Najlepsza praca na świecie wcale nie taka fajna
Wymarzone zajęcie okazało się jednak ciężką harówką okupioną samotnością
Kiedy rozpoczęto poszukiwania idealnego kandydata, w ciągu 2 miesięcy zgłosiło się 34 tys. chętnych. Na przesłanych materiałach video pokazywali jak bardzo zależy im na ratowaniu Wielkiej Rafy Koralowej. Jedynymi obowiązkami zatrudnionej osoby miało być objeżdżanie wysp, karmienie ryb, odbieranie e-maili i korzystanie ze wszystkich możliwych atrakcji. Szczęśliwcem został Brytyjczyk Ben Southall, który zainkasował 70 tysięcy funtów.
Ben Southall twierdzi jednak, że wcale nie było jak w raju: musiał bez przerwy pracować, rzuciła go dziewczyna i został poparzy przez meduzę. W dodatku, musiał ciągle udzielać wywiadów, przyjmować telewizje z całego świata, być aktywnym bloggerem i dbać o wyspę i jej mieszkańców. W ogóle nie miał dla siebie czasu.
„To było najbardziej pracowite zajęcie na świecie” - powiedział Ben Southall w portalu theaustralian.com.au.
Jednak cała akcja z posadą zarządcy wyspy okazała się wielkim sukcesem. Władze stanu Queensland przyznały, że w ten sposób wypromowano walory turystyczne regionu i zwrócono uwagę na zagrożoną wymarciem rafę koralową. W ciągu roku od zatrudnienia Brytyjczyka, przybyło 1,6 mln turystów. To o połowę więcej niż przez ostatnie 10 lat.
Ben Southall w nagrodę za swoje zasługi dostał kolejne zlecenie w Australii. W tej chwili mieszka w Brisbane w Queensland.
(JK)