Kwota wolna w górę. PiS spełnia obietnicę z kampanii wyborczej
Miało być w ciągu pierwszych 100 dni, będzie po prawie 2,5 roku rządów. Wicepremier Morawiecki zapowiedział, że kwota wolna w przyszłym roku zostanie podniesiona do 8 tys. zł. Pokazujemy, co to oznacza w praktyce dla Polaków.
28.08.2017 | aktual.: 28.08.2017 14:36
- Już dzisiaj chcę powiedzieć, co przede wszystkim zrobimy w czasie pierwszych stu dni naszych rządów. (…) Po trzecie, podniesienie do ośmiu tysięcy złotych kwoty wolnej od podatku - mówiła w swoim expose premier Beata Szydło.
Co prawda nie 100, a 775 dni zajęła partii rządzącej realizacja tej obietnicy, ale wreszcie się udało. Kwota wolna ma w przyszłym roku wynieść 8 tys. zł.
Tyle że nie dla wszystkich. Rząd uznał bowiem, że należy się ona tylko najbiedniejszym. I rzeczywiście - ci, którzy w ciągu roku zarobią mniej niż 8 tys. zł - podatku nie zapłacą.
W przypadku tych z wyższymi dochodami kwota wolna stała się znacznie bardziej skomplikowana w obliczeniach. Wcześniej wszystko było jasne - każdy odliczał od podatku kwotę 556,02 zł. Zarobek do 3091 zł był więc zwolniony z daniny publicznej.
Teraz tak łatwo już nie jest. Do 8 tys. zł problemu jeszcze nie będzie - kwota zmniejszająca podatek wyniesie 1440 zł.
Schody zaczynają się później. Wicepremier Morawiecki zapowiedział również podniesienie progu, do którego kwota ta będzie się zmniejszała. Do tej pory było to 11 tys. zł. W przyszłym roku ma to być 13, może 14 tys. zł. Przyjmijmy bardziej optymistyczny wariant. Co to oznacza w praktyce?
Tyle, że wraz ze wzrostem dochodów podatek będzie pomniejszany o coraz niższą kwotę. Żeby ją obliczyć, przyda się specjalny wzór, który opublikuje resort finansów. Przy limicie 14 tys. zł będzie on naszym zdaniem wyglądał następująco: 1440 - 883,98 x (dochód - 8000)/6000.
Gdy dochody sięgną wspomnianych 14 tys. zł, to kwota wolna będzie wynosiła 3091 zł, tak jak przez wiele lat poprzedzających rządy PiS. Podatek pomniejszymy więc o 556,02 zł.
Kwota ta nie zmieni się aż do osiągnięcia tzw. progu podatkowego, czyli dochodu w wysokości 85 528 zł rocznie. Wtedy znowu zacznie ona spadać, aż osiągnie zero przy dochodach rzędu 127 tys. zł.
Nie wiadomo, czy ta ostatnia granica ulegnie zmianie w 2018 roku. Wicepremier Morawiecki nic na ten temat nie powiedział.
Jednak samo podniesienie limitu z 11 do 14 tys. zł nie pozostanie obojętne dla wspólnej kasy. - To kolejny koszt dla budżetu powyżej miliarda złotych - szacował Mateusz Morawiecki przy okazji rozmowy o przyszłorocznym budżecie.