Miesiąc pod znakiem wzrostów kursu EUR/USD
Maj na światowym rynku walutowym upłynął pod znakiem dynamicznego wzrostu kursu EUR/USD. Wartość euro względem dolara zdołała nawet przekroczyć poziom 1,4000 – nienotowany od początku bieżącego roku.
03.06.2009 | aktual.: 03.06.2009 12:25
Rynek międzynarodowy
Maj na światowym rynku walutowym upłynął pod znakiem dynamicznego wzrostu kursu EUR/USD. Wartość euro względem dolara zdołała nawet przekroczyć poziom 1,4000 – nienotowany od początku bieżącego roku.
W pierwszych dniach minionego miesiąca kurs tej pary walutowej wzrastał w ślad za światowymi giełdami papierów wartościowych. W dalszej części maja ta dodatnia korelacja uległa jednak osłabieniu. Mimo że zwyżka na globalnych parkietach wyhamowała, kurs EUR/USD osiągał coraz to wyższe poziomy.
Przyczyną tej sytuacji był wzrost obaw inwestorów związanych z ewentualną obniżką ratingu długu Stanów Zjednoczonych. Kraj ten zmaga się z bardzo wysokim deficytem budżetowym (który w 2009 r. według oficjalnych prognoz wyniesie aż 12,9% PKB) oraz narastającym długiem publicznym. Mimo to do niedawna możliwość obniżenia oceny wiarygodności kredytowej Stanów Zjednoczonych była czymś niewyobrażalnym (m.in. ze względu na skalę wpływów tej największej na świecie gospodarki oraz dzięki zdecydowanym działaniom rządu w walce z kryzysem). Z tego powodu inwestorzy, w momentach wzrostu awersji do ryzyka, lokowali swe środki w amerykańskie obligacje, które oprócz tego, że były uważane za bezpieczne, to dodatkowo charakteryzowały się bardzo wysoką płynnością.
W momencie pojawienia się obaw wokół możliwej obniżki ratingu USA, schemat ten przestał funkcjonować. Niektórzy inwestorzy, bojąc się takiej decyzji agencji ratingowych, zawczasu wycofywali się z rynku amerykańskich obligacji skarbowych, co przekładało się na osłabienie dolara. Proces ten nasilił się po tym, jak agencja Moody’s obniżyła perspektywę oceny długu Wielkiej Brytanii z neutralnej na negatywną, co oznacza, że już wkrótce może zostać obniżony sam rating.
Brytyjska gospodarka jest bardzo podobna do gospodarki Stanów Zjednoczonych, wobec czego wspomniana decyzja Moody’s zwiększyła prawdopodobieństwo podjęcia takich samych działań wobec USA.
Wobec przedstawionego wyżej rozwoju wydarzeń, perspektywy dla rynku dolara nie rysują się zbyt dobrze. Trudno oczekiwać, by nawet nadejście większej korekty spadkowej na rynek akcyjny i wzrost awersji do ryzyka, były w stanie, tak jak w poprzednich miesiącach, dać impuls do większego umocnienia amerykańskiej waluty. Jedyną „szansą” dla notowań dolara są kiepskie doniesienia z innych największych gospodarek. Jak na razie możliwość taka wciąż istnieje, szczególnie biorąc pod uwagę dane, jakie w ostatnim czasie napłynęły ze sfery realnej gospodarki Starego Kontynentu.
Z drugiej jednak strony, wskaźniki mierzące oczekiwania inwestorów odnośnie przyszłej sytuacji gospodarczej, szansę tę zmniejszają. Produkt Krajowy Brutto, liczony łącznie dla wszystkich państw Eurolandu, spadł w I kw. o 2,5% w ujęciu kwartalnym. Niemiecka gospodarka, będąca największą wśród państw należących do strefy euro, skurczyła się aż o 3,8% kw/kw – najsilniej odkąd prowadzone są tam tego typu statystyki.
Kiepską sytuację panującą w tym kraju potwierdził składnik indeksu Ifo, mierzący to, jak inwestorzy oceniają obecne warunki gospodarcze. W maju spadł on do poziomu 82,5 pkt z 83,5 pkt w kwietniu. Cały indeks zdołał jednak wzrosnąć (z 83,7 na 84,2 pkt) za sprawą silnej zwyżki subindeksu, mierzącego oczekiwania odnośnie przyszłej sytuacji. Oczekiwania dotyczące przyszłości uległy poprawie już piąty raz z rzędu. Ze względu na to, że inwestorzy dyskontują zwykle przyszłe zmiany w gospodarce, a nie bieżącą sytuację, dane te należy uznać za dość optymistyczne dla giełd. Zakładając poprawę sytuacji, przedsiębiorcy mogą stać się bardziej skłonni do zwiększania wydatków i rozwoju swojej działalności, co może wspomóc gospodarkę strefy euro w procesie wychodzenia z kryzysu.
Silnego wsparcia europejskiej gospodarce w ostatnich miesiącach udzielał Europejski Bank Centralny. Nie inaczej było w maju. W miesiącu tym ECB obniżył główną stopę procentową o 25 pb do poziomu 1%. Zdaniem prezesa tej instytucji J.C. Trichet koszt pieniądza znajduje się już na optymalnym poziomie, jednak nie można wykluczyć jego dalszej obniżki, jeśli sytuacja makroekonomiczna będzie tego wymagała.Jednocześnie zakomunikował on, iż za kwotę 60 mld EUR ECB będzie skupować obligacje, co również należy uznać za działania łagodzące politykę pieniężną i wspierające gospodarkę. Nie przyczyniły się one jednak do osłabienia euro, gdyż skala wspomnianego planowanego wykupu okazała się znacznie mniejsza niż oczekiwali tego inwestorzy.
Bank Anglii nie zdecydował się, tak jak ECB, na obniżkę kosztu pieniądza. Główna stopa procentowa w Wielkiej Brytanii kształtuje się na bardzo niskim poziomie 0,50%, wobec czego przestrzeń do ewentualnych dalszych obniżek w jej przypadku jest już bardzo niewielka. BoE kontynuuje natomiast skup aktywów. Na ostatnim posiedzeniu członkowie tej instytucji postanowili zwiększyć skalę tego wykupu o 50 mld GBP do 125 mld GBP. Mimo że działania te sprowadzają się do drukowania pieniądza, nie przyczyniają się one już do osłabienia brytyjskiego funta.
Waluta ta na przestrzeni ostatniego miesiąca dość silnie zyskiwała na wartości. Kurs GBP/USD odnotował zwyżkę z poziomu 1,4800 do 1,6200, natomiast EUR/GBP spadł z 0,8940 poniżej 0,8700. Aprecjacji brytyjskiej waluty trwale nie zdołała powstrzymać nawet wspomniana wcześniej obniżka perspektywy ratingu dla Wielkiej Brytanii, co może świadczyć o sile trendu.
Wydaje się jednak, że jeśli ocena wiarygodności kredytowej brytyjskiej gospodarki faktycznie zostanie obniżona, wzrost wartości funta powinien wyhamować. Jak na razie prawdopodobieństwo takiego rozwoju wydarzeń zmniejsza fakt, że pozostałe agencje ratingowe w chwili obecnej nie planują obniżenia perspektywy ratingu dla Wielkiej Brytanii, nie mówiąc już o cięciu samej oceny.
Rynek krajowy
Miniony miesiąc na polskim rynku walutowym upłynął pod znakiem umiarkowanej zmienności w notowaniach złotego. Pierwszy tydzień przyniósł stabilizację notowań EUR/PLN po wcześniejszym silnym umocnieniu polskiej waluty – kurs euro względem złotego w pierwszych dniach miesiąca poruszał się w przedziale 4,3300 – 4,4000. Połowa maja przyniosła osłabienie PLN i wzrost wartości wspólnej waluty do poziomu 4,5000 zł, po którym jednak nastąpiło odreagowanie z powrotem w okolice 4,3300. Poziom ten okazał się silnym wsparciem i pod koniec miesiąca w notowaniach EUR/PLN mogliśmy znowu obserwować wzrosty nawet ponad 4,5000, które doprowadziły do pokonania średnioterminowej linii trendu spadkowego.
Silne umocnienie złotego, jakie mogliśmy obserwować pod koniec kwietnia, wyhamowało na początku maja pod wpływem informacji, dotyczących kondycji polskiego sektora finansów publicznych, które napłynęły w tym czasie na rynek. Inwestorzy poznali najnowszy raport Komisji Europejskiej, gdzie szacuje ona, iż deficyt budżetowy w Polsce w bieżącym roku wyniesie 6,6% w relacji do PKB, a w 2010 r. wzrośnie on do 7,3% PKB.
Komisja ponadto przewiduje, iż nasza gospodarka skurczy się w 2009 roku o 1,4%. Informacja ta niemal natychmiast spotkała się z weryfikacją ze strony polskiego Ministerstwa Finansów, według szacunków którego deficyt fiskalny w tym roku w najgorszym przypadku wzrośnie do 4,6% PKB, a tempo wzrostu gospodarczego utrzyma się powyżej zera w przedziale 0,5% - 1%. Dyskusja wokół kondycji krajowego sektora finansów publicznych wpływa na pogorszenie sentymentu inwestorów zagranicznych względem naszej gospodarki – coraz bardziej oczywiste staje się bowiem, iż w 2012 roku Polska nie zdoła przyjąć euro.
Według danych GUS, jakie poznaliśmy jeszcze pod koniec kwietnia, deficyt fiskalny w 2008 r. wyniósł 3,9% PKB i przekroczył tym samym dopuszczalny w kryteriach konwergencji maksymalny poziom 3%. Wiadomo również, że w roku bieżącym deficyt będzie jeszcze większy – pierwsze realne szacunki mogą zostać opublikowane już na przełomie czerwca i lipca, kiedy to będzie miała miejsce nowelizacja budżetu. Biorąc pod uwagę bieżący stan polskich finansów publicznych oraz jego perspektywy na przyszłość, Komisja Europejska zadecydowała o objęciu Polski procedurą nadmiernego deficytu, która ma na celu wsparcie naszego kraju na drodze ku uzdrowieniu finansów publicznych.
Niepokoje wokół naszego budżetu oraz pogorszenie się nastrojów inwestycyjnych na globalnym rynku finansowym doprowadziły do osłabienia się złotego i wzrostu notowań EUR/PLN aż w okolice poziomu 4,5000. Okazał się on silnym oporem – nieskuteczna próba jego pokonania przyniosła spadek kursu euro do poziomu 4,3300. Wsparcia tego jednak również nie udało się pokonać, wobec czego koniec miesiąca przyniósł z powrotem osłabienie polskiej waluty tym razem nawet powyżej poziomu 4,5000 za euro. Deprecjacji złotego sprzyjały głównie pesymistyczne nastroje na międzynarodowym rynku finansowym.
Bez wpływu na polski rynek pozostała natomiast decyzja Rady Polityki Pieniężnej o pozostawieniu kosztu pieniądza na niezmienionym poziomie 3,75%. RPP zdecydowała się jednak obniżyć stopę rezerwy obowiązkowej i to aż o 50 pb do poziomu 3% – krok ten ma na celu zwiększenie płynności banków i obniżenie rynkowych stóp procentowych przy jednoczesnym braku zmiany podstawowych mierników kosztu pieniądza. Rada nie zaskoczyła rynku pozostawiając referencyjną stopę procentową na niezmienionym poziomie, gdyż dane, jakie napłynęły w ciągu miesiąca z krajowej gospodarki sugerowały właśnie taki scenariusz.
Stopa bezrobocia w kwietniu nieoczekiwania spadła do 11% z 11,2% miesiąc wcześniej, więcej niż oczekiwano wzrosły też płace – o 4,8% r/r wobec oczekiwań na poziomie 4,4%. Za brakiem obniżki kosztu pieniądza przemawiały również dane o inflacji konsumentów, która wzrosła w kwietniu do poziomu 4% r/r, czyli znacznie powyżej dopuszczalnego przez NBP przedziału wahań wokół celu pomiędzy wartościami 1,5% i 3,5%. Wzrosła także inflacja bazowa, której wskaźnik po wyłączeniu cen żywności i energii wyniósł 2,6% i przekroczył oczekiwania rynkowe.
Joanna Pluta, Tomasz Regulski
Departament Analiz Dom Maklerski TMS Brokers S.A.