Kraków: brakuje na becikowe dla trzech tysięcy maluchów
Prezydent Krakowa uparcie próbuje oszczędzić na becikowym. To tysiąc złotych jakie gmina wypłaca rodzicom za każde narodzone dziecko. Już trzy razy prosił radnych, aby ograniczyli liczbę osób uprawionych do jego pobierania do tych najuboższych. Rada miasta się na to jednak nie zgodziła.
Teraz Jacek Majchrowski, w trudnej sytuacji finansowej Krakowa, kiedy wiele inwestycji stoi w miejscu, chce w ogóle zlikwidować becikowe. W tym roku braknie pieniędzy dla ponad 3 tys. dzieci.
Dziś, zgodnie z ustawą, rodzice za każde urodzone dziecko dostają od państwa 1000 zł. A jeżeli dochód rodziny nie przekracza 504 zł na jednego jej członka - drugie tyle. Kraków, jako jedna z 44 gmin w Polsce, od 2006 roku dorzuca jeszcze tysiąc za każde dziecko, bez względu na finanse jego rodziców.
- To zdecydowanie zły pomysł, żeby zabrać becikowe. Wydatków na noworodka jest bardzo dużo. Sam wózek kosztuje kilkaset złotych - mówi Magdalena Trzaska-Maj, mama Bruna.
Policzyła, że podstawowa wyprawka dla dziecka będzie kosztować ją 2-3 tysięcy zł. Same skoncentrowane szczepionki, które kupuje, by zaoszczędzić maluchowi bólu, kosztują dwa tysiące złotych.
- Becikowe to kropla w morzu potrzeb. Wcześniakom trzeba będzie robić dodatkowe badania, a to są dodatkowe koszty, Nie mówię już o kosztach poniesionych w czasie ciąży. Za jedną wizytę u ginekologa zapłaciłam kiedyś 600 zł - mówi Małgorzata Murzyn, mama Lidii.
W latach 2006-2010 miasto wydało na dopłaty dla dzieci 38,5 mln zł. Również rodzice z dłuższym stażem wspominają, że pieniądze od gminy bardzo im pomogły.
- Ten tysiąc przeznaczyliśmy na łóżeczko dla naszego synka i stosy pampersów - mówi Łukasz Głowa, ojciec trzyletniego Maćka. - Wydatki przerastają młodych rodziców. Liczy się dla nich każda złotówka.
Niestety dla prezydenta też. Już przed wakacjami prosił radnych o rozważenie ograniczenia liczby uprawnionych do pobrania becikowego. - Prezydent najpierw zaproponował próg 500 zł dochodu na członka rodziny. Kiedy radni się nie zgodzili, zasugerował tysiąc. Niestety i na to rada nie przystali - mówi Monika Chylaszek, rzeczniczka prezydenta Krakowa.
Teraz prezydent stworzył projekt uchwały, który ma zupełnie anulować dodatek. W kasie miasta kończą się środki na jego wypłacanie. W tym roku gmina miała wydać na to 9 mln zł. Wydała niecałe 6 mln zł. Brakuje jednak 3,1 mln. Pieniędzy mogą nie dostać rodzice ponad trzech tysięcy dzieci. A z szacunków wynika, że na becikowe w 2012 roku potrzeba będzie już 9,5 mln - Projekt uchwały się pojawił, ale prezydent liczy jeszcze na porozumienie z radą i kompromis. Nie chce likwidować dopłat - dodaje Chylaszek.
Radni stają jednak okoniem. - Nie rozumiem, czemu prezydent tak uparcie chce odebrać rodzicom te pieniądze. Nie poprzemy tego pomysłu - mówi szef klubu PO w radzie miasta Grzegorz Stawowy. - Apelowaliśmy do urzędników, aby stworzyć górny próg, by tylko najbogatsi nie dostawali pieniędzy. Prezydent nie usiadł z nami do rozmów.
Czytaj także: "Zielony" Mały Rynek