Lidl otwiera 600. sklep. Nie tylko zrobisz zakupy, ale nawet naładujesz samochód
Dwie stacje ładowania aut elektrycznych, zupełnie nowy wystrój sklepu czy alejki szerokie niczym w hipermarkecie - tak wygląda nowy 600. sklep Lidl otwarty w czwartek w Poznaniu. Choć niemiecka sieć robi dziś uroczystą fetę z okazji jubileuszowej placówki, to widać jednak wyraźnie, że wszystkie dyskonty walczą obecnie już głównie na promocje, a nie nowe sklepy.
20.10.2016 | aktual.: 20.10.2016 16:05
Dwie stacje ładowania aut elektrycznych, toalety dla klientów, przewijaki, nowy wystrój i alejki szerokie niczym w hipermarkecie - tak wygląda nowy 600. sklep Lidl otwarty w czwartek w Poznaniu. Choć niemiecka sieć robi dziś uroczystą fetę z okazji jubileuszowej placówki, to widać jednak wyraźnie, że wszystkie dyskonty walczą obecnie już głównie na promocje, a nie na nowe sklepy.
- Lidl to solidny niemiecki czołg, który jedzie wprawdzie powoli, ale bardzo konsekwentnie - mawia o sieci dyskontów konkurencja. Teraz ten "czołg" chce być jeszcze ekologiczny. W otwartym w czwartek 600. sklepie na parkingu umieszczono dwa stanowiska do ładowania samochodów elektrycznych. Te mają być zdolne do naładowania większości tego typu aut. Na dodatek za darmo - sieć od klientów nie będzie pobierać za ładowanie pieniędzy.
To nie jedyne ekologiczne rozwiązanie. Na dachu sklepu umieszczono bowiem specjalne panele fotowoltaiczne, które dostarczać mają prąd. Ogrzewanie pochodzić będzie z pomp ciepła. Latem te same urządzenia będą z kolei wspomagać klimatyzację i chłodzić budynek. Obie instalacje umieszczono w podłodze.
- To nowatorskie rozwiązanie uzupełnione jest o zintegrowany system odzysku ciepła z lad chłodniczych oraz system wentylacji z rekuperacją. Zastosowanie tych rozwiązań pozwala na znaczną redukcję emisji CO2 - informuje Aleksandra Robaszkiewicz, rzeczniczka Lidl Polska.
Zamiast zwykłych żarówek w najnowszej placówce jest tylko oświetlenie LED, a klientów sklep zachęca do przyjeżdżania na zakupy rowerem. Nowy Lidl ma też zupełnie inny wystrój w kolorystyce szaro-czarno-białej. W ten sposób remontowane są też już inne placówki sieci.
Oczywiście okrągła liczba placówek to powód do promocji. Dla tłumu czekającego w Poznaniu pod nowym sklepem przygotowano 600 nagród, w tym bony o wartości 6 tys. zł na zakupy.
Sześćsetny Lidl teoretycznie nie musi robić wrażenia, bo są w Polsce sieci dużo większe. Jednak patrząc na sprzedaż w jednym sklepie, to Niemcy są jednymi z liderów. Dla porównania jedna Biedronka to sprzedaż na poziomie ok. 14,5 mln zł, a Lidl ok. 21 mln zł. Z kolei Netto to tylko 8 mln zł.
Warto też zwrócić uwagę na coraz wolniejszą ekspansję sieci dyskontowych. Zeszły rok Lidl kończył z 580 sklepami, w tym udało się otworzyć więc dotąd tylko 20. Podobnie sytuacja wygląda w Biedronce. Ta w połowie roku miała 2693 sklepy. Do końca czerwca nie dość że otworzyła tylko 40 placówek, to jednocześnie aż 14 zamknęła. Liczba sklepów zwiększyła się więc o zaledwie 26.
Identyczna sytuacja wygląda w Netto. Mariola Skolimowska z biura prasowego sieci przyznaje, że jej firma nie uczestniczy w wyścigu o lokalizacje. A w tym roku liczba nowych sklepów zwiększy się jedynie o kilka. Na koniec 2015 były to 354 placówki, obecnie jest ich 361. Do końca roku powstać ma jeszcze jeden. Także Aldi nie stawia masowo nowych sklepów - obecnie ma ich ok. 110.
Jeszcze parę lat temu prognozowano szybkie złamanie przez dyskonty granicy 4 tys. placówek. Branża o tej liczbie dawno już zapomniała. Dlaczego?
Przede wszystkim częściowo skończyły się atrakcyjne lokalizacje, po drugie rynek się nasycił. Dyskonty w między czasie zaczęły walkę o klienta, która doprowadziła do wojny cenowej. Najbardziej widać tę rywalizację pomiędzy Lidlem i Biedronką. Sklepy robią wszystko, by to u nich zrobić zakupy i nie iść do konkurencji. Stąd w Biedronce pojawiła się akcja ze Świeżakami i karta lojalnościowa, a w Lidlu promocje typu zrób u nas zakupy za 200 zł dostaniesz 30 zł zwrotu.
Jubileuszowych otwarć takich jak to czwartkowe w Poznaniu z tłumami chcącymi wygrać bon na zakupy raczej już nie powinniśmy się więc spodziewać. Natomiast codzienna walka o to, by w świadomości Polaków być uważanym za najtańszą sieć będzie jeszcze długo trwać. Powód? Nikt nie wie jak ją teraz zatrzymać.