Konsekwencje kłamstwa w CV
Choć specjaliści ostrzegają, że kłamstwo w CV ma krótkie nogi i szybko obraca się przeciwko kandydatowi, co trzecia osoba zamieszcza w swojej aplikacji nieprawdziwe informacje.
11.12.2013 | aktual.: 11.12.2013 15:14
Choć specjaliści ostrzegają, że kłamstwo w CV ma krótkie nogi i szybko obraca się przeciwko kandydatowi, co trzecia osoba zamieszcza w swojej aplikacji nieprawdziwe informacje. - To czynnik, który automatycznie przekreśla szanse kandydata - ocenia doświadczona rekruterka, Renata Kaczyńska-Maciejowska, szefowa firmy szkoleniowo-doradczej Prospera Consulting. - Najczęściej kłamiemy w ocenie znajomości naszych języków obcych, zapominając, że bardzo łatwo to sprawdzić - dodaje.
O ile informacja, że nasza znajomość angielskiego czy niemieckiego jest biegła, a w najlepszym razie można ją uznać za podstawową, zazwyczaj kończą się tylko wstydem podczas rozmowy kwalifikacyjnej, o tyle poważniejsze kłamstwa, mogą mieć bardziej dramatyczne skutki.
Pochodząca z Wielkiej Brytanii Rhiannon Mackay, za kłamstwo w CV, została skazana na 6 miesięcy więzienia. Młoda Brytyjka sfałszowała list polecający z poprzedniej pracy i choć nie przystąpiła do matury, okłamała pracodawcę, że z dwóch wymaganych przez niego przedmiotów otrzymała ocenę bardzo dobrą.
Oszustwo wyszło na jaw dopiero po pewnym czasie. Rozczarowani wynikami jej pracy przełożeni, nabrali podejrzeń i zaczęli sprawdzać jej przeszłość. Gdy prawda wyszła na jaw, młoda kobieta stanęła przed sądem i zgodnie z brytyjskim prawem, została skazana za podawanie się za kogoś, kim nie jest. Choć był to pierwszy taki wypadek w Wielkiej Brytanii, kobieta i tak miała sporo szczęścia. Za przestępstwo, które popełniła grozi bowiem kara do 10 lat pozbawienia wolności.
W Polsce za samo umieszczenie nieprawdziwych informacji w CV, nikt jeszcze za kratki nie trafił. Jednak za skutki działania w oparciu o fałszywe kwalifikacje, wyroki sądowe już zapadały. W 2012 roku na dwa lata pozbawienia wolności w zawieszeniu na pięć, został skazany prawnik bez papierów. Młody mieszkaniec Dębicy - Jakub N., w odpowiedzi na potrzeby swojego pracodawcy najpierw zapewnił go, że jest tłumaczem przysięgłym, a potem, że ukończył studia prawnicze. Niezbędne dyplomy sfałszował i wykonywał zadania, których bez odpowiednich "papierów" podejmować się nie miał prawa. Po pewnym czasie, ambitny mężczyzna zaczął reprezentować także innych klientów i rozpoczął zakładanie własnej kancelarii prawniczej. Dziś, poza zawieszoną karą więzienia, sąd nakazał mu zapłacić grzywnę i wypłacić poszkodowanym przez niego osobom kilkadziesiąt tysięcy zł. Jeśli tego nie zrobi może trafić za kratki.
Jakub N. podszywając się pod prawnika, nie tylko sfałszował dokumenty, ale też reprezentował oszukanych przez siebie klientów w sądzie. Jednak bezpiecznie nie mogą czuć się także te osoby, które planują jedynie zawyżyć swoje kompetencje i przedstawić pracodawcy fałszywe dokumenty, nawet jeśli nie będą to dyplomy zawodów, których bez ukończenia odpowiednich szkół uprawiać nie wolno - jak np. lekarza czy prawnika. Samo podrobienie czy przerobienie dyplomu - nawet niewinnego magistra filozofii - w celu przedstawienia go jako autentycznego, jest w Polsce przestępstwem, za które, zgodnie z art. 270 KK, grozi grzywna, kara ograniczenia wolności lub pozbawienia wolności od 3 miesięcy do 5 lat.
Spore nieprzyjemności mogą mieć też osoby, które wprawdzie nie posuną się do fałszowania dokumentów, ale zdecydują się "przywłaszczyć" sobie stanowisko, tytuł lub stopień naukowy albo za pomocą noszonych odznak czy elementów stroju, będą wprowadzać w błąd przyszłego pracodawcę. Jeśli oszustwo się wyda, kandydata do pracy czeka nie tylko chwila wstydu, ale i konsekwencje prawne. Zgodnie z art. 61 KW za to wykroczenie grozi kara grzywny do 1000 zł i kara nagany.
Jeśli "przywłaszczone" stanowisko czy tytuł miały wpływ na zatrudnienie pracownika, musi on się też liczyć z otrzymaniem wypowiedzenia z winy pracownika. Dodatkowo, jeśli kłamstwo pracownika naraziło pracodawcę na szkodę materialną, osoba, która popełniła oszustwo może zostać zobowiązana do pokrycia szkód finansowych.
Większość kłamstewek umieszczanych w dokumentach aplikacyjnych nie ma jednak tak poważnych skutków. Choć notorycznie umieszczamy nieprawdziwe informacje w CV, rzadko kto decyduje się na fałszerstwa na taką skalę jak Jakub N. Zazwyczaj poprzestajemy na koloryzowaniu - zawyżamy ocenę znajomości języków obcych, chwalimy się prowadzeniem projektów, z którymi mieliśmy tylko niewielką styczność czy biegłą znajomością programów komputerowych, które ledwo znamy lub zamiast uczciwie napisać, że w poprzednim miejscu pracy spędziliśmy zaledwie 3 miesiące, przekonujemy że byliśmy zatrudnieni w latach 2011 - 2012 - zręcznie sugerując, że przepracowaliśmy tam dwa lata.
Za takie "niewinne" kłamstewka do więzienia z pewnością nie trafimy. Jednak nawet w tym przypadku konsekwencje mogą być przykre. Jeśli wyjdą one na jaw już po zatrudnieniu, pracodawca będzie miał prawo zwolnić pracownika z jego winy. Co więcej nie musi mieć on też oporów, by o przyczynie rozstania poinformować przyszłych potencjalnych pracodawców, którzy będą chcieli z nim porozmawiać weryfikując kandydata. A taka opinia potrafi ciągnąc się za pracownikiem latami.
Także kłamstwa, które wyłapią rekruterzy już podczas weryfikowania CV czy rozmowy kwalifikacyjnej, mogą zaprzepaścić szansę kandydata, nie tylko na uzyskanie posady w danym momencie, ale także w przyszłości. Ryzyko jest tym większe im bardziej hermetyczne środowisko pracy i wyższe stanowisko - bo tam weryfikacja pracowników jest znacznie bardziej szczegółowa. Co więc robić by uniknąć takich nieprzyjemności? Odpowiedź jest prosta - nie kłamać. Braki, niedociągnięcia czy "wpadki", które chcemy w ten sposób zatuszować, robią na rekruterach znacznie mniej negatywne wrażenie niż fałszywe dane.
- Na podstawie swojego doświadczenia, a zrekrutowałam dla swoich klientów ponad kilkuset pracowników, wiem, że każdy ma jakąś "piętę achillesową". Jeśli jej nie znalazłam, to znaczy, że źle szukałam, bo tylko ludzie, którzy nic nie robią, nie popełniają błędów. Nie należy więc zakładać, że każda zawodowa wpadka czy niedociągnięcie, dyskredytują nas w oczach rekrutera - ocenia Renata Kaczyńska-Maciejowska.
GV, AS, WP.PL