Koniec marzeń o korwecie. "Najdroższy kadłub świata"
Program korwety "Gawron" zostanie przerwany - zapowiedział premier Donald Tusk. Szef MON Tomasz Siemoniak planuje próbę sprzedaży kadłuba okrętu budowanego od ponad 10 lat.
25.02.2012 | aktual.: 25.02.2012 08:33
Projekt korwety, która miała wejść do służby pod nazwą ORP "Ślązak", kosztował ponad 400 mln zł. Według szacunków MON do ukończenia trzeba by jeszcze co najmniej 1,1 mld zł.
Tusk, informując o zaniechaniu projektu korwety, powiedział, że decyzję podjęto w ramach racjonalizacji wydatków MON. - Rozmawialiśmy o różnych sprawach, które składają się na program racjonalizacji wydatków - od zamknięcia kosztownego i - użyję mocnego słowa - bezsensownego w swojej istocie projektu korwety "Gawron", tego najdroższego kadłuba świata, jak złośliwie się mówi - powiedział premier dziennikarzom po spotkaniu z szefem MON.
- Mimo oporu w różnych miejscach, także w samym wojsku, konkretnie w marynarce, mimo problemów, jakie wiążą się z przyszłością Stoczni Marynarki Wojennej, utrzymywanie tego projektu, nawet w tym stadium, konserwowania go na poziomie wydatków 30 milionów rocznie nie ma żadnego sensu. Potrzeby militarne obiektywnie opisane też nie wskazują na potrzebę budowy i użytkowania dużych jednostek w Marynarce Wojennej na Bałtyku - dodał premier.
Z kolei Siemoniak ocenił, że rezygnacja z okrętu nie jest zaskoczeniem. Poinformował też, że w marcu ma przedstawić premierowi plan rozwoju Marynarki Wojennej do 2030 r., a z ministrem skarbu ma wskazać perspektywy Stoczni Marynarki Wojennej w Gdyni.
Program budowy wielozadaniowej korwety sięga końca lat 90. Konstrukcja jest oparta na koncepcji opracowanej przez hamburską stocznię Blohm und Voss.
Budowa okrętu ruszyła w listopadzie 2001 r. Początkowo planowano budowę siedmiu, później trzech-czterech, potem dwóch okrętów, ostatecznie w stoczni powstawała jedna jednostka, co drastycznie podwyższało koszty.
W kwietniu ub.r. sąd ogłosił upadłość likwidacyjną Stoczni Marynarki Wojennej w Gdyni, która utraciła płynność finansową. Zakład zarzucał resortowi obrony, że ten nie wypłacił wszystkich należności. MON replikowało, że to stocznia nie rozliczyła się z kilkudziesięciomilionowej zaliczki, a domaga się pieniędzy za okręt, za który ministerstwo może zapłacić dopiero po dostawie. W utrzymanie zdolności produkcyjnych stoczni zaangażowała się Agencja Rozwoju Przemysłu.
Okręt miał być uzbrojony w rakiety przeciwokrętowe i przeciwlotnicze, torpedy do zwalczania okrętów podwodnych oraz armatę na dziobie. Miał być także wyposażony w radary dozoru powietrznego i nawodnego, systemy walki radioelektronicznej i dowodzenia. Z powodu cięć budżetowych umowy o dostawie uzbrojenia nie podpisano.
W jednostce zastosowano włoską turbinę gazową służącą do napędzania okrętu przy maksymalnych prędkościach. Przy prędkości marszowej napędem są silniki wysokoprężne produkcji niemieckiej.
Zbudowany kadłub próbnie zwodowano w 2009 r., przewidywano wtedy, że ORP "Ślązak" wejdzie do służby w 2012 r. Ostatnio MON zapowiadało, że decyzja dotycząca przyszłości okrętu zostanie podana do wiadomości w marcu. Pod koniec ubiegłego roku minister Tomasz Siemoniak mówił, że sprawę budowę korwety "nie bez przyczyny" bada prokuratura. Kontynuacja budowy korwety nie znalazła się w zatwierdzonym na początku lutego wykazie 276 zadań o podstawowym znaczeniu dla bezpieczeństwa. Środków nie przewidziano też w budżecie MON na 2012 rok.
Siemoniak zapowiedział, że MON, "uwzględniając kwestie właścicielskie i licencyjne", będzie próbowało sprzedać korwetę.
Komentarze
Wydawca miesięcznika "Raport" Wojciech Łuczak o rezygnacji z programu korwety "Gawron": "Jeśli kierownictwo MON uznało, że budowa tak dużej i silnie uzbrojonej jednostki nie ma w dzisiejszych czasach sensu, to oczekuję, że zostanie to skompensowane programem budowy mniejszych jednostek eskortowych.
Takich mniejszych, lecz podobnie wielozadaniowych jednostek powinno być co najmniej trzy. Eskortowce są Polsce potrzebne na Bałtyku i innych akwenach.
Jeśli chodzi o projekt korwety "Gawron", to wiadomo, że kilka krajów ubiega się o zakup tego prawie gotowego kadłuba od Polski. Można zauważyć, że decyzja świadczy też o relacjach między MON i Stocznią Marynarki Wojennej". Redaktor naczelny miesięcznika "Nowa Technika Wojskowa" Andrzej Kiński o rezygnacji z projektu korwety "Gawron": "Myślę, że całym programem powinien się zająć prokurator. Program był od początku skazany na niepowodzenie, od samego początku towarzyszyły mu błędy polityków. Można mieć zastrzeżenia do działań trzech kolejnych rządów, za których kadencji budowa była kontynuowana.
Już początek programu nasuwał wątpliwości co do możliwości realizacji. Budowę rozpoczęto przed zakończeniem wszystkich prac projektowych i przed wyborem systemów uzbrojenia. Nie było zaakceptowanego i skorelowanego z możliwościami budżetowymi programu rozwoju Marynarki Wojennej. Początkowo okrętów miało być siedem, potem cztery, dwa, pozostał jeden. Budowa okrętu w jednym egzemplarzu nie miała sensu.
Być może, gdyby w grudniu 2008 r. podpisano umowę dotyczącą zintegrowania systemu walki, okręt miał szansę wejść do służby. Można powiedzieć, że koniec nastąpił, gdy w 2008 r. minister Bogdan Klich nie podpisał wynegocjowanej umowy na dostarczenie systemu walki. Decyzję podjęto pod wpływem cięć budżetowych. Pytanie, czy stać nas teraz na stratę 400 milionów złotych.
Polsce na pewno są potrzebne większe okręty. Jeżeli chcemy chronić żeglugę, np. konwojować statki dowożące skroplony gaz do gazoportu, potrzebujemy okrętów zdolnych wykonywać zadania osłony. Jednak najpierw musi powstać spójny plan rozwoju Marynarki Wojennej".
Szef BBN Stanisław Koziej o rezygnacji z programu korwety "Gawron":
"Spojrzałbym na ten problem raczej z szerszej perspektywy strategicznej, nie od strony techniczno-taktycznej. Marynarka Wojenna jest niewątpliwie Polsce potrzebna. Pytanie jednak - jaka? Z pewnością ten rodzaj sił zbrojnych znalazł się dzisiaj w impasie (...).
Od dłuższego czasu marynarka boryka się z kłopotami, gołym okiem widać, że jej kondycja jest marna. Dlatego uważam, że stoi przed historycznym wyzwaniem. Musi się przekształcić z Marynarki Wojennej ery industrialnej w Marynarkę Wojenną rewolucji informacyjnej. Musi w większym stopniu niż dotychczas skupić się na obronie polskiego bezpieczeństwa i polskich interesów na Bałtyku.
Kontynuacyjna strategia rozwoju nie daje szans na sprostanie nowym wyzwaniom, może prowadzić tylko do zapaści. Trzeba zrezygnować z mało potrzebnych strategicznie programów jak +Gawron+. Z tego punktu widzenia decyzja MON znajduje pełne uzasadnienie.
Jak zwykle w sytuacjach kryzysowych jest ucieczka do przodu. W przypadku Marynarki Wojennej oznacza to przyjęcie strategii przeskoku generacyjnego. Muszą pojawić się jakościowo nowe programy modernizacyjne, które mogłyby być finansowane z oszczędności dzięki rezygnacji z +Gawrona+.
Należy stawiać na środki perspektywiczne - mniejsze, mobilne platformy morskie. Marynarka Wojenna, tak jak lotnictwo, należy do najbardziej +utechnicznionych+ rodzajów sił zbrojnych. Tu zastrzyk nowoczesnych technologii może być stosunkowo łatwo wprowadzony i dać duże efekty.
Te programy powinny się mieścić w ogólnych priorytetach rozwoju sił zbrojnych, określonych w ubiegłym roku przez prezydenta. Te priorytety to rozwój systemów informacyjnych, obrona powietrzna i przeciwrakietowa oraz mobilność. W przypadku marynarki chodzi o powietrzne i morskie systemy rozpoznania, dowodzenia, walki radioelektronicznej, operacji w cyberprzestrzeni, broń i amunicję precyzyjnego rażenia, aparaty bezzałogowe, roboty.
Marynarka Wojenna może rozwijać systemy obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej, wnosząc wkład w system obrony całego państwa i korzystając ze środków przeznaczanych na obronę powietrzną.
Jeśliby się udało poprowadzić transformację Marynarki Wojennej z uwzględnieniem przeskoku generacyjny i wymienionych priorytetów, otworzyłyby się przed nią nowe perspektywy. Mogłoby to tchnąć nowego ducha w środowisko ludzi morza, nieco przytłoczone kontynuacją dotychczasowego myślenia. To możliwe, o ile zastosuje się strategię ucieczki do przodu, a nie okopywania się na starych pozycjach".
Emerytowany kadm. Zbigniew Badeński, w latach 1999-2002 szef Sztabu Marynarki Wojennej, obecnie wykładowca w Akademii Marynarki Wojennej w Gdyni na temat rezygnacji z budowy korwety wielozadaniowej typu Gawron:
"Ogłoszone w piątek decyzje zostały przyjęte z dużym rozczarowaniem i rozgoryczeniem przez całe środowisko Marynarki Wojennej. Spodziewaliśmy się różnych kontrowersyjnych opinii na temat kontynuacji budowy Gawrona, ale sądziliśmy, że racja stanu i interesy morskie państwa wezmą jednak górę. Stało się niestety inaczej.
W mojej opinii, w opinii środowiska, które reprezentuję, jest to bardzo nieszczęśliwa, bardzo nierozsądna decyzja premiera i ministra obrony. Środki finansowe na kontynuację budowy korwety były zagwarantowane w programie operacyjnym modernizacji Marynarki Wojennej w latach 2009-2018. Dlatego oceniam, że to nie brak pieniędzy, a brak rozeznania, wręcz ignorancja w podstawowych kwestiach dotyczących bezpieczeństwa morskiego państwa, zdecydowała o takim, a nie innym wyborze.
Uważam, że akurat korweta Gawron to nie jest objaw jakiejś marynistycznej megalomanii, tylko wypadkowa polskich potrzeb i możliwości. Byłby to okręt zdolny do działania w każdym rejonie, z każdym i przeciwko każdemu - okręt wielozadaniowy: przeznaczony do zwalczania celów nawodnych, powietrznych i podwodnych, zagrożeń asymetrycznych, i to zarówno na Bałtyku, jak i poza nim. Choćby z tego powodu nam bardzo potrzebny.
Błędem polityków jest to, że strukturę i zadania Marynarki Wojennej postrzegają przez pryzmat wyłącznie Morza Bałtyckiego. To jest nieprawda. Mamy cały szereg interesów morskich i ekonomicznych poza rejonem Bałtyku, ale ta korweta była bardzo potrzebna również na Bałtyk".