki straszą inwestorów

Kongresmeni jednak giełdom nie pomogli. Plan Paulsona w pierwszym głosowaniu został odrzucony, chociaż nie była to decyzja ostateczna. Nie pomógł też Fed, który zdecydował się wpompować w światowy system finansowy - poprzez wymianę walut z innymi bankami centralnymi i rozszerzenie programu awaryjnych pożyczek - kolejne 630 mld USD.

Przecena akcji rozpoczęła się od rynków azjatyckich. Hang Seng w Hongkongu stracił ponad 4 proc., Nikkei 225 w Tokio ponad 1 proc. Potem fala sprzedaży ruszyła w Europie, a na koniec także i na samej Wall Street. S&P 500 tracił 8,8 proc., najwięcej od 26 października 1987 r. Światowy indeks MSCI spadł o 4,4 proc., najwięcej od 1997 r. Znów podskoczyły wyraźnie stopy na rynku międzybankowym - dla trzymiesięcznych pożyczek w euro sięgnęły 5,27 proc., najwyższego poziomu w historii, a dla dolarów 3,88 proc., najwięcej od stycznia.

Powodem złych nastrojów tym razem stały się jednak nie doniesienia zza Atlantyku, a kłopoty banków w Europie. Przez weekend ważyły się losy dwóch instytucji - belgijsko-holenderskiego Fortisu i brytyjskiego Bradford & Bingley. Ostatecznie trzeba było je znacjonalizować. Niemiecki rząd pomógł ponadto lokalnemu Hypo Real Estate Holdings, a akcjonariusze wydali wyrok na francuski bank Dexia, przeceniając akcje o jedną trzecią (tekst obok).

O prawie 20 proc. spadał wczoraj kurs brytyjskiego Royal Bank of Scotland. Mocno przeceniono też papiery banku UniCredit (notowanego m.in. na GPW)
. - _ Od kilku dni po rynku krążą plotki, że UniCredit będzie potrzebował dokapitalizowania, by osiągnąć wymagany poziom wskaźnika adekwatności kapitałowej. Sytuacja jest o tyle poważna, że dzieje się tak mimo usilnych zapewnień Alessandro Profumo, prezesa UniCredit, że zastrzyku kapitału nie będzie potrzeba _ - mówi "Parkietowi" Luca Comi, analityk z Centrosim w Mediolanie.

Wciąż za mało?

Przyczyna kłopotów wszystkich europejskich instytucji jest podobna - to zła sytuacja na rynkach kredytowych, która utrudnia finansowanie.

Pierwotnym jej źródłem stało się załamanie na rynku kredytów hipotecznych za Atlantykiem. Ten problem miał rozwiązać plan Paulsona, który dzięki wyczyszczeniu rynku ze złych aktywów powinien zachęcić banki do podjęcia na nowo akcji kredytowej. Tyle teoria, ale czy program sprawdziłby się w praktyce? Są wątpliwości.

Po pierwsze, trudno jest dziś oszacować potrzeby amerykańskiego sektora bankowego. - Plan pomocowy jest stosunkowo mały w porównaniu z całością złego długu - zauważa Kevin Grice, starszy ekonomista American Express Bank w Londynie. - Wciąż jest też sporo niepewności, po jakich cenach państwo skupować będzie te aktywa - dodaje specjalista.

Ponadto system odwróconych aukcji mógłby doprowadzić do tego, że banki, chcąc wyprzedzić konkurencję w wyścigu do państwowych pieniędzy, sprzedawałyby swoje papiery po minimalnej cenie. Pozyskany w ten sposób kapitał mógłby nie starczyć na długo. - Żmudny proces gromadzenia kapitału przez instytucje finansowe będzie trwał jeszcze długo. Przed nami dalszy ciąg konsolidacji sektora - mówi "Parkietowi" Kevin Grice.

Część ekonomistów twierdzi, że swoboda, jaką projekt zostawiał administracji, może grozić arbitralnością jego decyzji i uprzywilejowaniem większych banków (sam Paulson był przecież dyrektorem generalnym Goldmana Sachsa). - Rzeczywiście urzędnicy Departamentu Stanu zachowują ostatnio daleko idącą dyskrecję. Ale myślę, że zechcą objąć programem jak najwięcej instytucji, także tych zagranicznych, działających w USA - mówi nam Julia Coronado, ekonomistka z oddziału Barclays Capital w Nowym Jorku. - Są pewne szanse na powrót znad przepaści, ale nie jest to zagwarantowane - podsumowuje Laurence Meyer, były gubernator Fedu i jednocześnie doradca firmy Macroeconomic Advisers w Waszyngtonie.

Słabość konsumentów

Przywrócenie sprawności rynkowi kredytowemu ma także poprawić sytuację amerykańskiej gospodarki. Bez planu Paulsona, jak ostrzegał prezydent Bush, groziłaby jej długotrwała i dotkliwa recesja.

Większość ekonomistów spodziewa się jej jednak nawet w przypadku szybkiego przyjęcia projektu. Profesor Nouriel Roubini, szef firmy doradczej Roubini Global Economics, zwraca uwagę, że plan nie wpłynie na poziom zadłużenia konsumentów, będący najważniejszym problemem dla gospodarki. Przygnieceni kłopotami Amerykanie nie są obecnie skłonni do konsumpcji. Potwierdzają to choćby dane o ich wydatkach w sierpniu, które nie zmieniły się w stosunku do lipca. Ekonomiści liczyli na ich niewielki wzrost.

Na kondycję amerykańskiej gospodarki bardzo narzekają przedstawiciele small biznesu. Z najnowszego raportu Discover Small Business Watch wynika, że aż trzy czwarte drobnych przedsiębiorców ma problemy z uzyskaniem pożyczek.

Rynki czekają na gospodarki

Kevin Grice twierdzi, że aby kredyt naprawdę mógł pociągnąć amerykańską gospodarkę do przodu, potrzebne mogą być cięcia stóp procentowych, i to mimo że inflacja bazowa osiągnęła w sierpniu poziom najwyższy od 1995 r. - _ Trzeba także kolejnych niekonwencjonalnych ruchów ze strony Rezerwy Federalnej oraz być może jeszcze jednego bodźca fiskalnego po nastaniu nowej administracji w I kwartale 2009 r. _- dodaje ekonomista. Przypomnijmy, że rząd Busha wprowadził pakiet ulg podatkowych na wiosnę, który dodał jej wigoru zwłaszcza w II kwartale. Kosztował około 150 mld USD.

Coraz więcej wskazuje na to, że rynki finansowe nie zakończą bessy, nim gospodarki USA i Europy nie powrócą na ścieżkę szybszego i stabilnego wzrostu.

Co ma uzdrowić rynki, czyli główne założenia pakietu dla Wall Street

700 miliardów do wydania - Taka kwota zostanie przeznaczona na wykup "kłopotliwych", jak je nazwano, aktywów od firm finansowych. Są to przede wszystkim papiery dłużne oparte na kredytach hipotecznych. Sekretarz skarbu na początek dostanie do dyspozycji 250 mld USD, dodatkowe 100 mld USD może mu przyznać prezydent. Wydanie reszty będzie zależeć od woli Kongresu. Czas na zakupy trwa do końca przyszłego roku, chyba że ustawodawcy przedłużą go jeszcze o rok.

Ochrona dla podatników - Amerykańscy podatnicy, bo to ostatecznie z ich pieniędzy będzie finansowana operacja, będą chronieni na kilka sposobów. Przede wszystkim aktywa mają być skupowane po wartości godziwej, więc będą posiadać pewną wartość, która z czasem może nawet pójść w górę. Ale nawet jeśli aktywa przyniosą straty, to prezydent będzie miał obowiązek wprowadzenia odpowiednich legislacji, pozwalających odzyskać pieniądze od firm finansowych. Rozliczenie ma nastąpić po pięciu latach. Ponadto rząd będzie mógł obejmować udziały w spółkach, które skorzystają z planu Paulsona.

Pomoc dla spłacających hipoteki - Rząd, jako właściciel portfeli kredytów hipotecznych, będzie miał możliwość renegocjacji warunków umów z kredytobiorcami mającymi problem z wypłacalnością (za pośrednictwem firm, które zajmują się obsługą spłaty kredytów).

Limity na pensje prezesów - Ustawa wprowadzi ograniczenia na wysokość pensji dyrektorów generalnych i członków zarządów firm, od których skarb wykupi zagrożone aktywa. W szczególności firmy nie będą mogły korzystać z odliczeń podatkowych w przypadku wynagrodzeń powyżej 500 tys. USD rocznie. Nowo zatrudniani top menedżerowie w takich spółkach nie będą też mogli mieć przyznawanych "złotych parasoli", czyli hojnych pakietów odpraw na wypadek zwolnienia.

Ubezpieczenie od strat - Departament Skarbu zostanie zobowiązany do ustanowienia systemu ubezpieczeń zagrożonych aktywów, ze składkami płaconymi przez branżę finansową. Ma to częściowo zrekompensować ewentualne straty państwa na przejętych aktywach.

Nadzór nad programem - Nadzór nad realizacją planu Paulsona będzie sprawować nowo powołana rada Financial Stability Oversight Board. Jej głównym zadaniem będzie zagwarantowanie, że prowadzone działania chronią podatników i leżą w interesie ekonomicznym USA.

W skład tego gremium wejdą m.in. prezes banku centralnego (Fed), przewodniczący Komisji Papierów Wartościowych i Giełd (SEC) oraz Federalnej Agencji Finansowania Mieszkalnictwa (FHFA). Powstanie też komisja złożona z kongresmenów i pięciu niezależnych ekspertów, która będzie monitorować stabilność rynku finansowego, system regulacyjny i realizację programu ratunkowego przez Departament Skarbu.

money.cnn.com

Banki europejskie też zbierają cięgi

Amerykański kryzys coraz mocniej odczuwany jest w Europie. Wczoraj, po belgijsko- -holenderskim Fortisie, do kroplówki podłączono niemiecki Hypo Real Estate Holding, brytyjski Bradford & Bingley i islandzki Glitnir Bank. Pod presją inwestorów giełdowych znalazła się też francuska Dexia, największy bank na świecie finansujący samorządy lokalne i inne firmy finansowe.

Niemiecki rząd i grupa banków prywatnych udzielą Hypo Real Estate Holding gwarancji finansowych w wysokości 35 miliardów euro, gdyż temu drugiemu pożyczkodawcy na rynku hipotecznym RFN groziła niewypłacalność. Największe straty monachijski bank hipoteczny poniósł w Irlandii, ale ich wielkości jeszcze nie ujawniono. Na pomoc dla Hypo musi zgodzić się parlament. Prawdopodobnie w całości lub w częściach bank zostanie sprzedany.

Akcje Dexia poleciały mocno w dół, kiedy gazeta "Le Figaro" napisała, że ten bank wkrótce upubliczni plan pozyskania dodatkowego kapitału. Francuski bank znalazł się pod presją rynku z powodu pomocy finansowej, jakiej musiał udzielić swojej nowojorskiej spółce Financial Security Assurance Inc. ubezpieczającej emisje obligacji.

Rząd brytyjski przejął kontrolę nad Bradford & Bingley, największym na Wyspach kredytodawcą właścicieli ziemskich. Z powodu blokady na rynku B&B nie mógł pozyskać finansowania, a wielu jego klientów nie jest w stanie spłacać zadłużenia. Za 197 oddziałów Bradford & Bingley i 20 miliardów funtów depozytów hiszpański Banco Santander ma zapłacić 612 milionów funtów. Aby możliwy był transfer depozytów Bradford & Bingley do Santandera, rząd wyłoży 14 mld GBP i dalsze 4 miliardy na ochronę depozytów. Wcześniej Hiszpanie kupili Alliance & Leicester.

Z pomocy rządowej musiał też skorzystać Fortis, który obecny jest również w Polsce. Rządy Belgii, Holandii i Luksemburga udzieliły mu wsparcia w wysokości 11,2 miliarda euro. Rząd belgijski za 4,7 mld euro kupi 49 proc. udziałów w bankowym biznesie Fortisu w tym kraju. Fortis planuje sprzedaż udziałów w pionie bankowości konsumenckiej ABN Amro, którego przejął do spółki z Royal Bank of Scotland i Santanderem. Rząd Islandii postanowił kupić za 600 mln euro 75 proc. udziałów Glitnir Banku.

Bloomberg

komentarze Wiesław Szczuka GŁÓWNY EKONOMISTA BRE BANKU

W obecnej sytuacji, jaka panuje w USA, plan Paulsona jest niezbędny. Sytuacja jest na tyle dramatyczna, że nie ma innego wyjścia. Oczywiście są pewne minusy tej ustawy. Na przykład, nie daje ona bankom rozwiązania problemu braku kapitału. Jest to jednak dla nich obecnie jedyny ratunek, ponieważ ich aktywa są zablokowane, a ich wykup jest konieczny. Nie wiadomo tylko, czy ich cena będzie bliska "fire sale", czy też wartości realnej. Patrząc na ekonomię światową, również jest to ważna decyzja. Wystarczy spojrzeć na to, co dzieje się w Europie - panuje duży niepokój. Pytanie brzmi: jak szybko administracja Busha będzie działać po przyjęciu planu. Myślę, że jeśli ustawa wejdzie w życie, na rynkach dojdzie do krótkookresowej poprawy sytuacji. Później jednak rzeczywistość da o sobie znać, pojawią się wątpliwości i tak jak to bywało z wcześniejszymi interwencjami, nastąpi załamanie. Na poprawę w długim okresie trzeba będzie jeszcze poczekać.

Łukasz Tarnawa GŁÓWNY EKONOMISTA PKO BP

Po pierwsze, owe 700 miliardów dolarów, choć istotne dla sektora, będą niewystarczające. Aktywa banków na skraju bankructwa wycenia się na 4 biliony dolarów, czyli zaproponowana pomoc to jedynie 17,5 proc. tej kwoty. Nastąpi zatem potrzeba dalszej pomocy ze strony rządu. Poza tym nie będzie to miało większego znaczenia dla rynku nieruchomości, którego spadkowy trend wciąż będzie się utrzymywał. Uważam, że mimo tej pomocy spowolnienie gospodarki USA przez kilka kwartałów jest nieuniknione. Gospodarka USA poprzez "credit crunch", czyli ogólne zmniejszenie dostępności pożyczek dla obywateli, wejdzie w stan recesji. Spowoduje to wzrost bezrobocia powyżej 7 proc. Rezerwa Federalna (Fed), aby poprawić sytuację, będzie zmuszona obniżyć stopy procentowe. Przywrócenie zaufania inwestorów, jak i zwykłych obywateli będzie wymagało długiego czasu, trwającego nawet kilka kwartałów.

Tomasz Goss-Strzelecki

Michał Kowalczyk

Tekst z kolumny nr 2 Gazety Giełdy Parkiet

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)