Koronawirus utrudnił zakupy. Duża hurtownia dla hoteli i restauracji otworzyła się na Kowalskiego
Długie kolejki przed sklepami i tygodnie oczekiwania na dostawę spożywczą to zmora Polaków siedzących w domach. Odpowiedzią może być inicjatywa przedsiębiorców. Bidfood Farutex przed epidemią zaopatrywał branże HoReCa, teraz sprzedaje w sieci wszystkim i to z dostawą nawet następnego dnia.
Skąd w firmie pomysł na otwarcie się na klienta indywidualnego? Ile w tym jest konieczności, bo HoReCa (określenie sektora hotele, restauracje, catering) ledwo zipie, a ile misji społecznej?
- To klienci zwrócili się do nas z pytaniami, czy otwieramy się na zakupy detaliczne. Liczba takich wiadomości zaskoczyła nasze przewidywania, więc postanowiliśmy działać - mówi money.pl Paweł Łotocki, dyrektor handlowy Bidfood Farutex.
Jak zapewnia, z racji działania wyłącznie w branży gastronomicznej od samego początku stawiali na bezpieczeństwo obrotu towarowego i pracy swoich ludzi. Dlatego mogli zaoferować klientom detalicznym to, na czym najbardziej im dzisiaj zależy, czyli bezpieczeństwo dostaw, jednocześnie nie zaczynając od zera.
Zobacz także: Koronawirus. Ukraińcy wrócą? "Polska nadal będzie atrakcyjna"
- Nie zdecydowaliśmy się wcześniej na sprzedaż detaliczną, ponieważ większość naszej oferty stanowią produkty w sporych opakowaniach gastronomicznych. Do tej pory takie wielkości nie zachęcały klientów detalicznych do zakupu. Dzisiaj, gdy rzeczywistość się zmieniła, konsumenci potrzebują większych opakowań i my wyszliśmy im naprzeciw - mówi Łotocki.
5 kg ryżu, ale i kostka masła
Duże opakowania na co dzień nie znajdowały miejsca w naszych spiżarkach, ale w czasie epidemii i koniecznego ograniczania poruszania się, 5 kg ryżu i 2,5 kg pomidorów w puszce jest w sam raz. Warto jednak zauważyć, że w ofercie firmy są też normalne, sklepowe, pojedyncze opakowania.
Pojawia się zatem pytanie, czy nowa sytuacja zaowocowała przyrostami? Czy może jednak straty z powodu ograniczonych dostaw do HoReCa zwyczajnie nie są zasypywane przychodami z nowego źródła?
- Zakupy detaliczne realizowaliśmy do tej pory bardzo incydentalnie, więc obecnie mamy skokowe przyrosty. W pierwszy weekend działania e-sklepu zrealizowaliśmy kilkaset zamówień. Nie możemy jednak powiedzieć, że sprzedaż detaliczna zastąpiła nam sprzedaż do branży gastronomicznej - mówi Łotocki.
Jak dodaje, po pierwszych trzech tygodniach od wprowadzenia pierwszych rządowych zaleceń obserwuje, że gastronomia powoli wraca do siebie. Konsumenci poszukują bowiem wielkanocnych ofert, cateringów, opcji abonamentowych, voucherów i kierują się do tych miejsc, które znają i mieli okazję je niejednokrotnie wypróbować.
Bez zwolnień
- Nie ma jednak jakiejś ogólnej prawidłowości w rynku gastronomicznym. Te powolne ruchy widzimy w większych miastach, ale nie wszystko zależy od regionu - głównie od potrzeb konsumentów. Liczby również są trudne do zdefiniowania. Tąpnięcie w branży było spore, ale sytuacja jest przecież bardzo podobna na wszystkich rynkach: od USA, przez Chiny, po Australię - przekonuje dyrektor handlowy Bidfood Farutex.
Podobnie jak w branży gastronomicznej za granicą, w Polsce też uruchamiają się restauracje typu home delivery czy take away. Jak na razie firma nie musiała też dopasować się kadrowo do panujących warunków.
- Dzisiaj żadnego ograniczenia zatrudnienia nie planujemy. Budowaliśmy nasz zespół przez lata, nie chcemy tego robić od nowa. Trudno też dzisiaj ferować wyroki, jak będą wyglądały dalsze zmiany. Wiemy na pewno, że gospodarka się nie zatrzyma, obserwujemy to zresztą w innych państwach, więc i nasza branża w końcu pójdzie ku dobremu - mówi Łatocki.
Jak przekonuje, gastronomia się reaktywuje, rynek się budzi, a jego firma jest silna. - Wrócimy z rynkiem do normalności - uważa.
Redukcji zatrudnienia nie było, ale konieczne były inne zmiany. Firma uruchomiła pełnowymiarową sprzedaż internetową dedykowaną dla odbiorców indywidualnych.
- To nie była ewolucja, a rewolucja. Do tej pory byliśmy przygotowani do dostarczania całopaletowych dostaw, a dzisiaj wozimy zamówienia w większych i mniejszych kartonach. Prace przygotowawcze nad sklepami trwały blisko dwa tygodnie, ponieważ zamówienia detaliczne mają inne wartości, częściej trafiają się niezidentyfikowane adresy, reklamacje i niedowagi.
10 sklepów w 14 dni
W Farutexie poszli jednak na żywioł. Dzisiaj mogą się pochwalić 10 sklepami detalicznymi, które realizują zamówienia do kilkuset miast i miasteczek w całej Polsce. Często klientami są dotychczasowi odbiorcy gastronomiczni, którzy teraz kupują indywidualnie.
Jak już pisaliśmy, koronawirus przytkał sklepy internetowe. Dwa tygodnie temu na zakupy spożywcze trzeba czekać nawet... 44 dni. Firmy nie wyrabiały z zamówieniami. Najbliższe wolne terminy dostaw to druga połowa kwietnia albo majówka.
W Farutexie wygląda to lepiej. Dużo lepiej, bo nie są jeszcze tak znani, jak konkurencja z wieloletnią tradycją dostaw do domu.
Na zakupy z Bidfood Farutex czeka się teraz od jednego do trzech dni. Wszystko zależy tu od układu tras. Obecnie cykl dystrybucyjny jest w fazie dopracowywania. Firma mapuje wszystkie trasy i patrzy na prawidłowości.
Sprawdziliśmy, jak to działa. Przed tygodniem zakupy zamówione we Wrocławiu ok. godz. 18 były pod drzwiami następnego dnia o 10. Te zamówione w ostatni wtorek, pojawiły się w czwartek. W Brzegu w woj. opolskim nasz redakcyjny kolega na zakupy również czekał dwa dni.
Dostawcy używają masek i rękawiczek. Przyjmują płatność kartą. Ze względów bezpieczeństwa zakupy dostarczają tylko pod klatkę schodową lub przed furtkę domu jednorodzinnego
Ilu klienci indywidualni jednak wystarczą?
- Życzylibyśmy sobie, aby wszyscy nasi dotychczasowi klienci gastronomiczni utrzymali działalność i zatrudnienie ludzi na tym samym poziomie. To ucieszy nas najbardziej - odpowiada Paweł Łotocki.
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.
Masz newsa, zdjęcie, filmik? Wyślij go nam na #dziejesie