Liczy się doświadczenie czy wykształcenie?
Żeby w życiu coś osiągnąć, trzeba jak najszybciej rozpocząć karierę, a o wykształceniu pomyśli się później. Tak mówi wielu pracowników.
05.05.2010 | aktual.: 05.05.2010 11:34
Żeby w życiu coś osiągnąć, trzeba jak najszybciej rozpocząć karierę, a o wykształceniu pomyśli się później. Tak mówi wielu pracowników. Pracodawcy przyznają, że chcą mieć przede wszystkim doświadczonych podwładnych - takich, których nie trzeba uczyć wszystkiego od podstaw. Co więc bardziej opłaca się w Polsce - doświadczenie czy wykształcenie?
Wielu młodych ludzie woli iść wcześniej do pracy, by jak najszybciej wejść na rynek pracy, zarabiać i mieć co wpisać do CV. Niektórzy twierdzą nawet, że studia dzienne to dla nich strata czasu. Lepiej pracować, a dyplom zrobić zaocznie, wieczorowo lub gdy już osiągnie się stabilizację w firmie.
- Liczą się pieniądze i tyle. Nie mam ambicji, by nabyć ogromną wiedzę dla samej wiedzy. Studia są po to, by zdobyć zawód. Jeśli jednak dobrą pracę można zdobyć bez wykształcenia, nie widzę potrzeby, by siedzieć na wykładach - mówi studentka prywatnej wyższej uczelni ekonomicznej w Trójmieście.
Szefowie potwierdzają. Wielu z nich mówi, że liczy się to, jak osoba pracuje, a nie jakie ma "papiery".
- Wszystko zależy od rodzaju firmy i tego jakich pracowników potrzebuje pracodawca. Powiedzmy sobie szczerze, ja do pracy potrzebuję kogoś, kto potrafi wykonywać określone zadania. Muszę przyznać, że absolwentów zatrudniam w ostateczności. Miałem w firmie inżynierów po budownictwie, którzy nie znali podstawowych zasad murarskich. I miałem ludzi po zawodówce, którzy prezentowali wysoki poziom również wiedzy teoretycznej. Z dużym dystansem podchodzę do dyplomów, bo wiem, że teoria to jedno, a praktyka to zupełnie coś innego - mówi Jeremi Gadoś, właściciel firmy budowlanej z Pruszcza Gdańskiego.
Osoby prowadzące rekrutację uważają jednak, że wyższe wykształcenie to dziś minimum, którym trzeba się legitymować. Twierdzą, że nie można stawiać sprawy: albo wykształcenie, albo doświadczenie. Po prostu - trzeba mieć i jedno i drugie.
- Wśród pracodawców, którzy rekrutują do innej pracy niż fizyczna, standardem jest już to, że kandydat ma mieć wykształcenie wyższe. To absolutne minimum, które świadczy również o pewnym obyciu kandydata, jakiejś wiedzy ogólnej. Wśród kilkudziesięciu CV, w których kandydaci legitymują się dyplomem, automatycznie odrzucony będzie kandydat z wykształceniem zawodowym, czy tylko maturą. Ja właściwie nie widzę tu problemu. Kandydat ma mieć wykształcenie i jak najwyższe doświadczenie. Tu wybór jest prosty. Wybieramy kandydata, który ma jak najwyższe kwalifikacje. Najlepiej, gdy kandydat już na uczelni pracował np. jako stażysta, próbował rozkręcić własną firmę. Takie są dziś prawa rynkowe - twierdzi Joanna Podgórska, head hunter, psycholog biznesu.
Ania, która skończyła filologię angielską w ubiegłym roku jest innego zdania. Twierdzi, że zrobiła błąd studiując dziennie i poświęcając się wyłącznie nauce.
- Dziś jestem nauczycielką za 900 zł. I jestem zdruzgotana. Języka nauczyłam się perfekcyjnie już jako nastolatka, wystarczyło zrobić certyfikaty, przeczytać kilka książek. Szkoda czasu na siedzenie w bibliotece. Teraz jestem nauczycielką, nie wykorzystałam szansy. Gdy byłam na studiach, zagraniczna firma proponowała mi pracę, ale ja wierzyłam w ideały, stwierdziłam, że dokończę studia, przeczytam klasyków, zdam egzaminy. Mówiłam to na rozmowie kwalifikacyjnej, osoba rekrutująca powiedziała, że robię wielki błąd. Teraz myślę, że zrobiłam, a rekruter miał rację - twierdzi Anna, absolwentka filologii w Gdańsku.
Tomek, który ma firmę turystyczną, twierdzi, że woli osoby z doświadczeniem, ale wymaga też "pewną wiedzę".
- Podstawy języka angielskiego i jakaś wiedza geograficzna są potrzebne. Chciałbym, żeby kandydat wiedział, gdzie leży Grecja albo Tajlandia. Nie wymagam jednak kierunkowego wykształcenia, ale podczas rekrutacji robię test z wiedzy. Są w nim pytania dotyczące geografii i jest kilka pytań językowych. Pytania w języku angielskim zadaję też na rozmowie kwalifikacyjnej. Ale nie potrzebuję certyfikatów, dyplomów, sam nie mam żadnego, a angielski znam doskonale - mówi Tomasz Pietrysik.
Krzysztof Winnicki