Limity kosztów pożyczek pozabankowych da się obejść. Zapłacą za to jednak klienci

Wprowadzenie limitu kosztów pożyczek pozabankowych spowoduje konieczność obchodzenia przepisów i jeszcze bardziej odbije się na kieszeni klienta - uważa Marek Zuber.

Limity kosztów pożyczek pozabankowych da się obejść. Zapłacą za to jednak klienci
Źródło zdjęć: © Fotolia | K. U. Haussler

16.01.2014 07:30

Jego zdaniem krótkoterminowe, łatwe do uzyskania pożyczki są potrzebne, a skoro banki ich nie oferują, to nie można ograniczać innych instytucji, które oferują takie usługi. Czym innym jest nadzór nad działalnością parabanków, a czym innym blokowanie możliwości legalnego pożyczania pieniędzy – przekonuje ekonomista.

– Wprowadzenie limitu kosztów pożyczek oznaczać zwiększone koszty dla klienta, bo będzie trzeba obchodzić prawo, a obchodzenie prawa jak wiadomo kosztuje – mówi Newserii Biznes Marek Zuber, ekonomista. – A że uda się, nie mam co do tego wątpliwości, bo każde prawo tego typu, nie tylko w Polsce, lecz także na świecie, jest obchodzone.

Ministerstwo Finansów w propozycjach regulacji rynku pożyczek pozabankowych chce m.in. wprowadzić rejestr firm pożyczkowych oraz obowiązek wpisywania udzielonych pożyczek do zewnętrznych baz danych. Resort chce także wprowadzić 50-proc. limit kosztów pożyczek, co budzi największe kontrowersje.

Zdaniem Zubera, wprowadzenie takiego ograniczenia przyniesie skutek odwrotny do zamierzonego. Będzie więcej szarej strefy, a legalnie udzielane pożyczki mogą zostać obudowane dodatkowymi konstrukcjami umownymi, których celem będzie obejście limitów kosztowych. To z kolei spowoduje, że te pożyczki będą jeszcze droższe dla klienta.

– Wszelkie tego typu ograniczenia po prostu się nie sprawdzą, bo znamy powiedzenie Polak potrafi i wiemy, że on wielokrotnie udowadniał, że potrafi. Nie ograniczymy w praktyce tego kosztu, a będziemy powodowali tylko niepotrzebne kombinacje i jeszcze większy wzrost kosztów – przekonuje ekonomista.

Wyjaśnia, że sposobów na pożyczanie pieniędzy pomimo limitów jest dużo – jednym z nich jest przeniesienie działalności firm pożyczkowych zagranicę. Może się też zdarzyć, że klienci, szukający szybkich pożyczek, będą masowo korzystali z usług lombardów.

– Jedna ze standardowych umów lombardowych, którą potrafię sobie wyobrazić, to umowa nie pożyczki, ale umowa kupna i sprzedaży. Albo taka umowa opcyjna, czyli lombard dzisiaj ode mnie kupuje, ale z opcją odkupu za kilka dni czy kilka miesięcy w innej, ustalonej cenie. Przecież to nawet nie jest pożyczka. Naprawdę, nie ma problemu, żeby tego typu ustawę obejść – podkreśla ekspert.

Jak wyjaśnia Zuber, zawsze znajdą się klienci, którzy będą potrzebowali szybkiej pożyczki i są skłonni za nią dużo zapłacić, obchodząc ustawę. Obecne ograniczenia w dostępie do kredytów jeszcze te potrzeby pogłębiają.

– Są banki, które udzielają takich pożyczek, ale to są wyjątki, np. niektóre banki spółdzielcze. Zatem nie wkładajmy tego typu działalności do worka pod tytułem: niedobre, nielegalne, złe. Potraktujmy to jako uzupełnienie tradycyjnego rynku. Starajmy się budować to prawo w taki sposób, aby te firmy również mogły działać legalnie, dla dobra klientów – podkreśla Zuber.

Ministerstwo tłumaczy zmiany koniecznością dbania o interesy konsumentów i uchronienia ich przed wpadnięciem w spiralę zadłużenia. Zdaniem resortu szczególnie narażeni na to są klienci, którzy nie mają wiedzy o finansach i są łatwym celem dla nieuczciwych pożyczkodawców.

– My działamy znowu od drugiej strony – mówi Zuber. – Jeżeli rzeczywiście głównym powodem prób tej regulacji ma być zapewnienie bezpieczeństwa, szczególnie tym, którzy mają nieco mniejszą wiedzę na temat różnych finansowych kwestii, to zabezpieczajmy ich np. modyfikując ustawę o upadłości konsumenckiej. Starajmy się informować bardziej o tym, na czym polega działalność parabankowa. To jest chyba najlepszy kierunek – twierdzi ekonomista.

Źródło artykułu:Newseria
firmy pożyczkowebankirrso
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1)