Kto może zabić karpia?
Osoba, która będzie w sklepie lub na targowisku zabijać i patroszyć świąteczne karpie, powinna przynajmniej mieć wykształcenie zasadnicze, informują inspektorzy weterynarii.
15.12.2009 | aktual.: 16.12.2009 11:32
Osoba, która będzie w sklepie lub na targowisku zabijać i patroszyć świąteczne karpie, powinna przynajmniej mieć wykształcenie zasadnicze, informują inspektorzy weterynarii. Główny Lekarz Weterynarii przygotował nawet specjalne zalecenia związane z świątecznym uśmiercaniem ryb.
Według zaleceń, zabicie ryby powinno się odbywać tylko poprzez uderzenie w głowę. Bezwzględnie nie mogą przyglądać się temu dzieci. Dlatego w punktach sprzedaży, powinny być wydzielone specjalne miejsca (może znajdować się ono za parawanem), gdzie karp będzie uśmiercany. Żywych ryb nie wolno wkładać do foliowych woreczków i nie można ich trzymać w małych basenach. Takie zasady wynikają ze znowelizowanej ustawy o ochronie zwierząt. Dokument, w którym Generalny Lekarz Weterynarii apeluje o bezwzględne przestrzeganie przepisów, dotarł już do wszystkich wojewódzkich oddziałów (można się z nim zapoznać też na stronie internetowej Generalnego Lekarza Weterynarii). Inspektorzy zaś, jeśli stwierdzą nieprawidłowości w uboju lub transporcie ryb, mogą wypisać mandaty.
- Ubój ryb musi się odbywać w warunkach, jakie obowiązują w przypadku uśmiercania zwierząt. Zgodnie z przepisami, nie może się tym zajmować przypadkowa osoba. Generalny Lekarz Weterynarii zaleca, żeby uśmiercaniem karpi zajmowały się osoby pełnoletnie i posiadające przynajmniej wykształcenie zasadnicze zawodowe. To może być kontrowersyjne, bo niekiedy rolnicy czy hodowcy ryb nie legitymują się wykształceniem zasadniczym i z pewnością nikt nie będzie ich karał, ale inspektorzy będą badać czy taki rolnik ma uprawnienia do hodowli ryb. Z kolei w profesjonalnej rzeźni, osoba uśmiercająca zwierzęta, musi mieć odpowiednie kwalifikacje. Tu należy szczegółowo sprawdzać, czy rzeźnik ma świadectwo ukończenia szkoły i tym samym, czy potrafi wykonywać zawód - mówi Henryk Jaworski, weterynarz z Gdańska.
Krzysztof Grochowski, który na gdańskim targowisku ma stoisko rybne i w przyszłym tygodniu będzie na nim sprzedawał ryby, jest zdziwiony nowymi zasadami.
- W sumie mam zrobioną zawodówkę. Uczyłem się na kucharza, ale ostatecznie wziąłem się za handel. Nie wiem jednak, czy te przepisy będą respektowane, bo tu wiele osób handlujących ma tylko wykształcenie podstawowe. Dla mnie trochę to brzmi jak martwy przepis. Ale jestem za inspekcjami. Rzeczywiście cuda się dzieją z tymi rybami. Ja zabijam na miejscu, mam duży basen napowietrzany, ryby nie cierpią. Nie sprzedaję żywych w foliówkach. A wiem, że wiele osób, tu na targu, sprzedaje. Weterynarze powinni się nimi zająć – mówi Krzysztof Grochowski, handluje m.in. rybami od 2 lat.
Swego zadowolenia z zapowiadanych inspekcji nie kryją ekolodzy, którzy co roku przed świętami manifestują w obronie niehumanitarnego zabijania ryb.
- Ja nie zabijam ryb, kupuję już przetworzone. Uważam, że te zapowiedzi weterynarzy to i tak mało, bo nie wiadomo, jak będzie z egzekwowaniem przepisów, to jednak dobry krok. Karp jest żywą istotą jak kot czy pies, nie rozumiem ludzi, którzy żywą rybę niosą w foliowym worku, potem męczą ją w wannie, żeby na koniec zabić. To straszne.. Uważam, że przepisy powinny być bardziej restrykcyjne, jeżeli już, to zabijaniem powinny się zajmować wyłącznie licencjonowani hodowcy. Na pewno nie powinni do tego używać drewnianej pałki, są przecież jakieś paralizatory. Wydaje mi się, że na wsiach, zwierzęta nadal są bezkarnie mordowane – mówi Anna Rogulska, należy do stowarzyszenia Klub Gaja.
Krzysztof Winnicki