Mimo kryzysu chcemy zarabiać więcej

Z badania Barometr Rynku Pracy wynika, że 38 proc. pracujących Polaków chce otrzymać podwyżkę od swego pracodawcy. Takowe nastąpią, bądź też już nastąpiły, jednak tylko w 2,8 proc. przedsiębiorstw m.in. Grupie Tauron, Tesco czy wśród pracowników samorządów oraz uczelni wyższych.

Mimo kryzysu chcemy zarabiać więcej
Źródło zdjęć: © © alphaspirit - Fotolia.com

09.10.2013 | aktual.: 15.10.2013 15:49

*Z badania Barometr Rynku Pracy wynika, że 38 proc. pracujących Polaków chce otrzymać podwyżkę od swego pracodawcy. Takowe nastąpią, bądź też już nastąpiły, jednak tylko w 2,8 proc. przedsiębiorstw m.in. Grupie Tauron, Tesco czy wśród pracowników samorządów oraz uczelni wyższych. *

Liczba osób chcących więcej zarabiać wzrosła o 22 punkty procentowe w stosunku do wyników z 2012 roku. O obniżkę wynagrodzenia obawia się z kolei średnio 1 na 13 pracowników (6,6 proc.), czyli 11 pp. mniej niż rok temu. Niemal połowa zapytanych pracowników spodziewa się natomiast, że ich pensje zostaną utrzymane na aktualnym poziomie.

Mimo kryzysu, rośnie więc presja płacowa ze strony Polaków. Skąd taka postawa, skoro w ostatnim czasie borykamy się z rekordowym od lat bezrobociem w naszym kraju? W samym raporcie te kwestie wyjaśnia Krzysztof Inglot, Dyrektor Działu Rozwoju Rynków w Work Service S.A:

- W moim przekonaniu, tak silna presja płacowa ze strony pracowników to wynik corocznej dyskusji na temat kolejnych podwyżek płacy minimalnej. Co roku związki zawodowe licytują się z politykami jak powinny kształtować się najniższe wynagrodzenia, co doprowadziło do tego, że na przestrzeni ostatnich 7 lat wzrosły one już o 70 proc., osiągając dwukrotnie szybsze tempo wzrostu niż średnia płaca. To prowadzi do sytuacji, w której rosną roszczenia płacowe, a wraz z nimi koszty pracy, z którymi mierzą się polscy przedsiębiorcy - analizuje Krzysztof Inglot. Więcej chcą zarabiać chociażby pracownicy KGHM. Postulat podwyżki płac złożyła w lipcu do władz spółki Sekcja Krajowa Górnictwa Rud Miedzi NSZZ Solidarność. Inicjatywę poparł największy w KGHM Związek Zawodowy Pracowników Przemysłu Miedziowego. Są to dwa największe związki, zrzeszające około 80 proc. spośród 18 tysięcznej załogi lubińskiego giganta.

Solidarność domagała się podwyżek dla pracowników pod ziemią, których wynagrodzenia są znacznie niższe niż tych pracujących na powierzchni. Takie wnioski zrodziły się u związkowców z lektury raportu o wynagrodzeniach w KGHM w latach 2008 - 2012. Przedstawiciele ZZPPM na łamach PAP zwracali także uwagę, że w firmie nie było realnych podwyżek dla robotników od 3 lat. Te które się pojawiły stanowiły zaś jedynie waloryzację inflacji.

W kwestii płac negocjowano już w KGHM na początku tego roku. Wówczas zarząd proponował podwyżki o 4,5 proc., ale nie doszło do zawarcia porozumienia między nim, a stroną związkową.
Zderzenie oczekiwań płacowych pracowników z planami przedsiębiorców może być jednak dla tych pierwszych bardzo bolesne. Firmy unikają bowiem wzrostu kosztów i są raczej niechętne udzielaniu podwyżek. Jedynie 2,8 proc. z nich planuje w najbliższym kwartale podnieść wynagrodzenia swojemu personelowi. Zdecydowana większość (88,3 proc.) chce pozostawić pensje na takimi samym poziomie jak do tej pory. Z zamiarem obcięcia płac nosi się zaś jedna na 41 firm.

Podwyżki m.in. w Tesco, Tauronie i samorządach.

Więcej niż co trzeci pracownik chciałby zarabiać więcej, ale tylko nieliczni mają to szczęście, że jeszcze tej jesieni czeka ich podwyżka. Do grupy szczęśliwców należą pracownicy Grupy Tauron, gdzie w lipcu podpisane zostało porozumienie, gwarantujące personelowi wzrost wynagrodzenia o 70-95 zł. Rozmowy na temat podwyżek toczą się także w innych spółkach energetycznych i gazowych.

Ponad 900 mln zł przekazano na podwyżki dla pracowników uczelni wyższyc. Ich rozdysponowaniem mają się zajęć rektorzy, kierując się zapisami regulaminów wypłat. W internecie podniosły się już głosy, że w związku z tym profesorowie mogą liczyć na dużo większy wzrost wynagrodzenia niż adiunkci czy asystenci. Pomiędzy 15-30 zł - zaledwie takie kwoty często są wymieniane przez anonimowych pracowników akademickich niższego szczebla na forach internetowych. Tak niska wartość podwyżki z pewnością nie sprzyja rozwojowi nauki czy większej motywacji do pracy.

Wzrosną także wynagrodzenia pracowników sieci Tesco. Tutaj do kwestii podwyżek firma podeszła w bardzo kreatywny sposób i zadbała także o swój interes. Same płace zwiększyły się średnio o 3,5 proc., czyli ok. 35 zł miesięcznie na każdym 1 tys. pensji. Dodatkowo pracownicy otrzymują bony na wyprawki szkolne, bony świąteczne oraz uczestniczą w programie lojalnościowym zapewniającym zniżki na zakupy. Dokonują ich więc w miejscu pracy, gdyż mogą to zrobić taniej i nie muszą drugi raz wychodzić na zakupy.

Już od kwietnia więcej zarabia się także w innej sieci supermarketów Biedronce. Pensja minimalna wzrosła tam do 2 tys. zł brutto. Co więcej wszyscy pracownicy zostali objęci świadczeniami socjalnymi i systemem premiowania. W ciągu ostatnich 7 lat, najniższa płaca w firmie wzrosła o ok. 50 proc. i przewyższa obecnie o 25 proc. krajową najniższą płacę.

Powody do zadowolenia mogą mieć także osoby pracujące w samorządach. Średnio ich dochody wzrosną o 100 zł, ale w tym wypadku mowa o ponad 250 tys. pracownikach. Już w przyszłym roku odbędą się kolejne wybory samorządowe i zdaniem komentatorów, rządzący już starają się zdobywać przychylność obywateli. Podwyżki stanowią więc swoisty wstęp do kampanii wyborczej.

Według Według Analizy Podwyżek przygotowanej przez Advisory Group na początku roku, w 2013 całkowite podwyżki płac mają wynieść 3,46 proc. Pracownicy w firmach zagranicznych mogą się spodziewać podwyżek o ok. 2 proc. większych niż ci w polskich przedsiębiorstwach. Najwięcej wzrosną dochody pracowników fizycznych - odpowiednio 4,3 proc. w zagranicznym i 3,29 proc. w polskim przedsiębiorstwie.

Mniej boimy się zwolnień

Niemal 40 proc. pracowników domaga się większego wynagrodzenia, ale są też tacy, którym towarzyszy obawa o utratę pracy. 26,9 proc. respondentów, czyli 5 punktów procentowych mniej niż w 2012, przyznało, że boi się iż może wylądować na bezrobociu. Najwięcej (12,8 proc.) obawia się utraty pracy w ciągu roku, a 6,9 proc. dostrzega takie ryzyko w ciągu najbliższych dwóch lat. Bardziej pewni swego jesteśmy w krótszej perspektywie czasowej. Zwolnienia w ciągu miesiąca boi się tylko 3,3 proc., a w ciągu pół roku 3,9 proc. pracowników. Ostatnio grupowe zwolnienia dotknęły ISD Hutę Częstochową. Objęły one 250-300 osób, które nie przystąpiły do programu dobrowolnych odjeść. Redukcje mają dotyczyć głównie pracowników administracyjnych, a każdy z nich otrzyma jako odszkodowanie 10-krotność miesięcznej pensji i pięciokrotną odprawę.

Optymistycznie brzmią w tym kontekście także plany pracodawców, wśród których jedynie nieco ponad 6 proc. zapowiedziało redukcję etatów. 74,3 proc., a więc zdecydowana większość, planuje utrzymać aktualny stan zatrudnienia. Z kolei 11,7 proc. ma zamiar zatrudnić nowych pracowników, przede wszystkim niższego szczebla.

- Wśród przedsiębiorców, planujących dodatkowe rekrutacje w najbliższych miesiącach, 60 proc. badanych deklarowało chęć zatrudnienia pracowników niższego szczebla. Dla nas to wyraźny sygnał, że w najbliższych miesiącach może dojść do ożywienia gospodarczego, a firmy przygotowują się na wzrosty zamówień - podkreśla Tomasz Hanczarek, Prezes Zarządu Work Service S.A w oficjalnym komunikacie dotyczącym wyników badań.

  • Dane prezentowane w ramach Barometru Rynku Pracy zostały przygotowane i opracowane na zlecenie Work Service S.A. przez Instytut Badania Opinii Homo Homini.

KK, AS, WP.PL

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (37)