Miłe złego początki…

W poniedziałek giełdy amerykańskie nie pracowały (urodziny Martina Lutera Kinga), co powinno było zmniejszyć aktywność na europejskich giełdach, ale na dzień przed inauguracją Baracka Obamy można było oczekiwać, że nastroje nieco się poprawią.

Miłe złego początki…
Źródło zdjęć: © Xelion. Doradcy Finansowi

20.01.2009 09:35

W poniedziałek giełdy amerykańskie nie pracowały (urodziny Martina Lutera Kinga), co powinno było zmniejszyć aktywność na europejskich giełdach, ale na dzień przed inauguracją Baracka Obamy można było oczekiwać, że nastroje nieco się poprawią. Pomagały bykom informacje z Wielkiej Brytanii, gdzie rząd wprowadził w życie kolejny plan mający na celu wspomożenie sektora bankowego.

Banki będą mogły odpłatnie ubezpieczyć się od straty wartości na toksycznych aktywach, ale będą też musiały zobowiązać się do zwiększenia ilości udzielanych kredytów. Poza tym Bank Anglii dostał zgodę rządu na wykup aktywów (co zwiększy ilość pieniędzy w obiegu). Co prawda Royal Bank of Scotland potwierdził krążące po rynku pogłoski o olbrzymiej stracie (28 mld funtów), ale rząd zadecydował, że zwiększy w nim udziały. To niespecjalnie pomogło kursowi, który spadał od początku dnia o kilkanaście procent.

Indeksy giełdowe oscylowały przez długi czas wokół poziomu o około 1,5 procent wyższego od piątkowego zamknięcia. W okolicach południa podaż zaczęła się jednak zwiększać, a indeksy giełdowe już tylko się osuwały. Wydaje się, że to właśnie Royal Bank of Scotland psuł nastroje – kurs jego akcji spadł o 67 procent. Inwestorzy obwiali się, że rządowa pomoc tak zwiększy ilość akcji, że ich wartość znacznie spadnie. Pojawił się też raport Komisji Europejskiej, która zapowiada, że rok 2009 przyniesie pierwszy w historii spadek PKB w strefie euro (o 1,9 proc.). Zdecydowanie nie mogło się też graczom spodobać obniżenie ratingu długu Hiszpanii przez agencję Standard & Poor’s. Indeksy spadały po ponad dwa procent, ale końcówka sesje zredukowała te spadki o połowę.

Dzisiaj najważniejszym wydarzeniem jest inauguracja prezydentury Baracka Obamy. Danych makro w USA nie zobaczymy, raport kwartalny publikuje przed sesję Johnson & Johnson, a dopiero po sesji IBM, więc wszystkie oczy skierowane będą z nadzieją na Biały Dom. Taka nadzieja może zaowocować wzrostem indeksów. Oczywiście pewności nie ma, ale nastroje będą sprzyjały bykom. Trzeba pamiętać o tym, że Amerykanie rzadko przejmują się tym, co dzieje się w Azji i w Europie. A dzisiaj w Azji rynki zachowały się dużo gorzej niż europejskie. Drugi plan ratowania gospodarki przedstawiony przez rząd angielski i problemy Royal Bank of Scotland doprowadziły do wyprzedaży na azjatyckich giełdach. Ściągnęły też w dół kontrakty na amerykańskie indeksy.

GPW zachowywała się w poniedziałek niezwykle słabo. Wzrosty indeksów na innych giełdach europejskich tylko na początku pozwoliły na zwyżkę WIG20. Po godzinnej szarpaninie podaż praktycznie bez walki wygrała i indeksy zaczęły spadać. Już po dwóch godzinach zabarwiły się na czerwono. Na tle innych giełd europejskich wyglądało to bardzo źle. Odnotować jednak trzeba, że tracił również węgierski BUX. Liderami w tym spadku były akcje PKN i Lotosu – media twierdzą, że odnotowały stratę w czwartym kwartale, a to zdecydowanie nie zachęca do kupna akcji. Rósł kurs KGHM (miedź od wielu dni zachowuje się całkiem nieźle).

WIG20 bez najmniejszych problemów zanurzył się pod poziom 1.700 pkt. (dolny bok trójkąta), a najgorzej było to, że co prawda obrót nie był duży, ale jednak całkiem spory. Brak sesji w USA powinien był doprowadzić do znacznego ograniczenia obrotu, ale tak się nie stało. Widać było, że gracze nie wierzą w „efekt Obamy” i wolą sprzedać akcje przed inauguracją. Kropkę nad i postawiły spadające po południu indeksy europejskie i z sesji, która miała być zdominowana przez marazm zrobiła się ponad trzyprocentowa przecena. Przecena, która doprowadziła do wyłamanie dołem z trójkąta, co dało sygnał sprzedaży z zakresem przynajmniej do 1.300 pkt. Jest jednak problem, który nazywa się wyprzedanie techniczne rynku. Jest ono bardzo mocne, a to zapowiada nadchodzącą korektę wzrostową i to korektę, która może się przedłużyć. Trudno w takich warunkach atakować dno z 2008 roku.

Piotr Kuczyński
główny analityk
Xelion. Doradcy Finansowi

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)