Kryzys, grypa, kredyty
Świński dołek, spowolnienie gospodarki, brak kredytów na bieżącą działalność, kłopoty z opcjami walutowymi, wysokie koszty produkcji, świńska grypa, brak konsolidacji, szara strefa...
24.07.2009 12:56
To tylko niektóre z problemów, z jakimi przemysł mięsny musi sobie obecnie dać radę. Zwłaszcza że niedługo mogą się pojawić nowe.
Zarządzający zakładami z branży mięsnej są przyzwyczajeni do radzenia sobie z wieloma przeciwnościami. Na tym rynku wahania koniunktury są wyjątkowo częste. Jednak po ciężkim ubiegłym roku, gdy rentowność przemysłu mięsnego spadła o 1,42 proc., branża musi funkcjonować w obliczu zupełnie nowych problemów. Od stycznia 2008 roku do lutego bieżącego roku zawiesiło produkcję lub zakończyło działalność blisko 200 zakładów mięsnych.
Przemysł spożywczy w niemal jednogłośnej ocenie analityków jest stosunkowo odporny na dekoniunkturę. Eksperci finansowi j ak mantrę powtarzają, że "ludzie będą kupować żywność, bo muszą jeść". Najczęściej pojawiają się opinie głoszące, że jeżeli coś się zmieni, to jedynie struktura zakupów. Po prostu konsumenci będą w najbliższym czasie wybierać trochę tańsze produkty. Sytuacja w branży mięsnej jest jednak bardziej skomplikowana.
Z braku świń
Jednym z głównych czynników, negatywnie oddziaływujących na rynek mięsa, jest konsekwentnie od 2006 roku spadające pogłowie świń. Pod koniec marca pogłowie wynosiło zaledwie 13,3 mln sztuk, czyli o 15,3 proc. mniej niż w marcu 2008 roku. Ostatnio niższe pogłowie zanotowano w czerwcu 1964 roku! Drastyczny brak na rynku żywca wieprzowego przekłada się na jego cenę. Prognozy na przyszłość nie napawają optymizmem - ceny będą rosnąć.
Według danych GUS, import żywych świń w I kwartale br. wzrósł aż o 64 proc. w porównaniu z tym samym okresem 2008 roku. Rośnie import kiełbas, przetworów mięsnych i konserwowanego mięsa. Co prawda ma on wciąż marginalne znaczenie dla polskiego rynku, jednak, jak oceniają analitycy banku BGŻ, import prawdopodobnie byłby znacznie większy, gdyby nie osłabienie złotego.
Niewątpliwie kondycję krajowych zakładów mięsnych poprawiłoby zwiększenie na rynku ilości żywca wieprzowego. Niestety, według prognoz IERiGŻ, w bieżącym roku produkcja wieprzowiny w Polsce obniży się jeszcze o około 277 tys. ton, czyli o 14 proc. Tylko mała część spadku produkcji będzie pokryta przez wzrost importu. Większy efekt będzie miało jednoczesne obniżenie eksportu z Polski (o 113 tys. ton). Analitycy IERiGŻ oceniają, że zmiana bilansu wymiany handlowej wieprzowiną pokryje w bieżącym roku mniej niż połowę spadku krajowej produkcji. Podaż wieprzowiny na rynku krajowym i tym samym bilansowa konsumpcja wieprzowiny będzie musiała obniżyć się o 148 tys. ton. Oznacza to spadek o 7,3 proc.
Z braku gotówki
Zakłady, żeby funkcjonować, potrzebują płynności finansowej. Związana z kryzysem restrykcyjna polityka banków sprawia, że nawet uzyskanie zwykłego kredytu obrotowego dla wielu producentów graniczy z cudem. Instytucje finansowe zaostrzyły też politykę dotyczącą zabezpieczeń transakcji. Normą przy staraniach o uzyskanie kredytu staje się teraz żądanie przez banki zabezpieczenia w formie hipoteki na nieruchomościach. Dla małych 1 średnich przedsiębiorstw jest to poważne utrudnienie, bowiem często takowych nie posiadają.
Na obawy banków związane z finansowaniem firm z branży mięsnej miały wpływ nie tylko czynniki makroekonomiczne. Dużą rolę odegrały też szeroko nagłośnione sprawy zakładów mięsnych Duda Bis z Sosnowca oraz PKM Duda z Grąbkowa (obie spółki nie są ze sobą w żaden sposób powiązane). Zwłaszcza afera z opcjami, która zachwiała, zdawałoby się stabilną, pozycję jednego z liderów rynku mięsa - PKM Duda, miała silne przełożenie na politykę banków. - Uporczywe przedstawianie przez prasę opcji jako problemu całej branży mięsnej negatywnie wpłynęło na obraz przemysłu mięsnego w odbiorze instytucji finansowych - wskazuje Zbigniew Nowak, prezes ZM Nowak.
Zdaniem Piotra Ziemanna ze Stowarzyszenia Rzeźników i Wędliniarzy RP rząd powinien pomóc przedsiębiorcom, którzy stracili na opcjach walutowych. - W stowarzyszeniu mamy kilkanaście firm zagrożonych upadłością. To dobrze prosperujące zakłady, których problemem jest to, że zainwestowały od 10 do 40 mln zł w opcje. Jeżeli nie otrzymają pomocy, upadną - akcentuje Ziemann. - Pomoc państwowa miałaby polegać na umożliwieniu im dochodzenia swoich praw w sprawie opcji w sądzie.
Skutki gwałtownego osłabienia złotówki odczuli nie tylko eksporterzy zabezpieczający się opcjami. - Wysoką cenę zapłacili również importerzy kupujący z wydłużonym terminem płatności - zauważa Maciej Widera, prezes Wakpolu.
Z powodu grypy
Kolejnym, nie występującym wcześniej, problemem jest zaniepokojenie konsumentów wywołane świńską grypą. Mimo że nie wywołała ona takiej paniki, jak ptasia odmiana choroby, to jednak miała negatywne przełożenie na realną gospodarkę. Trzeba podkreślić, że według oświadczeń FAO, WHO i OIE zgodnie ze stanem wiedzy na dziś wirus grypy A/H1N1 nie przenosi się na ludzi przez jedzenie mięsa wieprzowego poddanego obróbce ani produktów żywnościowych otrzymywanych ze świń. Jednak medialny szum wokół nowej grypy wpłynął na strach konsumentów przed wieprzowiną. Zagrożenie epidemią wpłynęło także na wprowadzenie zakazów wwozu mięsa wieprzowego przez niektóre państwa. Dla polskich eksporterów czasowo zamknięta była Białoruś.
Z powodu kosztów
Na popyt wpływa nie tylko nowa grypa. -Siła nabywcza maleje również ze względu na ubożenie społeczeństwa. Bezrobocie wzrasta. Te czynniki sprawiają, że w najbliższym czasie z popytem może być jeszcze gorzej -ocenia Joachim Nowak, prezes Pamso.
Rozwój przemysłu mięsnego spowalniają podwyżki kosztów produkcji. Wzrost cen energii elektrycznej, gazu i węgla odbił się na wynikach zakładów za pierwsze półrocze. Dodatkowo ceny podnieśli dostawcy surowców, opakowań, osłonek oraz przypraw. - Obecne ceny wyrobów gotowych są wyższe o ok. 5-10 proc. w stosunku do roku ubiegłego - mówi Ryszard Smolarek, prezes Łmeat-Łuków.
To wszystko sprawia, że branża mięsna po raz kolejny znalazła się w trudnej sytuacji. - Obroty są dobre, ale zyskowność słaba - zauważa Józef Konarczak, prezes ZM Konarczak. Nadchodzące miesiące dla wielu zakładów, szczególnie średnich, mogą oznaczać zakończenie działalności. W najgorszej sytuacj i znaj dą się firmy, które ostatnio rozpoczęły duże inwestycje lub są obciążone znacznymi kredytami. - Mam nadzieję, że skala upadłości nie będzie zbyt duża i uda nam się to przetrwać. Mam również nadzieję, że nasi producenci nie stracą ducha walki - mówi Wiesław Różański, prezes Unii Producentów i Pracodawców Przemysłu Mięsnego.
Bardzo trudno oszacować, kiedy może dojść do poprawy sytuacji w branży mięsnej. - Na pewno konieczne będzie zwiększenie dostępu do kredytowania - zauważa Rafał Oleszak, wiceprezes PKM Duda. Niestety, nic nie zapowiada, żeby w tej kwestii najbliższe miesiące przyniosły zmianę na lepsze. Co prawda z raportu Coface Country Risk 2009, obejmującego pierwsze pięć miesięcy 2009 roku, wynika, że problem nieregulowania w terminie należności dotyczy tylko 7 proc. przedsiębiorstw działających na rynku mięsa.
Jednak w branży mówi się, że w III i IV kwartale upadłości może być znacznie więcej.
Z powodu bankructwa
Kryzysu nie wytrzymają w pierwszej kolejności gorzej zarządzane zakłady, które zbyt optymistycznie podeszły do okresu wzrostu gospodarczego, inwestując w nowe technologie i poprawę warunków sanitarnych, a nie biorąc pod uwagę tego, że czas prosperity kiedyś się skończy. Jednak trudności nie ominą również firm, które pod względem operacyjnym dobrze sobie radzą. Już teraz spółki generujące zyski muszą ostro ciąć koszty i walczyć o jak największą efektywność. Poprawa rentowności, jeżeli przetrwają dekoniunkturę, może zaprocentować w przyszłości, w myśl zasady "co nas nie zabije, to nas wmocni".
Zdaniem Leszka Czemiela, prezesa zakładów mięsnych PMB, upadki firm mięsnych, choć dla nikogo nie są przyjemne, w dłuższym czasie będą miały pozytywny wpływ na polski rynek. - Od dawna specjaliści alarmowali, że trzy tysiące zakładów to stanowczo za dużo jak na skalę krajowego popytu - podkreśla Czemiel. W jego ocenie kryzys to nie czas na eksperymentowanie w nowych segmentach. Jeśli dany zakład jest świetny w tanich wędlinach, powinien się w nich specjalizować. Jeśli inny znany jest z konserw, to niech się skupi właśnie na nich.
Niektóre zakłady nie wytrzymują presji ze strony udziałowców lub banków i chcąc na siłę wykazać obroty, sprzedają produkty we wszystkich kategoriach, często po cenach dumpingowych. Tak można wegetować przez miesiąc, może dwa, ale w końcu i tak doprowadzi to firmę do upadku. - Niestety, jeszcze zbyt mało polskich przedsiębiorców zdaje sobie sprawę z tego, że sprzedaż poniżej kosztów produkcji nie przyniesie im oczekiwanego sukcesu - ubolewa prezes PMB.
Z braku konsolidacji
Zdaniem Marka Piątkowskiego, prezesa Mispolu, czynnikiem, który mógłby naprawić sytuację w branży mięsnej, jest konsolidacja. - Korzystne byłoby również powstawanie dużych hodowli, aby wprowadzić większą stabilizację i przewidywalność na tym rynku - podkreśla Piątkowski.
Kryzys sprzyja konsolidacji. W branży pojawia się wiele ofert sprzedaży zakładów, które znalazły się na granicy bankructwa. Liderzy rynku mięsa nie wykluczają przejęć. - Z drugiej strony na rynku brak w tej chwili wolnych środków, koniecznych na zakup oraz poprawę sytuacji finansowej przejmowanych zakładów - mówi wiceprezes PKM Duda. - Na dłuższą metę konsolidacja branży mięsnej w Polsce jest jednak nieunikniona i obecny kryzys przyczyni się do eliminacji najsłabszych firm z rynku - dodaje.
O konsolidacji myślą też przedstawiciele sektora wołowiny. - Wnioskowaliśmy do Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi o zmiany w PROW 2007-13, które jeśli zostaną wprowadzone, pozwolą na ułatwienie konsolidacji - zaznacza Jerzy Wierzbicki, prezes Polskiego Zrzeszenia Producentów Bydła Mięsnego. - Uzyskaliśmy poparcie gremiów społecznych dla złożonych propozycji. Liczymy na przychylność kierownictwa resortu.
Dobry przykład dają firmom organizacje branżowe. Związek Polskie Mięso i Stowarzyszenie Rzeźników i Wędliniarzy RP podjęły decyzję o połączeniu i powołaniu Polskiej Federacji Branży Mięsnej. Od 1 lipca działa ich wspólny zarząd. - Od dawna byliśmy za tym, żeby prowadzić z SRW wspólne projekty. W ten sposób zwiększymy skuteczność naszych działań - mówi Witold Choiński, prezes Związku Polskie Mięso.
Kryzys ma zawsze dwa oblicza i choć wywołuje panikę, jest też impulsem do działania. Wydaje się prawdopodobne, że mądrze zarządzane zakłady mięsne wyj dą z niego jeszcze bardziej umocnione. Poza tym, w porównaniu z innymi gałęziami gospodarki dotkniętymi spowolnieniem gospodarczym, przemysł spożywczy nie wypada najgorzej. Pozostaje liczyć na to, że, mimo trudnych warunków, branża mięsna nie zrezygnuje z innowacyjności. Odważne kroki w czasie dekoniunktury mogą się opłacić - podczas kryzysów rodziły się największe fortuny.
Łukasz Rawa
Rynek Spożywczy