#DZIEJESIEMieszkańcy spółdzielni walczą z prezesem. Wśród nich matka znanej podróżniczki

Mieszkańcy spółdzielni walczą z prezesem. Wśród nich matka znanej podróżniczki

Po publikacji naszego reportażu z koszalińskiej spółdzielni dostaliśmy kilkanaście wiadomości od jej mieszkańców. - Walka z prezesem przypomina walkę z wiatrakami. Zebrania są robione tak, by nikt nie mógł nic zrobić - słyszymy. Nie pomaga nawet wsparcie Rzecznika Praw Obywatelskich.

Mieszkańcy spółdzielni walczą z prezesem. Wśród nich matka znanej podróżniczki
Źródło zdjęć: © WP.PL
Mateusz Madejski

16.12.2019 | aktual.: 16.12.2019 13:41

Pod koniec listopada opublikowaliśmy artykuł "Biedna spółdzielnia, bogaty prezes". Mieszkańcy "Przylesia" narzekali na wszechobecną drożyznę - czynsze są najwyższe w mieście, a zmotoryzowani muszą korzystać nawet ze "spółdzielczego parkomatu".

Bunt przeciw prezesowi "Przylesia", Kazimierzowi Okińczycowi, jest jednak coraz słabszy. Czemu? Pewne światło rzucają na to wiadomości, które dostaliśmy poprzez platformę dziejesie.wp.pl po publikacji artykułu

- Mało co nam się w tej spółdzielni podoba. Ale walka z prezesem to jak walka z wiatrakami. Walne zgromadzenia są na przykład rozbijane na 11 spotkań. Na jedno mają przychodzić mieszkańcy jednego blokowiska, na drugie - innego. Jak nietrudno się domyślić, wszystko po to, by nie doprowadzić do prawdziwej dyskusji - słyszymy od mieszkanki "Przylesia".

- Jednak biorąc pod uwagę, że spółdzielnia ma ponad 8 tys. członków, trudno sobie wyobrazić, by wszyscy przyszli na jedno zebranie - zauważam.

Mieszkanka odpowiada jednak, że koniec końców na zgromadzenia przychodzą pojedyncze osoby. - Czasem kilka osób, czasem kilkanaście. Rekord to chyba 40. Po prostu nikt nie wierzy, że cokolwiek zmieni. Wszelka dyskusja jest tłumiona - słyszymy.

- Próbujemy składać więc wnioski o poddanie jakiegoś zagadnienia pod głosowanie - robimy to nawet i miesiąc przed zgromadzeniem. Na niewiele się to jednak zdaje, bo prezes po prostu ich nie uwzględnia - mówi nam mieszkaniec Koszalina.

Słyszymy, że w ten sposób prezes stawia często mieszkańców "przed faktem dokonanym" - na przykład "ciągle podwyższając czynsze".

Anna Pawlikowska, mieszkanka bloku należącego do "Przylesia", prywatnie matka znanej podróżniczki, musi na przykład zapłacić wpisowe w wysokości 2,8 tys. zł, by być członkiem spółdzielni. Twierdzi, że prezes wymaga tego bezprawnie - bo członkiem spółdzielni jest już jej mąż.

Pawlikowska poszła w tej sprawie do sądu. Sprawa jest w toku. Jednak już teraz w obronie jej - i osób mających podobny problem - stanęło biuro Rzecznika Praw Obywatelskich. "Powyższe działania są niezgodne z powszechnie obowiązującym prawem" - czytamy w piśmie od RPO. Rzecznik domagał się od Okińczyca wyjaśnień.

Ten wysłał do RPO pismo, w którym podtrzymuje swoje stanowisko. Na zamkniętych spotkaniach z mieszkańcami sugerował natomiast, że Rzecznik "nie zna do końca przepisów".

Na spotkaniach wrze

Mieszkańcy "Przylesia" opowiadają nam o spotkaniach prezesa Okińczyca z mieszkańcami. Na jednym z nich miało dojść do ostrej wymiany zdań pomiędzy Pawlikowską z Okińczycem.

"Wyjdźmy od tego, że ja nie muszę pani w ogóle słuchać" - miał mówić prezes. "Nawet z uwagi na pani podeszły wiek, nie pozwolę się pomawiać" - takie też słowa miała usłyszeć Pawlikowska.

Innym razem prezes miał wypowiedzieć słowa, które można odczytać jako groźbę. "Proszę uważać. Lepiej zdrowaśkę odmówić niż kogoś pomawiać". Albo "Niech już pani idzie zdrowaśkę odmawiać i powie wnukom dobranoc".

Pawlikowska nie jest jedyną mieszkanką bloków spółdzielni, która otwarcie krytykuje prezesa. Również Waldemar Humel toczy z nim boje od lat - również te sądowe. Prezes Okińczyc nawet raz zawiesił go w prawach członka spółdzielni. Sąd jednak nakazał przywrócenie mu statusu.

Obraz
© YouTube | TVOK Okiem Snajpera

Waldemar Humel, spółdzielczy "opozycjonista"

Dotarliśmy również do nagranej rozmowy Humela z Okińczycem z jednego ze spotkań. Na pytania Humela o działalność spółdzielni, Okińczyc reaguje stwierdzeniami, że ten "psuje atmosferę".

Mieszkańcy bloków "Przylesia" komentują spotkania mówiąc, że prezes nie chce prawdziwego dialogu ze spółdzielcami. - Chodzi mu tylko o to, by móc powiedzieć, że spotkania się odbywają. Słuchać nikogo jednak już nie chce - słyszymy.

Część osób na zebraniu jednak wyraźnie popiera prezesa. Mają powtarzać: "Doskonały gospodarz", "co za pomówienia". Prezes jednak ma na spotkaniach przyznawać, że w toku jest wiele spraw wytoczonych spółdzielni - głównie przez jej mieszkańców.

Wielokrotnie próbowaliśmy się skontaktować w prezesem spółdzielni. Na razie jednak nie odpowiada na nasze wiadomości.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (104)