Kto może mieć własną firmę?
Wielu ludzi marzy o zawodowej i finansowej niezależności, lecz niewielu ma zadatki na prawdziwych przedsiębiorców.
27.09.2010 17:11
To, że się wkurzyłeś na szefa, jest zbyt słabym powodem, by zakładać własny biznes. Wielu ludzi marzy o zawodowej i finansowej niezależności, lecz niewielu ma zadatki na prawdziwych przedsiębiorców. Pamiętaj o tym, zanim rzucisz dyrektorowi na biurko wypowiedzenie i pójdziesz zarejestrować firmę.
Chcesz usłyszeć plan na karierę jednego z najbardziej znanych prezydentów amerykańskich? Abraham Lincoln, przedstawiany popularnie z czarną brodą, czarnym frakiem i czarnym melonikiem, powiedział kiedyś, że każdy Amerykanin winien być najemnym pracownikiem na początku swojej pracy, później pracować samodzielnie we własnej firmie, a następnie tak ją rozwinąć, aby móc zatrudniać innych ludzi, by pracowali dla niego.
To naprawdę niezły plan
Najpierw dostajesz pieniądze za to, żeby się czegoś nauczyć. Żeby zostać specjalistą w jakiejś dziedzinie lub w jakiejś działalności. Potem dokonujesz przedsiębiorczego skoku i przechodzisz na swoje. Możesz robić to samo co w pracy za pieniądze, możesz robić coś co cię naprawdę interesuje. Potem dokonujesz menedżerskiego skoku i zatrudniasz pracowników. Możesz stopniowo wychodzić z biznesu, cieszyć się pieniędzmi i czasem wolnym. Możesz dalej pracować w firmie i mieć oko na wszystko.
Romantyczna wizja przedsiębiorczego skoku wciska nam w głowy obraz, że z dnia na dzień porzucamy etat, zakładamy firmę, wdrażamy produkt na podstawie notatek pisanych nocami na kolanie, liczymy miliony. Tak mówią o biznesie ci, którzy do tej pory szczęśliwie uniknęli bankructwa i załamania nerwowego.
Jeśli gdzieś w twojej głowie mieszka sobie cichutko taka romantyczna wizja, warto ją zweryfikować, zanim podejmiesz jakieś wiążące decyzje.
Dobre chęci to za mało
- Często czytam w różnych poradnikach: masz dobry pomysł, załóż własny biznes. Takimi bałamuctwami raczy się zwłaszcza młodych ludzi, którzy dopiero szukają swojej drogi w życiu – mówi Jacek Santorski, psycholog biznesu. – Tymczasem wizja to zaledwie jeden z trzech warunków osiągnięcia sukcesu w interesach. Bez determinacji i umiejętność budowania kontaktów nic nie osiągniemy.
No dobrze – ale pomysł na biznes też jest ważny. Można go znaleźć, odpowiadając sobie na trzy proste pytania. Po pierwsze – w czym mogę być „najlepszy na świecie”? A więc jakie są moje talenty, unikalne predyspozycje i umiejętności wyróżniające mnie na tle innych? Po drugie – co mnie w życiu naprawdę „kręci”? Do czego podchodzę z entuzjazmem, zachwytem i wewnętrzną motywacją? Po trzecie – które z tych rzeczy potrafię dobrze sprzedać? W ten sposób zdołamy określić przestrzeń, w której przecinają się nasze zdolności, pasje i potrzeby rynku. Na ten obszar powinniśmy skierować 80-90 procent swojej energii i uwagi.
Powyższe pytania składają się na tak zwaną zasadę jeża, którą sformułował Jim Collins, konsultant i były wykładowca problematyki biznesu na Uniwersytecie Stanforda. Naukowiec podzielił menedżerów i przedsiębiorców na dwie grupy: rozkojarzone i zmierzające do bardzo różnych celów lisy oraz prostolinijne i skoncentrowane tylko na jednej rzeczy jeże. Badając amerykańskie firmy, profesor doszedł do wniosku, że w życiu i biznesie najwięcej, zwłaszcza na dłuższą metę, osiągają jeże. Są one może nawet mniej błyskotliwe i sprytne, za to zdeterminowane i całkowicie zorientowane na osiąganie wyników.
Koncentracja na celu
- Kluczem do sukcesu jest koncentracja na tzw. przewagach konkurencyjnych – potwierdza Jacek Santorski.
Tymczasem wielu konsultantów przekonuje, że dziś w biznesie zwyciężają surferzy. To znaczy ci, którzy mają sto pomysłów na minutę i w każdej chwili potrafią zmienić kurs.
- Takie podejście jest już passé – stwierdza Santorski. – Bo surferów słusznie podziwia się za polot, fantazję i odwagę, ale nie zawsze można na nich polegać. Bywają skrajnie niesolidni, niedojrzali i nieodpowiedzialni. A ludzie z syndromem Piotrusia Pana nie nadają się do biznesu. Chyba że mają obok kogoś, kto ich przez cały czas dyscyplinuje.
Poza tym – jak trafnie zauważył Paul Arden, były dyrektor kreatywny agencji Saatchi & Saatchi – nadmierna pomysłowość ma również swoje minusy. Zbyt łatwo jest porzucić jedną wizję dla następnej, która wydaje się bardziej atrakcyjna. Lepiej mieć mniej koncepcji biznesowych, ale realizować je najlepiej, jak się potrafi.
Wytrwałość to kolejny warunek osiągnięcia biznesowego sukcesu. Rzadko kiedy udaje się nam od razu przekonać rynek do swojego produktu, usługi, pomysłu. Trzeba próbować, próbować i jeszcze raz próbować. Kto rezygnuje zbyt szybko, do niczego w życiu nie dojdzie, choćby miał najlepszy pomysł, niespotykany talent i najwyższy iloraz inteligencji.
- Czytałem o naukowcu, który pierwszy sformułował teorię ewolucji. Tyle że to Darwin z uporem maniaka popularyzował tę koncepcję w świecie, narażając się na niepoważne traktowanie przez współczesnych – podkreśla Jacek Santorski. – Podobnie było z Edisonem. Nie wszystkie wynalazki, które jemu przypisujemy, są rzeczywiście jego autorstwa. Ale to on miał tyle przytomności, by zauważać cudze genialne pomysły i tyle determinacji, by wcielać w życie.
Sprzedajemy przede wszystkim siebie
- Edison, Darwin i inni wizjonerzy umieli też znaleźć ludzi, którzy podzielali ich sposób patrzenia na świat – dodaje Grzegorz Turniak, ekspert ds. networkingu (budowy sieci kontaktów zawodowych i prywatnych. – A dlaczego dla przedsiębiorcy tak ważne są relacje? Ponieważ sprzedaje on przede wszystkim siebie. Swoją markę, swoją reputację, swoje dobre imię.
Jeśli zlekceważymy to, jak nas widzą inni, jak się z nami czują i jaki ślad zostawiamy w ich umysłach i sercach, możemy zapomnieć o zyskach. Gdy konkurencja ma porównywalne produkty czy usługi, jakość relacji z klientem jest decydująca.
Mirosław Sikorski