Kto spóźnia się do pracy najczęściej?

Pracownicy przychodzą do pracy jak im się podoba. Chociaż w firmie mają być o 8, dziwnym trafem są 20 minut później. Prawda jest taka: spóźniamy się do pracy na potęgę.

Kto spóźnia się do pracy najczęściej?

21.07.2009 | aktual.: 08.11.2010 10:47

Wielu podwładnych traktuje ustaloną godzinę rozpoczęcia pracy w sposób orientacyjny, umowny. To godzina, o której mniej więcej powinnyśmy być pracy. Mniej więcej, czyli później. Praca rozpoczyna się o 8, to znak, że pracownik przekroczy próg firmy 20 minut później. Niektórzy przełożeni to tolerują, bo wiedzą, że i tak niedługo będą wymagać od pracownika więcej wysiłku i być może pracownik będzie musiał pracować po godzinach lub przychodzić do pracy wcześniej. Są też tacy pracodawcy, którzy nie widzą spóźnień lub nie chcą ich widzieć. Są jednak firmy, w których punktualność jest bezwzględnie wymagana. Oto co nam odpowiedzieli przedstawiciele różnych branż.

1-2 godziny Jacek, prawnik z Gdyni

- Pracuję w prywatnej kancelarii, jestem obrońcą. Przyznam, że do kancelarii rzadko przychodzę na wyznaczoną godzinę, na godzinę 9 przychodzi tylko sekretarka. Ja różnie, czasem godzinę później, czasem 2 godziny później. Ale na umówione spotkanie staram się przyjść punktualnie. W naszej branży to niestety norma, czasem na rozprawę czekam kilkanaście minut. Z drugiej strony, dużo pracuję w domu, czasem w weekendy. Mogę powiedzieć, że chociaż się spóźniam, to pracuję po kilkanaście godzin na dobę – twierdzi Jacek Wolański.

3 godziny Tomek, dziennikarz prasowy z Warszawy

- Wiadomo, że przedstawiciele wolnych zawodów mają nienormowany czas pracy. Pracują w domu albo po nocy. Staram się przychodzić na kolegium redakcyjne punktualnie. Na umówione spotkania muszę się stawić. Zdarzyło mi się spóźnić ponad 3 godziny na rozmowę z ministrem z poprzedniego rządu. Nie moja wina, nie mogłem dojechać. Zadzwoniłem i przeprosiłem, ale niedoszły rozmówca bardzo się zdenerwował i już nie chciał ze mną rozmawiać. No cóż i tak się zdarza. Gorzej mają pracujący w redakcjach radiowych lub telewizyjnych. Kiedyś mój kolega, znany dziennikarz radiowy zaspał i chociaż biegł i jechał taksówką spóźnił się na swoją audycję. Wbiegł do radia mokry od potu na kilka minut przed zakończeniem swojego programu. Ale w jego przypadku to jedyne tak spektakularne spóźnienie – opowiada Tomek, dziennikarz prasowy.

10 minut Bartek, zastępca kierownika supermarketu

- To prawda spóźniam się z premedytacją. Ale nie potrafię tak ułożyć sobie czasu rano, by wychodzić równo o konkretnej godzinie. Nie jestem przecież automatem. Spóźniam się codziennie kilka minut. Nie widzę w tym nic złego, bo wyrabiam się w pracy. To, że jestem w firmie 10 minut później w niczym nie przeszkadza. Mój szef ani razu nie zwrócił mi uwagi – mówi Bartek, jest zastępcą kierownika w jednym z sieciowych supermarketów.

Kilkanaście minut Weronika, architekt

- W naszym biurze architektonicznym nie punktualność jest istotna, tylko to czy wyrabiamy się z pracą. Liczy się efekt. Często siedzę w domu nad projektem nawet do bardzo późnych godzin nocnych. Rano nie mogę się dobudzić. Często spóźniam się kilkanaście minut, bo po prostu zasypiam. Ale pracę wykonuję terminowo – twierdzi Patrycja Tylka, z firmy Maxprojekt.

Kilkadziesiąt minut Ireneusz Dembicki, lekarz w gdańskim szpitalu

- Niestety wielu lekarzy pracuje w kilku miejscach. Takie są realia. Choroba chorobie nie jest równa. Zdarza się, że badam pacjenta pięć minut, zdarza się, że pół godziny. Prywatną praktykę prowadzę w te dni, w których mam wieczorny dyżur w szpitalu. Często się spóźniam, jestem przemęczony. Kiedyś próbowałem to tłumaczyć zdenerwowanym pacjentom. Mówiłem im, że mało zarabiam. Praktykę mam na drugim końcu miasta i po prostu czasem nie udaje mi się dojechać na czas do szpitala - mówi Ireneusz Dembicki.

Niektórzy pracownicy wyjaśniają, że czasem po prostu muszą się spóźnić. Zdarza się, że spóźnienie ukrywają przed szefem.

"Po prostu muszę się spóźniać"
Maria, magazynierka

- Pracuję od ósmej do szesnastej. Cały dom jest na mojej głowie. Kiedy mam iść opłacić rachunki, kiedy załatwić jakieś urzędowe, czy bankowe sprawy? Załatwiam je rano, przed pracą. Zawsze wtedy się spóźniam, ale co mam zrobić? Nie będą brać urlopu za każdym razem, gdy idę do banku. Staram się ukryć spóźnienie. Kryje mnie koleżanka z pracy, mówi że jestem w toalecie albo poszłam do innego działu coś załatwić. Niestety, gdy raz próbowałem powiedzieć, że się spóźnię, szef zrobił mi awanturę. Wykrzykiwał, że nic go nie obchodzą nasze prywatne sprawy – mówi Maria, pracuje w jednym z warszawskich supermarketów jako magazynierka.

Ci, którzy się nie spóźniają

Zgodnie z przepisami, szefowie mogą upomnieć spóźniającego się pracownika. Czy jednak tak robią? Wielu szefów nie wyciąga żadnych konsekwencji. Chyba że charakter pracy bezwzględnie wymaga, by podwładny się nie spóźniał.

- Punktualność jest jednym z wymogów, jeśli chce się pracować jako maszynista pociągu. Wiadomo, że nie może być tak, że pracownik będzie sobie przychodził do pracy, kiedy będzie chciał i uruchomi pociąg wtedy, kiedy przyjdzie mu na to ochota. Za niepunktualność pracownik może nawet pożegnać się z etatem, o ile oczywiście to jego wina – twierdzi Piotr Wlach, dyspozytor ruchu w Katowicach.

Andrzej Komasa jest telepracownikiem, przygotowuje oprogramowanie dla jednej z firm. Mówi, że zdarza mu się pracować z łóżka. Twierdzi, że miał problemy ze zmotywowaniem się do pracy.

- Bardzo odpowiada mi ta praca. Od niedawna pracuję z domu. Moja firma zmieniła siedzibę, musiałbym się przenieść do innego miasta. Szef powiedział, że nie ma problemu, mogę pracować z domu. Musiałem się przestawić. Na początku brakowało mi motywacji, nie mogłem się zabrać do pracy, odkładałem obowiązki albo wymyślałem co muszę zrobić w domu. Mówiłem sobie, że posprzątam, a dopiero później włączę komputer. Moja efektywność spadła. Określiłem sobie sam żelazny ramy czasowe, kiedy pracuję. Teraz moja praca różni się tylko tym, że wykonuję ją w domu, czasem z kanapy albo leżaka na balkonie – mówi Komasa.
Krzysztof Winnicki

Kilka rad jak walczyć ze spóźnieniami

• jeśli dojdziesz do wniosku, że Twoje spóźnianie wynika z tego że nienawidzisz pracy którą wykonujesz, rzuć ją i znajdź inną - taką do której nie będziesz się spóźniał.
• jeśli masz budzik z funkcją drzemki z której korzystasz zbyt często - wyrzuć go
• kup najbardziej denerwujący budzik i ustaw go jak najdalej od łóżka (działa idealnie jeśli śpisz na antresoli i aby wyłączyć budzik musisz zejść po drabinie)
• dobrą metodą jest nastawianie zegarka kilka minut do przodu. Niestety, habituacja następuje dość szybko (około dwóch tygodni) aby więc metoda działała, trzeba co jakiś czas zmieniać ustawienia zegarka - raz do przodu, raz do tyłu. Jeśli Twój zegarek będzie pokazywał późniejszą niż w rzeczywistości godzinę, zazwyczaj stres związany z ryzykiem spóźnienia będzie na tyle duży że i tak się nie spóźnisz.
• jeśli spóźniasz się do pracy, ustaw sobie dwa budziki - jeden na godzinę w której wstajesz, drugi na godzinę w której musisz wyjść z domu. Nawet jeśli zamarudzisz w łazience, twój drugi budzik przypomni Ci że masz już wyjść.
• jeśli Twoje spóźnienie wynika z zasypiania, poproś kolegę z pracy aby dzwonił do Ciebie co rano i budził Cię do pracy. (Oczywiście to musi być dobry kolega - nikt inny nie zgodzi się na taki układ)
• jeśli pieniądze są dla Ciebie ważne, wyznacz sobie karę finansową za spóźnienie. Pieniądze przekazuj po miesiącu na schronisko bądź cokolwiek innego. W biurze metodę tą można zastosować wśród pracowników zbierając na imprezę firmową (nie martw się, nie będą spóźniać się specjalnie - wprawdzie będą chcieli by w puszcze było dużo kasy, ale nie koniecznie ich własnej).

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (89)