Na stację paliw już nie tylko po hot doga

Coraz więcej sklepów, stacji benzynowych i supermarketów będzie rozwijać ofertę gastronomiczną, czyli sprzedaż gorących posiłków. To dla nich atrakcyjna, wysokomarżowa działalność, która dodatkowo cieszy się coraz większą popularnością wśród konsumentów.

Na stację paliw już nie tylko po hot doga
Źródło zdjęć: © AFP | Stan Honda

13.04.2015 | aktual.: 13.04.2015 17:45

Coraz więcej sklepów, stacji benzynowych i supermarketów będzie rozwijać ofertę gastronomiczną, czyli sprzedaż gorących posiłków. To dla nich atrakcyjna, wysokomarżowa działalność, która dodatkowo cieszy się coraz większą popularnością wśród konsumentów.

– Ten segment rynku, czyli sieci stacji paliw, sklepy typu convenience i supermarkety, „zbroi się”, szukając rozwiązań w zakresie gastronomii. Chcą klientom zaproponować gotowe dania gorące, bo to pozwala zwiększyć sprzedaż, i to wysokomarżową – wyjaśnia Tomasz Ratajczak, prezes zarządu firmy Lorien Group, zajmującej się m.in. wyposażaniem punktów gastronomicznych i dostosowywaniem innych obiektów do działalności gastronomicznej.

Ratajczak podkreśla, że marże na gastronomii mogą sięgać nawet 60-65 proc. Dodatkowo, jak zaznacza, dynamika sprzedaży posiłków w tego typu punktach jest wyższa niż innych produktów przez nie oferowanych, np. paliw czy produktów spożywczych. Podobny trend występuje w Stanach Zjednoczonych, Europie Zachodniej i innych rozwiniętych gospodarkach.

– Nasz plan na najbliższe trzy lata obejmuje wejście do około 10 tys. punktów, które do tej pory miały gastronomię w ograniczonym zakresie, np. tylko do hot dogów. Chcemy zwiększyć im sprzedaż o minimum 30 do 50 proc. i dać im wysokomarżowe przychody. To nie są tylko stacje benzynowe czy sklepy wielkopowierzchniowe, lecz także inne punkty, które do tej pory nie mogły z przyczyn technologicznych prowadzić gastronomii – mówi Ratajczak. – Wprowadzamy nowe, rewolucyjne technologie w gastronomii.

Dzięki wysokim marżom właściciele obiektów mogą osiągnąć zwrot z inwestycji w same urządzenia do przyrządzania dań w ciągu 3-5 miesięcy. Cała inwestycja związana z przygotowaniem nowej oferty zwraca się w rok.

Jak podkreśla Ratajczak, przewagą konkurencyjną Lorien Group jest oferowanie rozwiązań zajmujących bardzo niewiele miejsca, a tym samym możliwych do zainstalowania nawet w niewielkich obiektach. Dodatkową przewagą jest możliwość rezygnacji z wentylacji, której budowa stanowi istotny koszt. Lorien Group proponuje także rozwiązania bezolejowe i niewymagające dużej liczby personelu.

– Na klasycznym rynku obejmującym hotele, restauracje i kawiarnie jesteśmy liderem, więc tutaj wzrostu nie przewidujemy. Dlatego koncentrujemy się w tej chwili mocno na części retailowej, czyli na stacjach benzynowych, sklepach, sklepikach i obiektach wielkopowierzchniowych. Chcemy być jednym z trzech największych graczy w tym segmencie rynku – zapowiada Ratajczak.

Z badania Makro Cash & Carry "Polska na talerzu" przeprowadzonego przed rokiem wynika, że jedna trzecia Polaków nie jada poza domem nigdy, nawet sporadycznie. Ratajczyk podkreśla, że dziś tylko ok. 4 proc. Polaków regularnie jada poza domem. Ten niewielki odsetek wynika przede wszystkim ze stosunkowo wysokich cen w restauracjach w odniesieniu do zarobków. Drugim czynnikiem są przyzwyczajenia, jednak do jedzenia poza domem często przekonuje Polaków ich coraz szybsze tempo życia.

– Coraz więcej czasu poświęcamy na pracę, dojazdy do niej i inne zajęcia. W tym momencie jesteśmy zmuszani, żeby jeść na zewnątrz, ale to jest też wygoda. Większa dostępność, dzięki wejściu gastronomii do retailu, poprawi ten współczynnik – zapowiada Ratajczak. – W segmencie klasycznych restauracji raczej przewiduję stabilizację, rozwój będzie widoczny raczej w segmencie premium i fast food.

Źródło artykułu:Newseria
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (12)