Mostostal walczy z Wrocławiem o miliony
Firma budowlana może zapłacić gigantyczne odszkodowanie w związku z zerwaniem kontraktu na budowę stadionu.
22.01.2010 06:10
Pod koniec minionego roku miasto rozwiązało umowę o budowę obiektu, na którym mają być rozgrywane mecze Euro 2012.
Konsorcjum, na którego czele stoi Mostostal Warszawa, złożyło wniosek do warszawskiego Sądu Okręgowego, w którym domagało się m.in. ustanowienia zabezpieczenia na swej gwarancji bankowej i zakazania wyboru nowego wykonawcy. Sąd ustanowił czasowe zabezpieczenie na gwarancji, a więc miasto na razie nie może sobie wypłacić z niej pieniędzy z powodu nienależytego wykonania umowy. Pozostałe wnioski Mostostalu sąd oddalił.
– Znamienne jest to, że pismo z wnioskiem do sądu wpłynęło dokładnie w dniu, w którym prezes Mostostalu w rozmowie z prezydentem Dutkiewiczem deklarował chęć polubownego rozwiązania tej sprawy – mówi Zbigniew Morawski, doradca prezydenta Wrocławia ds. mediów.
W odpowiedzi miasto zapowiedziało pozew o odszkodowanie za nienależyte wykonanie zamówienia. Ma opiewać na ponad 72 mln zł, czyli kwotę, na jaką wystawiono gwarancje bankowe. Mostostal na razie nie chce ujawniać, jakie kroki podejmie.
– Nasz wniosek nie powinien być odbierany jako działanie przeciw zamawiającemu. To standardowy krok, ma służyć ochronie interesów spółek wchodzących w skład konsorcjum – zapewnia Kinga Drózd z biura prasowego spółki.
Firma została jednak przyparta do muru. Jeśli miasto wygra proces o odszkodowanie, przez trzy lata nie będzie mogła startować w przetargach, a zamówienia publiczne są głównym źródłem jej dochodów.
Jest też druga strona medalu. Mostostal twierdzi, że nie było podstaw do rozwiązania umowy. Gdyby udało mu się udowodnić to przed sądem i ten uznałby, że umowa jest ważna, miasto miałoby nie lada kłopot. Zawarło już bowiem z wolnej ręki umowę z niemiecką firmą Max Bögl. Trudno przesądzić, co by się stało, gdyby obie umowy okazały się ważne. Niewykluczone, że miasto musiałoby wypłacić Mostostalowi utracone korzyści.
Sytuację jeszcze bardziej komplikują opinie niektórych ekspertów, że nie było podstaw, by miasto zleciło dokończenie budowy z wolnej ręki (pisaliśmy o tym w “Rz” 9 stycznia: “Mostostal Warszawa musi walczyć do końca”). Jak nieoficjalnie się dowiedzieliśmy, konsorcjanci Mostostalu już jakiś czas temu w protestach kwestionowali prawo do zastosowania trybu z wolnej ręki.
– Nic takiego nie otrzymaliśmy – oświadczył jednak Morawski.
Ostatecznie o sprawie i tak musiałaby się wypowiedzieć Krajowa Izba Odwoławcza. Gdyby uznała, że nie ma podstaw do wolnej ręki, nie byłoby już szans na dokończenie stadionu na czas, a wówczas mecze Euro 2012 odbyłyby się prawdopodobnie w Krakowie.
Wrocław jest jednak pewien swych racji.
– Przesłanki zastosowania wolnej ręki są bardzo rygorystyczne, ale sytuacja jest tak specyficzna, że zostały spełnione. Potrzeba natychmiastowego wykonania zamówienia wynika nie tylko z umów z UEFA. Gdyby inwestycja nie została zakończona na czas, to pod znakiem zapytania stanęłaby możliwość jej sfinansowania. A wtedy może się okazać, że dotychczas wydane pieniądze zostały zmarnowane – tłumaczy dr Jerzy Baehr, starszy wspólnik w kancelarii Wierciński, Kwieciński, Baehr, który pisał ekspertyzę dla miasta. Zaznacza, że argumentów za wolną ręką jest dużo więcej.
Sławomir Wikariak