Kluby Cocomo miały zniknąć. Ale zmieniły tylko kolor parasolek

Wieczór, wrocławski rynek. Tysiące ludzi przechadzają się pomiędzy wypełnionymi ogródkami piwnymi.

Kluby Cocomo miały zniknąć. Ale zmieniły tylko kolor parasolek
Źródło zdjęć: © PAP/Paweł Jaskółka

08.09.2014 | aktual.: 08.09.2014 17:16

Wieczór, wrocławski rynek. Tysiące ludzi przechadzają się pomiędzy wypełnionymi ogródkami piwnymi. W tym tłumie stałym elementem są dziewczyny z parasolkami, krążące w poszukiwaniu „zdobyczy” – samotnych mężczyzn (a najlepiej grup samotnych mężczyzn), których zaproszą do klubu ze striptizem.

Nie inaczej jest w Poznaniu czy Krakowie

Klubów ze swoich miast próbują pozbyć się samorządowcy. Niedawno otwartą wojnę, jednemu z najbardziej medialnych klubów tego typu – Cocomo, wypowiedział prezydent Sopotu. Włodarz Wrocławia także mówi, że chce się pozbyć z centrum przybytków ze striptizem – ale, jak na razie, kiepsko mu to wychodzi. Oprócz dwóch dawnych Cocomo przy wrocławskim rynku, działają jeszcze trzy kluby ze striptizem, a przez stare miasto nie da się przejść, aby nie trafić na panie oferujące usługi tych lokali.

Nie tylko zgorszenie

Najgłośniej o jednym z klubów Cocomo stało się wcale nie za sprawą „zgorszenia”, ale rzekomych oszustw. Coraz więcej klientów zaczęło bowiem zgłaszać, iż zostali w tych lokalach naciągnięci na potężne pieniądze. Panowie budzili się rano z rachunkami na dziesiątki lub nawet setki tysięcy złotych (w skrajnym przypadku - na milion).

Znikają!

Na początku września kontrowersyjna sieć lokali ogłosiła koniec działalności. Jak się jednak okazało, „zniknięcie” polegało tylko na zmianie szyldów. Zamiast „Cocomo”, kluby sieci zaczęły się posługiwać nowymi nazwami.

Dwa ulokowane przy wrocławskim rynku lokale zmieniły nazwy na Princess oraz Passion. W innych miastach dawne Cocomo nazywają się teraz np. Kittens, Desire, One Night, Touch, Temptation.

Sam wygląd i zasada działania klubów pozostały bez zmian. Nadal też klientów do dawnych Cocomo „naganiają” dziewczyny z parasolkami, ale kolor charakterystycznego rekwizytu zmieniono z różowego na granatowy (dziewczyny z jednego klubu) i na biały (dziewczyny z drugiego klubu). Dziewczyny z parasolkami po zmianie brandu robią to samo, co zawsze, w taki sam sposób. Spacerując, bez trudu zauważymy „promotorki” próbujące oczarować przechodniów płci męskiej (kobiety nie mogą być klientkami klubów).

Zmiana, żeby nic się nie zmieniło

Na stronie internetowej właścicieli dawnej sieci Cocomo nadal widnieją zapowiedzi otwierania kolejnych lokali, jest też szereg ofert pracy. Można więc przypuszczać, że zmiana marki była niczym innym, jak tylko chwytem marketingowym – być może związanym z kontrowersjami wokół Cocomo.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (31)