Należy się spodziewać, że płynność rynku międzybankowego będzie rosła - Koziński, NBP
20.10. Warszawa (PAP) - Należy się spodziewać, że płynność rynku międzybankowego będzie rosła z uwagi na to, że Polska jest beneficjentem funduszy unijnych. Napływ tych środków...
20.10.2010 | aktual.: 20.10.2010 13:23
20.10. Warszawa (PAP) - Należy się spodziewać, że płynność rynku międzybankowego będzie rosła z uwagi na to, że Polska jest beneficjentem funduszy unijnych. Napływ tych środków przewyższa składki płacone przez Polskę na rzecz budżetu unijnego. Dodatkowym źródłem płynności złotowej są również zyski z zarządzania rezerwami dewizowymi NBP - ocenia wiceprezes NBP Witold Koziński. Dodaje, że w najbliższym czasie NBP nie przewiduje jednak potencjalnie możliwej straty z tytułu sterylizacji nadmiernej płynności sektora bankowego.
"Głównym źródłem wzrostu nadpłynności sektora bankowego są fundusze unijne otrzymywane przez Polskę w ramach tzw. perspektywy finansowej. Fundusze te, zamieniane z euro na złote przez NBP, zasilają rynek międzybankowy, stąd jego nadzwyczajna, niespotykana do tej pory płynność. Należy się spodziewać, że będzie ona rosła z uwagi na to, iż Polska jest beneficjentem funduszy unijnych - napływ tych środków przewyższa składki płacone przez Polskę na rzecz budżetu unijnego. Dodatkowym źródłem płynności złotowej są również zyski z zarządzania rezerwami dewizowymi NBP" - powiedział Koziński w rozmowie z portalem obserwatorfinansowy.pl.
"Dla sektora bankowego negatywnych skutków (wzrostu nadpłynności - PAP) nie widać. Jest raczej sytuacja dla banków korzystna, ponieważ nadpłynność daje im komfort braku ryzyka niedopłynności. Klientów może nie zadawalać trudność w dostępie do kredytu bankowego, ale nie nadpłynność kredytodawcy. Trudniejszą sytuację ma NBP, który musi przejmować nadmierną płynność po to, aby móc kontrolować krótkoterminowe stopy procentowe na rynku międzybankowym. Oznacza to stałe powiększanie kosztów przeprowadzanych operacji otwartego rynku. Stany takie oznaczają relatywne zmniejszanie zysków i relatywnie mniejsze wpłaty zysku do budżetu państwa. W bliższym czasie nie przewidujemy jednak potencjalnie możliwej straty NBP z tytułu sterylizacji nadmiernej płynności sektora bankowego" - dodał.
Zdaniem Kozińskiego działania NBP w 2008 i 2009 roku podjęte dla utrzymania płynności banków w ramach pakietu antykryzysowego, takie jak wcześniejszy wykup od banków obligacji NBP i obniżenie stopy rezerw obowiązkowej, w tamtym czasie były uzasadnione.
"Przy ogólnej nadpłynności banków, istniała strukturalna niedopłynność sektora bankowego, stąd wziął się wcześniejszy wykup obligacji NBP, redukcja współczynnika rezerwy obowiązkowej czy wprowadzenie operacji repo. Rynek międzybankowy funkcjonował nerwowo, do dzisiaj ponad 90 proc. obrotów na tym rynku przypada na operacje o zapadalności jednego dnia. Trzeba ponadto pamiętać o standaryzacji instrumentów polityki pieniężnej polegającej na ich ujednoliceniu, także wartościowym, z parametrami zadawanymi przez Europejski Bank Centralny. Rezerwa obowiązkowa w strefie euro wynosi (z pewnymi wyjątkami) 2 proc., w Polsce wynosiła 3,5 proc., zatem z tego punktu widzenie przeszłe decyzje, o których tu mowa, dadzą się uzasadnić" - powiedział.
"Z rozwiązań nadzwyczajnych wycofaliśmy się całkowicie. W czwartym kwartale tego roku nie będziemy przeprowadzać operacji zasilających w pieniądz (operacje repo), wycofaliśmy się wcześniej z transakcji swapowych, ponieważ na jedne i na drugie nie było już istotnego popytu. Tzw. pakiet zaufania z tego punktu widzenia całkowicie zdał egzamin. Działania nadzwyczajne nie są potrzebne, co nie oznacza całkowity powrót do normalności. Brak takiej normalności związany jest ze wspomnianą strukturą obrotów na rynku międzybankowym, gdzie ponad 90 proc. obrotów przypada na jednodniowe pożyczki, a ok. 97 proc. to pożyczki do jednego tygodnia. Pełnego zaufania między bankami jeszcze nie ma" - dodał.
Koziński zaznacza, że NBP ogranicza obecnie skalę nadpłynności sektora poprzez operacje otwartego rynku polegające na sprzedaży bonów pieniężnych NBP w zamian za pieniądz przejmowany przez bank centralny z rachunków banków komercyjnych.
"Wycofaliśmy się także z operacji zasilających (operacje repo) sektor bankowy. Co może jeszcze NBP uczynić w sprawie redukcji nadpłynności? Działania w tej sprawie należą do Rady Polityki Pieniężnej, która nie podjęła do tej pory żadnych wiążących decyzji" - powiedział.
W opinii Kozińskiego obecna struktura finansowania się banków działających w Polsce nie jest w pełni właściwa.
"Dotyczy to pozyskiwania długoterminowych depozytów, które muszą być podstawą dla długoterminowego kredytowania gospodarki. Banki powinny dać sobie radę z tym problemem tak, by zapewnić podmiotom gospodarczym kredytowanie w dłuższym okresie, a z drugiej strony wypełniać stosowne, nadzorcze normy płynności" - powiedział.
Wiceprezes NBP zaznacza, że paradoksalnie, przez cały rok 2010 nie pojawił się popyt na kredyt dyskontowy.
"Dopiero ostatnio zanotowaliśmy - trzeba przyznać - niewielkie zainteresowanie kredytem dyskontowym. W założeniach polityki pieniężnej na 2011 rok RPP nie wpisała do swojego instrumentarium kredytu dyskontowego. Nie oznacza to całkowitą eliminację tego instrumentu, ponieważ nie można wykluczyć w innych niż dzisiaj okolicznościach, powrotu do tego przedsięwzięcia" - powiedział.
W opinii Kozińskiego, jeśli chodzi o stan obecny, który charakteryzuje się spowolnieniem akcji kredytowej, szczególnie w obszarze przedsiębiorstw, stosowanie przez NBP środków nadzwyczajnych takich jak redukcja rezerwy obowiązkowej, wykup obligacji emitowanych uprzednio przez NBP czy przystąpienie do operacji typu repo, nie dało z punktu widzenie stymulacji akcji kredytowej zadawalających rezultatów.
"Stan w jakiejś mierze niedostatecznej akcji kredytowej wynika ze wstrząsu jaki przeszedł polski system bankowy w czasie światowego kryzysu ostatnich lat. Tym niemniej, zmiana polityki kredytowej banków musi być uważnie śledzona przez polski bank centralny, ponieważ mogą się pojawić okoliczności umożliwiające NBP jeśli nie bezpośrednie, to pośrednie oddziaływanie na zachowanie banków w interesującym nas obszarze" - powiedział.
"Dotyczyć to może np. oddziaływania na kredyty udzielane przez banki w walutach obcych nad czym toczy dyskusję Komisja Nadzoru Finansowego, w której NBP ma swojego przedstawiciela. Jak widać, choć ta sprawa nie dotyczy bezpośrednio zwiększenia dostępności do kredytów podmiotom gospodarczym, to mieści się w pojęciu wpływania Narodowego Banku Polskiego na zdrową akcję kredytową banków" - dodał.(PAP)
jba/ asa/