Mała dziewczynka musi oddać Raiffeisenowi 120 tysięcy złotych? Finał kontrowersyjnej historii

5-latka będzie musiała zapłacić bankowi 120 tysięcy złotych? Takie pieniądze był winien bankowi Raiffeisen dziadek dziewczynki, która odziedziczyła po nim spadek. Kilka dni temu o historii Julki zrobiło się głośno w mediach, a później w internecie. W końcu bank postanowił skomentować całą sprawę. Głos zabrał również komornik.

Mała dziewczynka musi oddać Raiffeisenowi 120 tysięcy złotych? Finał kontrowersyjnej historii
Źródło zdjęć: © East News | Reporter
Tomasz Sąsiada

19.05.2017 | aktual.: 19.05.2017 12:34

Historia całego dziedziczenia długu jest dosyć skomplikowana. W skrócie: 5-letnia Julka wychowuje się z mamą, która rozstała się z ojcem dziecka. Z kolei ojciec tego mężczyzny, czyli dziadek Julki - pan Roman - miał potężny dług.

Kiedy pan Roman zmarł, spadek po nim powinien odziedziczyć jego syn. Ten jednak, zgodnie z prawem, zrzekł się go, bo doskonale zdawał sobie sprawę z długu. Wobec tego spadek przeszedł na jego córkę, czyli Julkę.

Julka - a właściwie jej mama, będąca prawnym opiekunem - również mogła odrzucić spadek. Tyle tylko, że to do ojca dziecka trafiała cała korespondencja i nie raczył on poinformować byłej partnerki, że wkrótce ich dziecko dostanie po dziadku wątpliwej wartości "prezent".

Całą sprawę opisała TVP, a po jej materiale w sieci zawrzało. Bulwersujący był fakt, że 5-latka, która nawet nie poznała swojego dziadka, bo zmarł on niedługo po jej urodzeniu, miałaby zapłacić za niego 120 tys. zł długu. Choć bank był przez telewizję proszony o swoje stanowisko, to jego odpowiedź była mglista i wymijająca. Pytanie o 120 tys. zł do zapłaty pozostawało otwarte.

Jak się jednak okazuje, prawo chroni takie przypadki, a pieniądze dziewczynki i jej matki są bezpieczne.

Raiffeisen Polbank zabrał w końcu oficjalny głos na Facebooku. Tłumaczy on, że niewygodny spadek nie trafił do małej dziewczynki z jego winy. I zapewnia, że nie będzie ona musiała go spłacać.

O tym, że finanse małej Julki są bezpieczne, przekonywał też 18 maja w "Pytaniu na śniadanie" zaproszony do programu komornik sądowy Krzysztof Pietrzyk. Jak mówił, prawo jest w tym względzie jasne. Od jesieni 2015 roku spadek nabywa się z tak zwanym dobrodziejstwem inwentarza. Oznacza to, że jeśli elementem spadku jest dług, to dziedziczący musi go spłacić tylko do wartości otrzymanego spadku. Jeśli zaś są to tylko długi, nie płaci się nic.

Dlatego pieniądze Julki są bezpieczne - zapewniał Pietrzyk. Nie oznacza to jednak, że sprawa się już zakończyła. Nie ma wątpliwości, że dopinanie formalności między mamą Julki a bankiem przy tak skomplikowanej sprawie szybko się nie skończą.

bankspadekprawo spadkowe
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (405)