Komputer za złotówkę bywa droższy niż w sklepie
Firmy telekomunikacyjne do upadłego walczą o klientów, którzy chcą mieć dostęp do internetu. Ostatnią bronią operatorów są promocje pakietowe: laptop plus bezprzewodowy dostęp do sieci.
03.12.2007 07:33
Na pierwszy rzut oka oferty są atrakcyjne, jednak to tylko pozory. Odrobina zachodu i kalkulator pozwolą klientom zaoszczędzić nawet 500 zł. Jak wyliczyli specjaliści z firmy IDG, kupowanie komputera i abonamentu na internet może być znacznie tańsze niż w promocji (patrz ramka). Z ustaleń wynika, że klienci korzystający z tych ofert przepłacają po niemal 500 zł.
Eksperci przyznają, że operatorzy korzystają z tego, że większości klientów nie chce się porównywać cen i szukać na własną rękę tańszej alternatywy. _ Robi tak mniej niż pięć proc. klientów _- przyznaje Magda Borowik, specjalista od rynku telekomunikacyjnego firmy IDC Polska. Według niej wyższa cena to koszt komfortu, jaki daje kupienie wszystkiego w komplecie, bez szukania sprzętu na własną rękę. _ Jednak w niektórych przypadkach klienci przepłacają tyle, że bardziej opłacałoby się wziąć np. kredyt gotówkowy z banku i z góry zapłacić za komputer i dostęp do sieci _ - mówi.
Także według Krzysztofa Pietrzaka z branżowego pisma "PC World Computer" oferty wiązane mają więcej wad niż zalet. Co prawda zazwyczaj takie promocje są związane z minimum formalności, dzięki czemu komputer mogą kupić osoby bez stałych dochodów, które nie mogłyby go kupić na raty w sklepie. Z drugiej strony, jesteśmy skazani na jeden model komputera, wyższą cenę i związanie się trzyletnią umową, według której będziemy płacić tyle samo, nawet jeśli w tym czasie ceny u konkurencji spadną. Dosadnie ujęli to internauci.
_ W badaniu przeprowadzonym przez PC World Computer aż 64 proc. ankietowanych stwierdziło, że takie promocje to "wciskanie ludziom kitu" _ - mówi Pietrzak.
Mimo to promocje wiązane czy oferty w rodzaju "laptop za złotówkę" cieszą się wielką popularnością. Laptopy oferowane wiosną przez Plusa czy Orange rozeszły się na pniu. Nieoficjalnie wiadomo, że po nowym roku większość operatorów przygotuje nowe oferty tego rodzaju. Myślą o nich także najwięksi dostawcy internetu jak Netia czy telewizja kablowa UPC.
Popularność ofert nie dziwi - wciąż tylko 41 proc. Polaków ma dostęp do internetu w domu. Konkurencja u pozostałych spowodowała, że ceny dostępu do sieci spadły w ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy o kilkadziesiąt procent. Zawdzięczamy to głównie Annie Streżyńskiej, szefowej Urzędu Komunikacji Elektronicznej, która pod koniec 2006 r. zdecydowała, że operatorzy alternatywni mogą oferować swoim klientom dostęp do internetu za pośrednictwem łączy należących do TP SA. Szybko po tym TP SA odnotowała masowy exodus swoich klientów, którzy wybierali oferty Netii i GTS Energis. Do tego UKE kazał TP SA oddzielić tradycyjne telefoniczne usługi głosowe od dostępu do internetu. To sprawiło, że 1,5 mln klientów mogło zrezygnować z dostępu do sieci za pośrednictwem Neostrady TP bez żadnych kar czy konsekwencji. Z takiej możliwości skorzystało ok. 40 tys. osób. Większość z nich wybrała Netię.
Korzystając z rewolucji w przypisach, wszyscy operatorzy wytoczyli ciężkie działa przeciw konkurencji. Pierwszy był Tele2, u którego dostęp do łącza internetowego o szybkości 1 MB/s kosztował tylko 15 zł. Co prawda, taka cena obowiązywała tylko przez pierwsze pół roku trwania trzyletniej umowy, ale i tak w cenach dokonała się rewolucja. Jeszcze kilka lat wcześniej, w 2003 i 2004 r., za stałe łącze internetowe, które działało o połowę wolniej (tylko 512 kB/s), trzeba było zapłacić minimum ok. 60-80 zł miesięcznie, podczas gdy wiosną 2007 r. średni miesięczny koszt korzystania z internetu, np. w Netii, wynosił 35 zł.
W walce o klienta doszło do tego, że niektórzy operatorzy zrezygnowali z żelaznej zasady podpisywania umowy na czas określony, za której zerwanie grozi kara pieniężna. Internauci korzystający z usług GTS Energis mogą wypowiedzieć kontrakt w każdej chwili bez żadnych konsekwencji.
Według analityków rynku spadające ceny i fakt, że ponad połowa Polaków wciąż nie ma internetu w domu sprawi, że rynek będzie się nadal rozwijał w szaleńczym tempie. Na początku 2008 r. możemy się spodziewać wielkiego wysypu promocji i dalszego spadku cen. Do podzielenia jest 59 proc. rynku.
Tomasz Boguszewicz
POLSKA Dziennik Zachodni