Kryzys ciężką próbą dla branży lotniczej

Tsunami w Japonii, rewolucje w krajach arabskich, utrzymujące się wysokie ceny paliw oraz kryzys w strefie euro negatywnie odbiły się na kondycji finansowej światowych, a zwłaszcza europejskich linii lotniczych. IATA prognozuje w br. zysk wysokości 6,9 mld dol.

Kryzys ciężką próbą dla branży lotniczej
Źródło zdjęć: © Jupiterimages

25.12.2011 | aktual.: 25.12.2011 13:29

Europejscy, a także światowi przewoźnicy mieli nadzieję, że po ubiegłorocznych stratach w związku m.in. z wybuchem wulkanu na Islandii rok 2011 okaże się lepszy. Jednak kondycją finansową firm z branży lotniczej zatrzęsło tsunami w Japonii, rewolty na Bliskim Wschodzie i w Afryce Północnej, pogrążona w kryzysie Europa, a także utrzymujące się wysokie ceny paliw. Najbardziej ucierpieli ci przewoźnicy, którzy mieli słabe umowy hedgingowe, zabezpieczające przed niekorzystnymi cenami paliw.

Już w marcu prezes Lufthansa Group Christopher Franz mówił: "Ten rok nie będzie spacerem przez park, to będzie lot w warunkach przybierającej na sile konkurencji". Wtedy też Międzynarodowe Zrzeszenie Przewoźników Powietrznych (IATA) spodziewało się, że zyski światowych linii lotniczych sięgną około 8,6 mld USD. Jednak w czerwcu Giovanni Bisignani, b. dyrektor generalny Zrzeszenia, do którego należy 230 linii lotniczych z całego świata, ostrzegał, że z powodu klęsk żywiołowych, niepokojów politycznych i rosnących cen paliwa zyski branży spadną z 18 mld USD w 2010 r. do 4 mld USD w tym roku.

IATA wyliczała, że średnia cena paliwa w tym roku wyniesie ok. 110 USD za baryłkę. Bisignani wskazywał, że niekorzystny efekt drogich paliw jest widoczny zwłaszcza w Azji, gdzie przewozy lotnicze rosną najszybciej, a linie lotnicze odnotowują spadek zysku o 80 proc. Już wtedy widać było małe zainteresowanie podróżowaniem w klasach biznes i pierwszej.

We wrześniu, po podróżach wakacyjnych, IATA z optymizmem spojrzała na zyski linii lotniczych, korygując swoją czerwcową prognozę i stwierdzając, że przewoźnicy w tym roku zarobią jednak 6,9 mld USD. Nowy szef Stowarzyszenia Tony Tyler przyznał, że biorąc pod uwagę m.in. wciąż utrzymujące się wysokie ceny ropy naftowej oraz niepewność gospodarczą państw, tegoroczny wynik będzie wielkim osiągnięciem linii lotniczych.

Jednak kryzys w strefie euro spowodował, że w grudniu IATA skorygowała prognozy na 2012 r. Tyler tłumaczył, że jeśli obecne zadłużenie zmieni się w zapaść na rynku bankowym, całkowity zysk linii lotniczych szacowany na 3,5 mld USD w przyszłym roku zmieni się w stratę w wysokości 8,3 mld. W najgorszym scenariuszu straty dotkną linie na wszystkich kontynentach, także Azję, gdzie obecnie samoloty są wypełnione do ostatniego miejsca. Na minusie będą też przewoźnicy z Ameryki Północnej i krajów Pacyfiku. IATA spodziewa się, że ceny ropy w 2012 r. mogą spaść do około 99 dolarów za baryłkę.

Na ten rok IATA nadal jeszcze prognozuje zysk w wysokości 6,9 mld USD, z czego prawie miliard dolarów to zyski linii europejskich. Eksperci podkreślają, że to dobry wynik w sytuacji, gdy paliwo, stanowiące ok 40 proc. wydatków linii, podrożało o 40 proc. w porównaniu z grudniem 2010.

IATA jednocześnie ostrzega, że linie, które nie mają m.in. oszczędnej struktury, dobrze zaplanowanej siatki połączeń, mogą zbankrutować. Tyler winą za trudności linii lotniczych obarcza częściowo polityków, którzy - jak mówi - traktują transport lotniczy jako niewyczerpane źródło nowych dochodów i nieustannie podwyższają podatki lub nakładają nowe. Uważa, że należałoby znieść podatki nakładane na lotnictwo na kluczowych rynkach w Wielkiej Brytanii, Niemczech, Austrii. Dodatkowym obciążeniem dla przewoźników będą obowiązujące od stycznia 2012 r. koszty emisji dwutlenku węgla, którymi mają być obciążone nie tylko linie europejskie, ale wszystkie, które latają do Europy i z niej odlatują. Nie chcą ich płacić m.in. amerykańskie i kanadyjskie linie lotnicze.

Tyler spodziewa się, że w przyszłym roku małe linie zostaną przejęte przez którąś z trzech europejskich grup - British Airways/Iberia (IAG), Lufthansę lub Air France/KLM. Liczy, że taka konsolidacja poprawiłaby sytuację niedużych linii w Europie Środkowej i Wschodniej. W kolejce do przejęcia - oprócz Polskich Linii Lotniczych LOT - czekają również m.in. czeskie, węgierskie, portugalskie linie lotnicze.

Prezes Lufthansy Christoph Franz mówił w grudniu, że linie lotnicze czekają trudne decyzje co do ich przyszłości i niektóre z nich będą musiały połączyć się z innymi liniami, by przetrwać. Jednak kryzys europejski może spowolnić ten proces. Jak wyjaśnił, na razie Lufthansa, o której wcześniej mówiono, że może być zainteresowana kupnem PLL LOT, nie ma pieniędzy na zakup jakiegokolwiek przewoźnika.

Również prezes PLL LOT Marcin Piróg uważa, że rozdrobnienie linii europejskich jest za duże. - Na rynku amerykańskim, który wielkością jest porównywalny z europejskim, są cztery czołowe linie, które mają 80 proc. rynku, ponieważ tam ta konsolidacja nastąpiła. W Europie tych linii jest zdecydowanie za dużo i niektóre linie wypadną z rynku, ale większość będzie się konsolidować. I my chcemy aktywnie brać w tym udział - zaznaczył w grudniu Piróg.

Na tle europejskich linii lotniczych LOT wypada dosyć dobrze - chwali swoją firmę szef LOT-u. Mówił, że spółka wprawdzie na koniec br. może odnotować większą stratę niż zakładała w budżecie na ten rok, jednak mniejszą niż za 2010 rok. LOT planował na koniec roku 50 mln zł straty. W ocenie prezesa za pierwsze 10 miesięcy tego roku spółka miała dobre wyniki. LOT za trzy kwartały br. poprawił swój wynik o 44 mln zł w porównaniu z analogicznym okresem 2010 r., tracąc 52 mln zł.

Były minister skarbu Aleksander Grad mówił PAP we wrześniu, że spodziewa się sprzedaży PLL LOT w 2012 roku. Obecnie w spółce jest prowadzona restrukturyzacja we wszystkich obszarach jej działalności: majątkowej, zatrudnienia i organizacyjnej.

Dla światowego lotnictwa przełomowym momentem w tym roku był pierwszy komercyjny lot najnowocześniejszego samolotu świata Boeinga 787 Dreamliner japońskiej linii lotniczej All Nippon Airways. Pod koniec października Dreamliner po czterech godzinach i ośmiu minutach po starcie z Tokio wylądował w Hongkongu. Na samolot ten czeka PLL LOT, ma się on pojawić w IV kwartale 2012 r.

W Polsce mogliśmy z podziwem oglądać awaryjne lądowanie Boeinga 767 na warszawskim lotnisku Chopina. Maszyna nie mogła wysunąć podwozia i lądowała "na brzuchu". Na pokładzie było 220 pasażerów i 11 członków załogi. Nikt nie został ranny.

Aneta Oksiuta

Źródło artykułu:PAP
kryzys finansowytransportboeing
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)