Lidl Plus może zamieszać na rynku. Promocje, rabaty, a nawet zdrapki. Jako pierwsi testowaliśmy aplikację
Szykuje się nowa wojna cenowa, a dokładniej promocyjna. Lidl wytacza ciężkie działa przeciwko Biedronce i od kwietnia uruchamia swoją nową aplikację z rabatami - Lidl Plus. Jako pierwsi mogliśmy ją przetestować. Ocena? Jeśli promocji będzie więcej, to będzie to strzał w dziesiątkę.
28.03.2019 | aktual.: 28.03.2019 16:53
Kiedy przy kasie powiedziałem, że chcę skorzystać z rabatów w Lidl Plus, dwie osoby stojące za mną zaczęły pytać: "a co to?", "a gdzie ja to ściągnę?". Odparłem, że ja tylko testuję. Zaczęto więc dopytywać, jak na takie testy się dostać. Popyt na rabaty jest więc olbrzymi.
Jak z jego zaspokojeniem? Lidl wykonał kawał dobrej roboty, bo apka jest rzeczywiście bardzo prosta. Ja, prawie millenials, nie miałem problemu z jej obsługą. Moja babcia, korzystająca tylko z Whatsappa, też nie będzie miała.
Trochę zdziwiło mnie, dlaczego w świecie RODO Lidl chce ode mnie nie tylko imienia i nazwiska, ale i dokładnego adresu zamieszkania, lecz umówmy się, że raczej listami spamować mnie w domu nie będą. Zresztą kolega instalujący apkę na iOS po prostu nic tam nie wpisał, a apka mu działa.
Czas jednak na to, co Polacy kochają i na co wszyscy czekają. Czyli rabaty. Widać wyraźnie, że Lidl nie chce tu dawać prostych promocji rodem z gazetek (te oczywiście można w apce przeglądać). Oferty zniżkowe podzielono na kilka kategorii. Po pierwsze są kupony. Aby zadziałały, trzeba je aktywować. Sieć chce więc, abyśmy byli aktywnymi użytkownikami apki. Czy są atrakcyjne?
Potrafią na pewno o kilka złotych obniżyć cenę produktu. Dziś na przykład o 5 zł mniej można kupić polędwiczkę wieprzową, o 50 proc. tańsza jest druga paczka parówek Pikok, a mleko bez laktozy możemy mieć o 1/3 taniej. Przeceny są więc spore, szczególnie te dotyczące całych kategorii (np. jogurty Pikok minus 30 proc.). Jeśli mieliśmy w planach kupić akurat ten produkt, to zyskujemy.
Podejrzewam, że kupony będą dostosowywane do każdego klienta indywidualnie. A to oznacza, że Lidl będzie sprawdzał, co kupujemy i starał się nam podpowiadać kolejne zakupy. Pytanie, czy produktów, na których sprzedaży im zależy, czy tych, które ja często kupuję?
Na marginesie - w apce można przejrzeć swoje paragony, co moim zdaniem jest prostym, ale bardzo przydatnym rozwiązaniem.
Druga kategoria to "Oferty Lidl Plus" - domyślam się, że każdy klient dostanie tu te same zniżki. Promocje są bowiem na konkretne produkty: kawa Gimoka, kasza bulgur czy ser feta. Oferta nie jest już tak atrakcyjna. Można tu zaoszczędzić od 10 do 20 proc. Dziwi też liczba samych promocji – dziś jest to osiem produktów, dzień wcześniej było ich siedem. Nowe oferty pojawiają się co trzy dni.
Najciekawsza rzecz spotkała mnie jednak po pierwszych zakupach z Lidl Plus, gdy już w domu apka poinformowała mnie, że dostałem zdrapkę. Ciesząc się, że otrzymam minimum 1000 zł na zakupy, szybko machałem po telefonie, by zmazać szare pole. Najpierw ukazało się słowo "Gratulacje", a później informacja, że… dostaję 1 zł zniżki przy zakupie łososia kanapkowego. "Dobre i to" - pomyślałem.
Już bez żartów - muszę pochwalić też Lidl za szybkie wdrożenie usługi w sklepie. Choć apka jeszcze nie działa, to w sklepie kasjerka dokładnie wiedziała, o co chodzi. I wyjaśniła się największa tajemnica Lidla. Nie wiem, czy zauważyliście, ale od mniej więcej roku przy kasach były jakieś dziwne czujniki. Ni to kamery, ni to skanery. Teraz już wiem, że to one właśnie mają sczytywać kod, który wyświetla się w aplikacji.
I dzieje się to błyskawicznie – nawet nie zauważyłem, kiedy sczytało mi kod i przyznało rabat. Na pierwszych zakupach zaoszczędziłem 3 zł i, zamiast 50 zł, zapłaciłem 47. Mało? Dużo? To zależy. W zasadzie nic nie musiałem robić, poszedłem akurat po te produkty, które miałem w promocji.
Sądzę, że klienci Lidla będą zadowoleni. Oczywiście dochodzi tu dodatkowy smaczek w postaci rywalizacji z Biedronką. Największy dyskont w kraju swój program rabatowy ma już od około dwóch lat. Na dodatek prezes Jeronimo Martins, czyli właściciela sklepu, podkreśla, że zamierza dalej walczyć o klienta kolejnymi promocjami.
Ruch Lidla na pewno jest więc nowym polem walki w wojnie cenowej. Trzeba pamiętać, że w przypadku sklepów spożywczych rynek działa na zasadzie: zdobyłeś jednego klienta, to znaczy że twój konkurent właśnie go stracił.
Umówmy się, że nawet największa promocja na cukier w Biedronce nie zmusi nas do jego zakupu, jeśli kupiliśmy go dzień wcześniej w Lidlu. Aplikacja z promocjami ma nas więc zachęcić do kupna 1-2 artykułów ze zniżką, ale przy okazji zrobienia po prostu większych zakupów w sklepie.
Na pewno nowoczesna, atrakcyjna oferta od Lidla to silny oręż w tej cenowej wojnie. Co, ważne wygrywamy na tym my, kupujący.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl