Minister dostała wyższy rachunek za prąd. Oto jej komentarz
Od stycznia obowiązują nowe taryfy na prąd i gaz, zatwierdzone przez Urząd Regulacji Energetyki. Kiedy w grudniu ubiegłego roku URE informował o skali podwyżek, można było złapać się za głowę. Teraz Polacy dostają pierwsze wyższe rachunki i patrzą na nie z niedowierzaniem. Skala podwyżek jest bolesna, zwłaszcza w przypadku gazu. A jeśli chodzi o prąd? Minister klimatu Anna Moskwa podzieliła się swoimi przemyśleniami.
W połowie grudnia 2021 roku Prezes Urzędu Regulacji Energetyki zatwierdził taryfy na sprzedaż energii dla czterech tzw. sprzedawców z urzędu oraz pięciu największych spółek dystrybucyjnych. Według zapowiedzi rachunki za prąd miały w tym roku wzrosnąć o 24 procent. To około 21 złotych miesięcznie.
Dlaczego firmy energetyczne podnoszą rachunki? "Rosną koszty zakupu energii elektrycznej na rynku hurtowym. Kontrakty zawierane na Towarowej Giełdzie Energii pokazują, że w ostatnim roku cena energii – zarówno z dostawą na rok 2022, jak i na kolejne lata - gwałtownie rośnie" - tłumaczył URE. Drugim powodem są koszty zakupu uprawnień do emisji dwutlenku węgla - a aż 80 proc. wyprodukowanej w ubiegłym roku w Polsce energii elektrycznej pochodziło z węgla.
Nie jest tak źle?
We wtorek swój najnowszy rachunek za prąd skomentowała minister klimatu i środowiska Anna Moskwa, która znana jest m.in. ze swojego udziału w polsko-czeskich negocjacjach ws. kopalni Turów.
Polacy muszą szykować się na kolejne podwyżki. "To na pewno nie koniec"
- Rachunek za prąd nie jest aż tak wysoki, jak niektórzy straszyli, że będzie - oceniła minister w rozmowie z "Super Expressem". Zaznaczyła też, że i tak cena jest niższa, niż mogłaby być, gdyby rząd nie obniżył czasowo VAT-u na energię w ramach tarczy antyinflacyjnej. - Od razu powiem, że nie dostałam jeszcze rachunku za gaz, więc ciężko mi określić, ile zapłacę za gaz - dodała minister.
Dlaczego prąd drożeje
Przyczyn drogiego prądu Anna Moskwa upatruje w opłacie za emisję dwutlenku węgla. W Polsce płacimy za to dużo, bo przy systemie energetycznym opartym na spalaniu węgla emitujemy dużo CO2. O tym, że za 60 proc. kosztów produkcji energii w Polsce odpowiada właśnie opłata klimatyczna, chętnie mówią politycy PiS. Ruszyła nawet specjalna kampania reklamowa, która utrwala ten przekaz.
Jednak Szymon Bujalski, dziennikarz zajmujący się energetyką i sprawami związanymi z klimatem, tłumaczy, że tych 60 procent nie należy rozumieć dosłownie. Jak zaznacza, na cenę prądu składają się: produkcja energii (ok. 32 proc. kosztów), wykorzystanie sieci (ok. 32 proc. kosztów), a także podatki i opłaty krajowe (ok. 36 proc. kosztów). Te 60 proc. kosztów wytwarzania energii, o których mówią polscy politycy i spółki energetyczne, dotyczy pierwszych 32 proc., czyli tylko produkcji energii. Mówili o tym unijni urzędnicy, cytowani przez portal 300gospodarka.pl.
"Związek Stowarzyszeń Polska Zielona Sieć (inicjatywa zrzeszająca organizacje ekologiczne) wylicza zaś, że rzeczywista opłata za emisję CO2 stanowi 20-30 proc. ceny prądu. Według Forum Energii, które specjalizuje się w energetyce, w 2022 r. będzie to do 23 proc." - podaje Bujalski na swoim koncie na Facebooku.
Tłumaczyła to też Komisja Europejska na Twitterze. "Polityka UE nie jest odpowiedzialna za 60 proc. rachunków za energię. Europejski system opłat za emisję gazów cieplarnianych odpowiada za ok. 20 proc. rachunków za energię. Pieniądze z tych aukcji pozostają w Polsce. Tylko w 2021 r. do polskiego budżetu wpłynęło z tego tytułu 28 mld zł" - wyjaśniała KE.