Migoń: kobietom brakuje tylko wiary w siebie
Kobiety mają dużo siły i samodyscypliny, tylko trzeba im pokazać, że mogą
wyjść z domu, bo brak im wiary w siebie
14.09.2012 | aktual.: 14.09.2012 08:30
Kobiety mają dużo siły i samodyscypliny, tylko trzeba im pokazać, że mogą wyjść z domu, bo brak im wiary w siebie - uważa Agnieszka Migoń, dyrektor Świętokrzyskiego Centrum Fundacji Rozwoju Demokracji Lokalnej, z którą rozmawiała PAP w przeddzień IV Kongresu Kobiet. PAP: Rozmawiamy przed IV Kongresem Kobiet, którego hasło brzmi "Kobiety dla Polski, Polska dla Kobiet". Czy dziś w Polsce kobiecie łatwo jest się samorealizować?
A.M.: Na pewno łatwiej niż jeszcze kilkanaście lat temu. Pamiętam, gdy jeszcze jako studentka, ale już pracownik Świętokrzyskiego Centrum Fundacji Rozwoju Demokracji Lokalnej, miałam poprowadzić szkolenia dla przedstawicieli samorządów gminnych. Weszłam na salę, gdzie byli głównie dużo starsi ode mnie panowie. W ogóle nie chcieli słuchać, dopytywali, kiedy przyjdzie wykładowca. Wtedy kobieta musiała udowodnić, co potrafi, żeby męski świat brał ją pod uwagę jako partnera. Teraz to się zmieniło, a kobiet w działalności społecznej, polityce i biznesie jest więcej.
PAP: W jakiego rodzaju działalności kobietom jest łatwiej?
A.M.: Kobietom jest blisko do organizacji pozarządowych. Myślę, że to kwestia naszej potrzeby opiekowania się, troski i dawania czegoś z siebie innym. Ważne są też inwestowanie w człowieka i współpraca - wartości bliskie kobietom. Dlatego w działalności społecznej jest nas najwięcej. Zresztą te cechy są ważne, także jeśli idzie o pracę w biznesie czy polityce. Mamy wiele walorów, które są coraz bardziej doceniane, jak np. demokratyczny styl zarządzania. Ludzie chcą mieć wpływ na to, co dzieje się w ich otoczeniu, a kobiety są bardziej otwarte na pomysły innych. Często jest też tak, że gdy kobieta już jest w biznesie, ma możliwości finansowe i czas, chętnie angażuje się w kolejne działania. Tak było w moim przypadku. Z racji posiadanych przeze mnie sklepów zaczęło się od "Wieczorów Modnych Filantropów", na których pokazywaliśmy trendy światowej mody w Kielcach. W pewnym momencie rozpoczęliśmy licytacje na cele charytatywne. Kolejnym krokiem było Stowarzyszenie Świętokrzyski Fundusz Lokalny, dzięki któremu w
ciągu 12 lat zebraliśmy na stypendia dla młodych liderów społecznym 1,2 mln złotych.
PAP: To aktywność kobiety żyjącej w mieście, a co tymi z małych miejscowości? Czy one też mogą być aktywne?
A.M.: Zdecydowanie tak. Od 2008 do 2010 roku realizowaliśmy projekt "Łysogórska Akademia Kobiet" dla 200 pań z siedmiu świętokrzyskich gmin. Trafiły do nas kobiety bez wykształcenia, od lat zajmowały się tylko domem i dziećmi. Chciały coś w swoim życiu zmienić, chociaż były pod presją finansową i emocjonalną rodzin, którym taka sytuacja nie odpowiadała. Pamiętam, gdy po jedną z pań przyjechał mąż i groził rozwodem, jeśli nie wyjdzie z zajęć i nie wróci z nim do domu.
PAP: Czy ten projekt to zmienił?
A.M.: Zmienił same kobiety, którym pokazaliśmy, że można wyjść z domu. Jedna z pań nam dziękowała, bo - jak mówiła - stała się partnerem dla nastoletnich dzieci, które wcześniej jej nie szanowały, bo nie umiała posługiwać się komputerem. To jeden z takich problemów, który kobiet z miast zwykle już nie dotyczy. Panie nabierały pewności siebie, zmieniały się zewnętrznie. Wiele z nich teraz angażuje się społecznie w swoich gminach. Kilka z tych kobiet aplikowało w innym projekcie fundacji o dotację na założenie firmy. Już wiedziały, że są takie środki i uwierzyły, że one też mogą je dostać.
PAP: Czy rolę kobiety aktywnej da się pogodzić z rolą matki i żony?
A.M.: Znam kobiety, które są w stanie pogodzić karierę zawodową i społeczną z wychowaniem nawet trójki dzieci. W fundacji i stowarzyszeniu takich kobiet jest wiele. Uważam, że kobiety - matki zwykle są świetnie zorganizowane, bo mają mniej czasu. Niemniej jednak zaangażowanie w pracę często stawia przed nami trudne wybory. Trudne ze względu na brak czasu na życie prywatne czy to, że czasem służbowe maile wysyła się o czwartej nad ranem.
PAP: W czym w takim razie tkwi siła napędowa kobiet?
A.M.: Kobiety generalnie mają w sobie bardzo dużo siły i samodyscypliny. Jeśli w coś się angażują, to są totalnie oddane sprawie. Mam wrażenie, że biorąc pod uwagę cechy osobowościowe kobiet i mężczyzn, u kobiet coś takiego jak "słomiany zapał" praktycznie nie występuje. Kobiety są konsekwentne, łatwiej znoszą niepowodzenia, trudy, długotrwały stres. Po prostu realizują swój cel. Kiedy spotykamy się z problemem, od razu szukamy rozwiązania. Nie mamy też w charakterze ostrej rywalizacji, tylko chęć porozumienia się.
PAP: A czego kobietom brakuje?
A.M.: Jedyne, czego nam tak naprawdę brakuje, to wiara w siebie. I tego możemy się uczyć od mężczyzn, którzy dostając propozycję awansu, stwierdzają: dam radę. My analizujemy i zwykle brakuje nam wiary, że sprostamy nowym zadaniom. A te ograniczenia tkwią tylko w naszej głowie.
Rozmawiała Anna Niedzielska (PAP)