KNF: koszt projektu prezydenckiej ustawy o zwrocie spreadów to 9,3 mld zł (opis)

Propozycja ustawy zakładająca zwrot spreadów frankowiczom kosztowałaby banki 9,3 mld zł - wynika z opinii KNF do prezydenckiego projektu, którą opublikowano na sejmowej stronie internetowej. Kancelaria Prezydenta opinię KNF skomentuje w piątek.

13.10.2016 | aktual.: 15.10.2016 16:52

"W celu możliwie najbardziej kompleksowego i wyczerpującego przedstawienia spodziewanych skutków wejścia w życie rozwiązań przewidzianych w przedstawionym projekcie, Urząd Komisji Nadzoru Finansowego dokonał oceny potencjalnego wpływu projektowanej ustawy na sytuację poszczególnych podmiotów" - czytamy w opinii przesłanej do Sejmu 7 października przez ówczesnego przewodniczącego KNF Andrzeja Jakubiaka.

Jakubiak krytycznie ocenia prezydencki projekt, zarzuca m.in. łamanie zasady nie działania prawa wstecz i innych norm konstytucyjnych.

Wyliczenia KNF zostały przygotowane w oparciu o dane z 28 banków, które udzielały kredytów walutowych. Komisja oszacowała, że wejście w życie propozycji prezydenckiej ustawy kosztowałaby banki 9,3 mld zł.

Dodano, że na koniec czerwca w bilansach tych 28 banków znajdowało się 624,1 tys. kredytów i pożyczek podlegających ustawie, o wartości 160,1 mld zł. "Zdecydowana większość z nich to kredyty i pożyczki denominowane lub indeksowane do CHF" - stwierdzono.

"Kwota zwrotu ze spreadów wynosi 9,2 mld zł, z czego większość stanowi zwrot ze spreadów związany z momentem uruchomienia kredytu (5,8 mld zł). Koszt zwrotu ze spreadów wpłynie w części na zmianę wartości portfela, zmniejszając jego wolumen o 7,6 mld zł. Dodatkowo banki będą zobowiązane do wypłaty gotówki w wysokości l,6 mld zł" - czytamy w dokumencie. Z kolei kwota dodatkowych kosztów "została przez banki oszacowana łącznie na około 0,l mld zł".

"Na koniec 2016 r. 27 spośród 28 banków objętych badaniem planowało zyski. Po uwzględnieniu wpływu projektowanej ustawy liczba banków przewidujących powstanie straty wzrosła z l do 9, przy czym dodatkowo jeden z banków przewidujących zysk założył, że koszty obciążą bezpośrednio jego fundusze własne" - głosi opinia.

W przypadku wejścia w życie projektu ustawy "zagregowany wynik planowany przez banki na koniec 2016 r. zmniejszyłby się z 11,3 mld zł do 3,7 mld zł". KNF wskazuje też na spadek współczynnika wypłacalności oraz niedobór funduszy własnych wymaganych do spełniania wymogów regulacyjnych i oczekiwań nadzorczych. "Taki niedobór występuje w 8 bankach i łącznie wynosi 2,8 mld zł" - dodaje KNF.

Wstęp do wyliczeń zawiera ogólną opinię do projektu. Ówczesny szef KNF Andrzej Jakubiak napisał w niej, że projekt "nie rozwiązuje problemu ryzyka systemowego związanego z kredytami" walutowymi, bo "dotyczy jedynie zwrotu części spreadu walutowego naliczonego przez banki".

Zwraca też uwagę, że większość sporów sądowych z udziałem frankowiczów rozstrzyganych jest na korzyść kredytobiorców. Należy więc "dogłębnie rozważyć kwestię, czy jednak istniejące w obowiązującym prawie rozwiązania nie są wystarczające dla realizacji celów ustawy". "Pytanie takie jest zasadne tym bardziej, że projekt ustawy zawiera wbudowany mechanizm przewidujący ograniczenie zarówno kwoty kapitału, od którego spread może być konsumentowi zwrócony, jak i dopuszcza spread w pewnej, określonej w ustawie wysokości - takie ograniczenia natomiast nie istnieją, gdy sprawę rozstrzyga sąd powszechny" - pisze Jakubiak.

Podkreśla, że ustawa ingeruje w umowy banków z klientami, natomiast - "o ile nie przemawiają za tym szczególne argumenty konstytucyjne - ustawodawca nie powinien ingerować w stosunki prywatne". "Z zasady pomocniczości płynie konieczność jak najszerszego uznawania przez państwo skutków umów i objęcie ich ochroną prawną" - zwraca uwagę.

"Jak wskazuje projektodawca w uzasadnieniu do projektu, jednym z celów i założeń projektowanej regulacji jest jej ingerencja w stosunki zobowiązaniowe powstałe przed jej uchwaleniem. Dlatego też - jak wskazano wyżej - niezbędne jest przede wszystkim dokonanie przez prawodawcę oceny zgodności projektowanych rozwiązań z zasadą swobody umów oraz związaną z nią zasadą wolności gospodarczej, a także zasadą nieretroaktywności prawa" - czytamy w opinii.

Jedna z uwag dotyczy też różnego potraktowania, z punktu widzenia wysokości zwracanego spreadu, posiadaczy kredytów "indeksowanych" wobec obcej waluty oraz kredytów "denominowanych". Denominowane, to te kredyty, które są w obcej walucie, ale wypłacane w złotych, po kursie walutowym z dnia uruchomienia kredytu. Możliwa jest więc różnica między kwotą umowy a kwotą wypłaty, jeśli do dnia uruchomienia kredytu kurs się zmieni. Z kolei w kredytach indeksowanych kwota wypłaty w złotych zawsze jest taka, jaka została zapisana w umowie - jeżeli kurs się zmieni, kredyt opiewa na wyższą kwotę w walucie obcej.

"W przypadku kredytów indeksowanych zastosowano kurs sprzedaży NBP, a w przypadku kredytów denominowanych - kurs kupna NBP. Przyjęte rozwiązanie w zakresie stosowania różniących się kursów NBP wydaje się nieprawidłowe, ponieważ zarówno obydwa rodzaje kredytów/pożyczek generują takie samo ryzyko walutowe, jak i w obydwu rodzajach kredytów/pożyczek (denominowane i indeksowane) kwoty w walucie przeliczane były po kursie kupna. Tak więc, jak się wydaje, również w ustawie powinien być stosowany jednolity kurs" - czytamy w dokumencie KNF.

W sierpniu Kancelaria Prezydenta przyjęła i przekazała do Sejmu projekt nowej tzw. ustawy frankowej. Projekt ustawy przewiduje, że banki będą musiały zwrócić swoim klientom różnicę między dopuszczalnym spreadem, a tym, który w rzeczywistości pobrały. Kancelaria szacowała wówczas, że koszty tej operacji dla banków wyniosą 3,6-4 mld zł.

Ze strony internetowej Sejmu wynika, że pierwsze czytanie prezydenckiego projektu odbędzie się na posiedzeniu, które rozpocznie się 19 października. Niedawno Przemysław Bryksa z Kancelarii Prezydenta, który koordynował prace nad tym projektem, mówił PAP, że twórcy projektu liczą, iż pierwsze czytanie w Sejmie odbędzie się jeszcze w październiku. W czwartek Bryksa powiedział PAP, że opinię KNF skomentuje w piątek.

Prezydencki projekt ma obejmować umowy kredytu zawarte od 1 lipca 2000 roku do wejścia w życie "ustawy antyspreadowej" (26 sierpnia 2011 roku). Dotyczyć ma konsumentów, a także te osoby prowadzące działalność gospodarczą, które nie dokonywały odpisów podatkowych w związku z kredytami.

Zwracane mają być spready pobierane w wysokości wyższej niż dopuszczalna. Za taką będzie uznana sytuacja, gdy np. bank naliczając spread ustalał kurs, różniący się więcej niż o 0,5 proc. od kursu kupna/sprzedaży waluty, określanego przez NBP. Spready będą zwracane od kredytu w wysokości maksymalnie do 350 tys. zł na jedną osobę. Mają być zwracane nawet wtedy, gdy umowa kredytu wygasła, została wypowiedziana lub kredyt został spłacony.

Konsumenci będą mieli pół roku od wejścia w życie ustawy na złożenie wniosku w banku o wysokość naliczanego spreadu. Banki będą musiały im odpowiedzieć w ciągu 30 dni. Potem kredytobiorcy będą mieli rok na złożenie wniosku o zwrot spreadu. Dochody z tytułu odzyskanego spreadu byłyby zwolnione z podatku dochodowego. W projekcie ustawy ocenia się, że koszty zwrotu spreadów wyniosą 3,6-4,0 mld zł.

W opinii przesłanej do prezydenckiego projektu Narodowy Bank Polski oszacował jednak, że koszty wdrożenia projektu mogą być nawet ponad dwa razy wyższe. Uznał, że poza bezpośrednim zwrotem spreadów dla klientów banki poniosłyby dodatkowo koszty operacyjne, zaangażowania pracowników i zmian operacyjnych.

Wątpliwości NBP budził też sposób wyznaczania wartości zwrotu spreadów, która została wyznaczona w walucie obcej, a nie w złotych. W ocenie NBP nie ma także uzasadnienia dla naliczenia połowy odsetek ustawowych od kwoty zwrotu spreadów, a wątpliwości budzi sposób określenia spreadu "referencyjnego", ponad który nadwyżkę bank musi zwrócić klientowi.

Projekt negatywnie oceniał Związek Banków Polskich, szacując, że koszt wdrożenia ustawy w zaproponowanej wersji, w zależności od wysokości stosowanych spreadów, wyniesie 7,7-14 mld zł.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1)