Kto zapłaci za słowa Marka Belki?
Marek Belka, prezes NBP i jeden z bohaterów afery taśmowej przeprosił za język, którym posługiwał się w trakcie rozmowy z ministrem Sienkiewiczem i inwektywy pod adresem RPP. Problem w tym, że słownictwo szefa banku centralnego może odbić się na polskiej gospodarce, a Kowalskiego uderzyć po kieszeni.
Agencja Reutera zwraca uwagę, że choć w Polsce na tle wielu skandali, afera taśmowa została przyjęta dość łagodnie, to jej wydźwięk międzynarodowy może być poważniejszy. Zdaniem zagranicznych inwestorów nawet jeśli Marek Belka utrzyma się na stanowisku, to wiarygodność NBP jako niezależnego ciała stojącego na straży gospodarki doznała uszczerbku.
Niekorzystny przekaz, który poszedł w świat, może odbić się na kondycji złotego. Już w poniedzialek obserwowaliśmy, jak złoty osłabiał się względem wszystkich głównych walut.
Czytaj także: Belka i Sienkiewicz dokopali złotemu »
- Publikacja taśm może zmniejszyć poziom zainteresowania Polską w kontekście inwestycji zagranicznych w Polsce. Ten spadek zaufania, powodujący deprecjację złotego powinien mieć jednak charakter krótkoterminowy - ocenia Monika Krzywda, analityk Akcenty. - Notowania polskiej waluty w najbliższych dniach będą zależne od skali negatywnych reakcji opinii publicznej - dodaje.
Osłabienie naszej waluty to zła wiadomość dla wszystkich wybierających się na zagraniczne wakacje i robiących zakupy w obcych walutach, ale przede wszystkim dla spłacających kredyty walutowe. Kredytobiorcy na słowach Marka Belki przejadą się podwójnie. Mogą bowiem zapomnieć o szybkiej obniżce oprocentowania kredytów.
Zdaniem Antona Hausera z Erste prawdopodobieństwo obniżki stóp procentowych zmniejszyło się, ponieważ Rada Polityki Pieniężnej będzie chciała zaakcentować swoją niezależność od prezesa NBP. Opinię analityka zacytowała agencja Bloomberga, jedno z najważniejszych źródeł danych finansowych na świecie.
- Mamy oczywiście tą pieprzoną Radę Polityki Pieniężnej... - powiedział Marek Belka w trakcie rozmowy upublicznionej przez tygodnik "Wprost". Agencja Reutera wypowiedź tę przetłumaczyła nieco dosadniej: "Of course, we have this fucking Monetary Policy Council" i taki przekaz poszedł w świat. Prezes NBP tłumaczył się ze swoich słów na antenie TVN. Waszym zdaniem wypadł przekonująco?