Mam kredyt we frankach i dobrze mi z tym, ale...

15 stycznia b.r. zostałam ignorantką ekonomiczną, cwaniaczką, spekulantką, oszustką, kretynką - nie będę dalej cytować, bo znalazłam jeszcze kilkanaście dużo mniej "przychylnych" określeń. Wiedziałam, że hejt stał się - tak jak piłka nożna i skoki narciarskie - naszym sportem narodowym. Jednak ilość pomyj, jaką wylano i nadal się wylewa na osoby, które zdecydowały się na kredyt w słynnych już frankach szwajcarskich, przerosła moje najśmielsze oczekiwania - – pisze w felietonie dziennikarka Wirtualnej Polski, Izabela Trzaska.

Mam kredyt we frankach i dobrze mi z tym, ale...
Źródło zdjęć: © Fotolia | Kara

31.01.2015 | aktual.: 02.02.2015 07:25

Jak ponad 500 tys. Polaków w słynny czarny czwartek ja również przyglądałam się z przerażeniem w oczach temu, co działo się z kursem helweckiej waluty. Skok z 3,5 zł do 5,19 zł był dla mnie szokiem. Już następnego dnia, kiedy się z niego otrząsnęłam, usiadłam z kalkulatorem w ręku i zaczęłam liczyć. Przyjmując kurs 5,19 zł za 1 franka moja rata wzrosła o 619 zł. Na moje szczęście notowania "uspokoiły się" i gdybym dziś miała zapłacić ratę wzrosłaby ona "tylko" o 250 zł.

Świetnie rozumiem niepokój, złość i rozżalenie osób, które zdecydowały się zostać frankowiczami, a dziś stały się ofiarami, często mało przyjemnych lub wręcz obraźliwych, komentarzy. Oto przykład: "ludzie łyknęli gówno to teraz niech je sami piją". Obok hejterów w internecie objawiła się też spora grupa znawców tematu, tym razem specjalistów od bankowości, walut i ekonomii, którzy doskonale znają się na prawie bankowym, zawiłościach kursów walut i rynku nieruchomości.

Jestem wdzięczna za te wiadra pomyj i wszelkiego rodzaju rady i porady domorosłych fachowców od wszystkiego. Uprawianie sportu narodowego jakim jest dokopywanie wszystkim i wszystkiemu ma się u nas doskonale. Przekonaliśmy się o tym kolejny raz. Ale poważnie. Patrząc perspektywy czasu i aktualnych wydarzeń dziś podjęłabym taką samą decyzję, jak tę w 2005 r. i zadłużyłabym się we frankach. Powód jest prosty. W złotych nie dostałbym takiego kredytu, jak w helweckiej walucie. Wtedy miałam wybór albo zamieszkać ze świekrą lub rodzicami i gnieździć się w jednym pokoju (na początku tylko wraz z małżonkiem, a teraz jeszcze z dwójką dzieci), albo wynajmować mieszkanie, albo wziąć kredyt. Wybraliśmy tę trzecią opcję.

Jednak, zanim poszliśmy do banku, zrobiliśmy analizy i symulacje, biorąc pod uwagę różne waluty (franka, dolara, euro) oraz różne ich kursy. Przyjęliśmy też różne założenia i warianty na przyszłość np. utratę pracy jednego z nas itp. Po analizie wyszło nam, że aby dostać taką sumę jaką potrzebujemy musimy wziąć kredyt we frankach. I zrobiliśmy to. I dziś, mimo całego zawirowania na rynku walutowym, nadal jesteśmy zadowoleni z tej decyzji.

Nie wiem, ile spośród ponad 500 tys. Polaków zrobiło to samo, co my, to znaczy dogłębnie zbadało sprawę. I zapewne nigdy się nie dowiem. Część z nich prawdopodobnie dała się złapać na gładkie słówka oraz obietnice bankowców i pozwoliła sobie wcisnąć franka zachłysnąwszy się sumą, jaką im zaoferowano. Inni poszli na żywioł, bo "jakoś to będzie". Prawdą jest, że wszyscy skorzystali z okazji jaką zaoferowało im życie, bo kredyt we frankach dawano na dużo lepszych warunkach, niż ten w złotówkach.

Szukając w 2005 r. kredytu byliśmy w kilku bankach i u kilku doradców finansowych. Doskonale pamiętam, jak bankowcy nam wmawiali, że frank to jedyna słuszna opcja, inna nie wchodzi w grę, jeśli chcemy wziąć sobie takie, a nie inne zobowiązanie na nasze finansowe barki. Pamiętam też, co proponowali nam doradcy, aby podwyższyć naszą zdolność kredytową. Zgodnie z ich ustaleniami żywiliśmy się tylko powietrzem, do pracy jeździliśmy rowerem albo na autonogach, telefony mieliśmy służbowe albo wcale, nie posiadaliśmy żadnych ubezpieczeń, polis i tym podobnych zobowiązań finansowych, mieszkaliśmy z rodzicami itd. W sumie po ich wyliczeniach na życie i nasze prywatne przyjemności przeznaczaliśmy całe 300 zł na osobę. Po dokonaniu tych wszystkich zmian nasza zdolność rosła z 300 tys. zł nawet do 500 tys. zł, oczywiście we frankach. Na bardziej dociekliwe pytania i uwagi bankowcy oraz doradcy reagowali nerwowym uśmiechem lub zbywali je milczeniem.

Zdecydowaliśmy się zrezygnować z wszelkiego rodzaju bankowych manipulacji i zaciągnęliśmy zobowiązanie, które skończymy spłacać mając po 65 lat - jeśli oczywiście dożyjemy. Już kilka lat później, po wybuchu kryzysu, ta opcja nie wchodziła w grę. Nagle nasza zdolność kredytowa spadła niemal o połowę, a kredyt moglibyśmy wziąć tylko w złotówkach.

Już 16 stycznia podniosło się larum w sprawie franka i trwa do dziś. Każdy przy tej okazji chce zabłysnąć lub coś ugrać dla siebie. Opozycja rzuciła się na rząd. Rząd rzucił się na banki. Bankowcy, czyli Związek Banków Polskich, rzuciły się na samych siebie. Każdy ma jakąś propozycję, jak ulżyć kredytobiorcom, a ZBP nawet wydało rekomendacją, którą podobno wszystkie banki przyjęły i zamierzają wdrożyć w życie. Oczywiście, na swoich zasadach. Wszyscy w tym ferworze walki zapomnieli o tzw. BTE, czyli Bankowym Tytule Egzekucyjnym. Taki papierek ma chyba każdy frankowicz. I drżyjcie moi drodzy. Bo na nic pomysły i rekomendacje, ten dokument załatwia sprawę. Bank i tak dostanie, co będzie chciał od zadłużonego.

Dziś nie tarzam się po podłodze i nie biję głową w ścianę z rozpaczy. Nie wyciągam także ręki do Państwa po pomoc. Nie chcę jej, choć nie ukrywam, że w ostatecznym rozrachunku przydałaby się. Nie na kino, wyjścia do knajpy, czy zagraniczne wojaże, ale np. na buty czy kurtki dla córek na wiosnę. Nie podoba mi się jednak to, jak banki i doradcy manipulowali ludźmi wciskając im cudowne kredyty we frankach. Na szczęście ta żyła złota wyczerpała się. Nikt ich jednak do tej pory z tego nie rozliczył i pewnie tego nie zrobi. Choć jest mała iskierka nadziei. Nie podoba mi się także to, że zostałam wrzucona ze wszystkimi do jednego hejtowego wora. Nie podoba mi się, że zrobiono ze mnie ignorantkę ekonomiczną, cwaniaczkę, spekulantkę i oszustkę. Nie podoba mi się nasz sport narodowy, czyli kopanie leżącego.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (670)