Mało Polaków pracuje w Parlamencie Europejskim

Bardzo słabo jest w Parlamencie Europejskim, gdzie wciąż nie ma ani jednego dyrektora generalnego z nowych państw. Z Polski jest tylko jeden dyrektor i trzech szefów działów.

Mało Polaków pracuje w Parlamencie Europejskim
Źródło zdjęć: © sxc.hu

03.02.2011 09:57

Komicja Europejska chwali się, że zatrudniła więcej osób z nowych państw UE, niż planowała w 2004 r. Bardzo słabo jest w Parlamencie Europejskim, gdzie wciąż nie ma ani jednego dyrektora generalnego z nowych państw. Z Polski jest tylko jeden dyrektor i trzech szefów działów.

Komisja Europejska ogłosiła, że od 1 maja 2004 r. do końca 2010 r. zatrudniła 4004 urzędników z Cypru, Estonii, Litwy, Łotwy, Malty, Polski, Czech, Słowacji, Słowenii i Węgier, co stanowi wyższą liczbę, niż zakładane pierwotnie w 2004 r. 3508 osób. Stanowią oni 16% wszystkich 24 tys. zatrudnionych w KE.

- Jestem bardzo zadowolony, że rekrutacja okazała się tak spektakularnym sukcesem - powiedział komisarz ds. administracyjnych Marosz Szefczowicz.

Wśród nowo zatrudnionych w KE 1186 osób to Polacy, z czego 680 na stanowiskach administracyjnych, a 506 na asystenckich. Trzech Polaków ma najwyższy w urzędniczej hierarchii stopień AD15 lub AD16, wśród których jest dyrektor generalny w dyrekcji ds. edukacji, młodzieży i kultury Jan Truszczyński. Kolejnych 11 Polaków zajmuje w KE stanowiska dyrektorskie, a 24 jest szefami wydziałów. - Te dane pokazują, że Polska ma podobną sytuację do Hiszpanii - powiedział polskim dziennikarzom polski urzędnik Aleksander Rogalski z dyrekcji ds. społeczeństwa informacyjnego. W 25 lat po wejściu Hiszpanii do UE w KE pracuje 964 administratorów z tego kraju.

Znacznie gorsza sytuacja jest w zatrudniającym ok. 6 tys. funkcjonariuszy Parlamencie Europejskim, gdzie w sześć lat po rozszerzeniu wśród dziesięciu dyrektorów generalnych nie ma wciąż ani jednej osoby z nowych państw UE. A na około 50 zwykłych dyrektorów służby prasowe PE potrafiły wskazać tylko trzech z nowych państw. Chodzi m.in. o Piotra Nowina-Konopkę, do niedawna dyrektora ds. współpracy PE z parlamentami narodowymi, który kieruje obecnie biurem PE w Waszyngtonie. Natomiast na 215 szefów wydziałów w całym Parlamencie Europejskim jest trzech Polaków.

- W PE jest trudniejsza sytuacja niż w KE, bo rotacje na stanowiskach dyrektorów generalnych są znacznie rzadsze. Ale jest wola polityczna, by odsetek osób z nowych państw poprawić - powiedział rzecznik PE Jaume Duch. Wskazał na trwające obecnie konkursy na ok. 10 stanowisk dyrektorskich.

- Możemy co najwyżej przekonywać inne instytucje, że zatrudnienie osób z nowych krajów to same korzyści, nowa krew i energia - powiedział komisarz Szefczowicz. Wskazał, że aż 16 tys. osób z nowych państw zdało egzaminy na unijnych urzędników organizowane przez EPSO, czyli Europejski Urząd Doboru Kadr. Listy rezerwowe są długie, jest więc z czego wybierać.

W PE, w przeciwieństwie do Komisji Europejskiej, nie utworzono orientacyjnych kwot narodowych dla pracowników z poszczególnych krajów Unii. Urzędnicy PE tłumaczą, że stanowiska dyrektorskie "mają charakter polityczny" i, by je dostać, niezbędna jest duża presja ze strony eurodeputowanych.

Szefowa gabinetu przewodniczącego PE Jerzego Buzka, Inga Rosińska, nie ukrywała, że sytuacja wygląda źle. Zapewniała jednocześnie, że "równowaga geograficzna" leży na sercu przewodniczącemu. - W rok czy półtora roku nie odrobimy jednak zaległości - problem reprezentacji nowych krajów to problem, który przewodniczący zastał - powiedziała Rosińska. Jej zdaniem błędem było to, że rządy wchodzących do UE państw członkowskich nie wynegocjowały kwot narodowych w PE, tak jak w przypadku Komisji Europejskiej.

- Nie wiem, z jakich powodów PE nie objęto kwotami. Podczas gdy KE już przed rozszerzeniem zaczęła planować konkursy, wiedząc, że ma obligatoryjne limity do wypełnienia, w PE ich nigdy nie wprowadzono - powiedziała. Także ona wyraziła nadzieję, że "będzie lepiej", bo m.in. już po objęciu stanowiska przez Jerzego Buzka zorganizowano konkursy na 40 szefów wydziałów. - Ale niestety - ponieważ kiedy przewodniczący objął to stanowisko, było tak mało ludzi z nowych krajów, to proces odwracania tej tendencji będzie trwał dłużej niż kadencja przewodniczącego - powiedziała. Kończy się ona w grudniu br.

Podkreśliła, że wielu Polaków oraz innych obywateli z nowych państw UE zasiada natomiast w gabinecie przewodniczącego PE - o którego składzie decydował on sam.

Inga Czerny

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)