Mają w nosie przepisy. Wolą stać w kolejce i zapłacić

Po okresie przerwy, który trwał rok, kursy doszkalające dla kierowców powróciły, przyciągając ogromne zainteresowanie – pisze "Rzeczpospolita".

Po zakończeniu kursu uczestnicy mogą skasować sześć punktów karnych z ich konta. Zainteresowanie tymi kursami jest tak duże, że kolejki na nie sięgają już 2024 roku. W niektórych miastach, takich jak Warszawa, popyt jest tak duży, że ośrodki szkoleniowe muszą organizować dwa szkolenia dziennie, sześć razy w tygodniu – przypomina dziennik.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Jak zauważa "RP", na kursach najczęściej pojawiają się kierowcy, którzy zgromadzili na swoim koncie tyle punktów karnych, że kolejne wykroczenie mogłoby skutkować utratą prawa jazdy. Wprowadzenie surowszych przepisów sprawiło, że za niektóre wykroczenia można otrzymać znaczną liczbę punktów karnych, co zwiększa ryzyko utraty prawa jazdy. Za jedno wykroczenie można otrzymać nawet do dwudziestu punktów karnych.

Kursy doszkalające nie tylko podrożały, ale również zmieniły swoją formułę. Teraz, oprócz ośmiu godzin teorii, które obejmują wykłady z psychologiem i policjantem, kursy obejmują również praktykę. Uczestnicy muszą między innymi nauczyć się awaryjnego hamowania z prędkości 50 km/h i 30 km/h. Ceny kursów różnią się w zależności od ośrodka i miasta — na przykład we Wrocławiu kosztują one 850 zł, a w Warszawie tysiąc złotych — czytamy w dzienniku.

Obecnie, za jedno wykroczenie można otrzymać od jednego do piętnastu punktów karnych. Punkty te są usuwane z konta kierowcy po upływie roku od daty opłacenia mandatu. Kurs doszkalający pozwala na usunięcie sześciu punktów z konta.

Kierowcy, którzy posiadają prawo jazdy krócej niż rok, nie mogą uczestniczyć w kursach i nie mogą zgromadzić więcej niż 20 punktów karnych. Kierowcy z dłuższym stażem nie mogą przekroczyć limitu 24 punktów karnych. Po przekroczeniu tego limitu muszą ponownie zdawać egzamin teoretyczny i praktyczny – podsumowuje dziennik.