Kongres przyjął porozumienie kończące kryzys budżetowy w USA

Na kilka godzin przed osiągnięciem limitu zadłużenia przez USA obie izby amerykańskiego Kongresu przyjęły ustawę zapobiegającą niewypłacalności państwa i kończącą 16-dniowy paraliż prac rządu. Setki tysięcy pracowników federalnych w czwartek mają wrócić do pracy.

Kongres przyjął porozumienie kończące kryzys budżetowy w USA
Źródło zdjęć: © JEWEL SAMAD / AFP

17.10.2013 | aktual.: 17.10.2013 14:13

Wraz z podpisaniem jej przez prezydenta Baracka Obamę Stany Zjednoczone kończą trwający od 1 października kryzys budżetowy, który nie tylko sparaliżował znaczną część instytucji federalnych, ale też groził pierwszą w historii USA niewypłacalnością. Ekonomiści przestrzegali, że miałaby katastrofalne konsekwencje zarówno dla gospodarki USA, jak i globalnej.

Porozumienie, wypracowane przez ponadpartyjną grupę senatorów, osiągnięto w środę, zaledwie jeden dzień przed datą 17 października, kiedy zdaniem ministerstwa finansów kraj miał osiągnąć dotychczas obowiązujący ustawowy limit zadłużenia (16,7 bln dol.). Najpierw ustawę, która kończy kryzys budżetowy przyjął w środę wieczorem Senat, gdzie większość mają Demokraci (za głosowało 81 senatorów, a przeciw było 18), a następnie zdominowana przez Republikanów Izba Reprezentantów (285 za, 144 przeciw).

Już wiadomo, że Barack Obama podpisał ustawę. Jak poinformował późnym wieczorem Biały Dom, setki tysięcy pracowników, którzy od 1 października byli na przymusowych urlopach (gdyż wraz z końcem roku budżetowego 30 września, Kongres był w stanie przyjąć nowej ustawy) mają w czwartek rano stawić się do pracy. Wszyscy, co potwierdził w środowym głosowaniu Kongres, dostaną wynagrodzenie za czas paraliżu rządu.

Zgodnie z przyjętą ustawą, ministerstwo finansów będzie mogło nadal - przynajmniej do 7 lutego - zaciągać pożyczki. Ponadto ustawa zapewnia finansowanie rządu do 15 stycznia. W tym czasie Demokraci i Biały Dom oraz Republikanie mają osiągnąć porozumienie w sprawie ustawy budżetowej na 2014 rok oraz długoterminowej polityki fiskalnej, która ograniczyłaby wzrost amerykańskiego zadłużenia.

Zadowolenie z zakończenia impasu wyraziła szefowa Międzynarodowego Funduszu Walutowego Christine Lagarde. Podkreśliła jednak, że "kluczowe jest", by zredukować także w przyszłości niepewności dotyczące amerykańskiej polityki fiskalnej, "poprzez podniesienie limitu długu w bardziej trwały sposób". Ponowiła też apel do Kongresu, by w ustawie budżetowej na rok 2014 zastąpić automatyczne cięcia (tzw. sekwestrację) innymi środkami, które nie szkodzą pobudzaniu gospodarki.

W specjalnym oświadczeniu wygłoszonym po głosowaniu w Senacie Obama zadeklarował, że jest gotowy do współpracy i rozmowy "z każdym" i "o każdym pomyśle", w tym z Republikanami, by wypracować odpowiedzialną politykę fiskalną USA. - Mając paraliż rządu już za nami, musimy teraz skoncentrować się, jak przygotować odpowiedzialny budżet, który służy Amerykanom. Możemy to osiągnąć nawet jeszcze w tym roku - powiedział Obama.

W ocenie większości obserwatorów ostatecznie przyjęte porozumienie jest zwycięstwem Obamy i Demokratów. Ani przez moment nie ulegli bowiem szantażowi Republikanów i nie zgodzili się na ustępstwa ws. reformy systemu ochrony zdrowia tzw. Obamacare, która została przyjęta przez Kongres już trzy lata temu.

- Stoczyliśmy dobrą walkę, ale nie udało nam się wygrać - przyznał w środę przewodniczący Izby, Republikanin John Boehner.

Republikanie, których powszechnie obwinia za doprowadzenie do impasu, żądając utrącenia tej znienawidzonej przez nich reformy, nie uzyskali w ostatecznym porozumieniu z Demokratami niemal żadnych ustępstw. Demokraci odrzucili nawet ich postulat odłożenia wejścia w życie specjalnego podatku od urządzeń medycznych, z którego ma być m.in. finansowana reforma Obamacare. Wszystko co Republikanom udało się uzyskać, to zgoda Demokratów na zaostrzenie kontroli dochodów osób, którym w ramach reformy będą przysługiwać dotacje państwa.

Wielu umiarkowanych Republikanów, którzy nie zgadzali się z radykalną linią obraną przez przywództwo partii pod wpływem skrajnego, libertariańskiego skrzydła Tea Party, nie kryło frustracji. Według licznych przeprowadzonych w ostatnich dniach sondaży także opinia publiczna za kryzys winni Republikanów, co może odbić się na wynikach tej partii w przyszłorocznych wyborach do Kongresu.

- Nigdy nie było możliwe, by Obama uchylił ustawę (o Obamacare). Ponieśliśmy klęskę - mówił po głosowaniu senator Lindsey Graham z Południowej Karoliny. Jego zdaniem przyjęte porozumienie to "żart", a Republikanie mogli osiągnąć znacznie więcej, "gdyby przyjęli racjonalne podejście".

- Zakończmy ten zawstydzający epizod - powiedział jeszcze przed głosowaniem senator z Arizony John McCain. Obaj głosowali za porozumieniem, które kończy kryzys budżetowy w USA.

Przeciw do końca byli jednak republikańscy politycy związani z konserwatywnym, radykalnym ruchem Tea Party, którzy nie mogą pogodzić się z Obamacare. - To okropne porozumienie - powiedział senator Ted Cruze z Teksasu. - Nasza walka z Obamacare jeszcze się nie skończyła - zapewnił.

Przyjęta przez Senat ustawa to tylko tymczasowe rozwiązanie, które nie rozstrzyga sporów fiskalnych w USA, a jedynie odkłada je na później. Wielu komentatorów oczekuje, że w styczniu Ameryka znowu pogrąży się w sporach budżetowych między Republikanami a Demokratami.

Z Waszyngtonu Inga Czerny

Marcin Kiepas, Admiral Markets Polska
Rynki finansowe spodziewały się zawarcia budżetowego kompromisu "za pięć dwunasta". Dlatego od tygodnia na Wall Street, ale też na innych rynkach akcji, dominowały wzrosty. Zwyżką zakończyła się też wczorajsza sesja w USA. Indeks DJIA wzrósł o 1,36%, S&P500 zyskał 1,38%, a technologiczny Nasdaq Composite wzrósł o 1,2%. Maksymalnie jeszcze do końca tygodnia amerykańskie oraz globalne giełdy mogą dyskontować brak katastrofy w USA. Później wróci szara rynkowa rzeczywistość, czyli wyniki kwartalne spółek z Wall Street, dane makroekonomiczne (głównie z USA), czy też spekulacje kiedy Fed zacznie ograniczać skup obligacji.

Warszawska giełda otworzyła się wzrostami. O 9.55 jednak WIG20 i WIG30 spadały po 0,28 proc. Dolar kosztuje 3,06 zł, euro 4,17 zł, a frank 3,38 zł.

Źródło artykułu:PAP
usaBarack Obamabudżet
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)