Nawet godzina cudów nie zmieniła obrazu rynku
Piątkowa sesja nie przyniosła na giełdowych rynkach żadnych rozstrzygnięć. Podobnie jak cały tydzień. Choć nie brakowało publikacji danych makroekonomicznych, niewiele to pomogło inwestorom w podejmowaniu decyzji o tym, co robić.
17.09.2010 17:37
Piątkowa sesja nie przyniosła na giełdowych rynkach żadnych rozstrzygnięć. Podobnie jak cały tydzień. Choć nie brakowało publikacji danych makroekonomicznych, niewiele to pomogło inwestorom w podejmowaniu decyzji o tym, co robić.
Zmiany wartości indeksów były wręcz symboliczne. Trochę „rozrywki” dostarczyła zgodnie z tradycją ostatnia „godzina cudów” piątkowej sesji. Jednak i ona niewiele zmieniła. WIG20 kończył tydzień zaledwie 15 punktów powyżej poziomu z poprzedniego piątku.
Polska GPW
Piątkowa sesja na warszawskiej giełdzie przyniosła niezbyt wielkie zmiany indeksów. WIG20 zyskiwał na otwarciu niecałe 0,6 proc. a wskaźnik szerokiego rynku rósł o 0,4 proc. mWIG40 szedł w górę o zaledwie 0,2 proc. a wskaźnik najmniejszych firm rozpoczął dzień w okolicach czwartkowego zamknięcia. Na tle przekraczających 1 proc. zwyżek na głównych parkietach europejskich, nasz rynek nie prezentował się zbyt okazale. Na dodatek znany dobrze z kilku poprzednich sesji marazm, dziś także był dobrze widoczny w Warszawie.
Początkowo w gronie największych spółek jedynie sześć „wyróżniało” się zwyżką przekraczającą 0,5 proc. Poza „wielką piątką”, czyli KGHM, PKN Orlen, PKO, PZU i Telekomunikacją Polską, w tym towarzystwie znalazły się także papiery PGE i to od razu jako lider, zyskujący 0,9 proc. Nieco później na podium wskoczyły walory PGNiG, które rosły o 1,7 proc. W końcu rolę prymusa przejęły papiery Pekao, rosnące o prawie 2 proc. WIG20 przez większą część dnia zmieniał swoją wartość jedynie nieznacznie, trzymając się pobliżu 2560 punktów. To była jednak tylko cisza przed burzą, czyli przed ostatnią godziną notowań, w której ustalana jest podstawa do rozliczenia kontraktów terminowych na ten indeks. Charakteryzuje się ona zwiększoną zmiennością cen akcji i wartości indeksu. Tak było i tym razem. WIG20 zaczął tracić jeszcze nieco wcześniej, reagując na osłabienie w Europie. W końcu spadł pod kreskę. Ostatecznie zniżkował o 0,28 proc. WIG zakończył sesję na poziomie czwartkowego zamknięcia. Indeks średnich spółek wzrósł o
0,4 proc. a sWIG80 zyskał 0,5 proc. Obroty wniosły 3,4 mld zł.
Giełdy zagraniczne
Bezruch na Wall Street trwa nadal. S&P500 zmienił w czwartek swoją wartość o 0,41 punktu, czyli 0,04 proc. Na niekorzyść posiadaczy akcji. W ciągu dnia spadek był nieco większy, w najgorszym momencie sięgał 0,5 proc., jednak w końcówce byki zdołały te „straty” niemal w całości zniwelować. Trend boczny trwa więc nadal, opór w okolicach 1130 punktów wciąż skutecznie onieśmiela inwestorów, ci zaś czekają na jakiś impuls, który będzie w stanie giełdowy świat ruszyć z miejsca.
Na giełdach azjatyckich trwa „klarowanie się” sytuacji. Japończycy cieszą się z osłabienia jena, Nikkei zyskuje 1,2 proc. W Chinach nadal dominuje niepewność, co do chłodzenia rynku nieruchomości, Shanghai B-Share zniżkował więc o 0,3 proc. a Shanghai Composite o 0,15 proc. Różnice nastrojów między tymi rynkami widać po zmianach tygodniowych. W ciągu pięciu ostatnich sesji Nikkei zyskał 4,2 proc. a Shanghai B-Share stracił 2,2 proc. Co ciekawe, rekordowo mocny jest juan, nie jest więc wykluczone, że indeksy w Szanghaju zapadną na tę samą „chorobę” jaka trapiła inwestorów w Tokio, której podstawowym objawem była alergia indeksu na mocną walutę.
Początek piątkowej sesji przyniósł niespodziewany przypływ optymizmu na europejskich parkietach. Indeks w Paryżu rozpoczął dzień zwyżką o 1,2 proc., DAX zyskiwał ponad 0,7 proc. a FTSE rósł o 0,5 proc. Mogło to robić wrażenie, ale tylko w porównaniu z marazmem, jaki mieliśmy okazję obserwować w ostatnich dniach. Spośród giełd naszego regionu liderem wzrostów był moskiewski RTS, który po czwartkowej przecenie o 1,2 proc., dziś przed południem rósł o 1 proc. Aż do wczesnego popołudnia na parkietach niewiele się działo. Nastroje zdecydowanie pogorszyły się po godzinie 13.00. Indeksy w Paryżu i Frankfurcie zleciały pod kreskę. DAX tracił 0,3 proc. Trudno odgadnąć przyczynę tej nagłej zmiany nastawienia inwestorów do akcji. Jak na przygotowanie do „godziny cudów” związanej z rozliczaniem instrumentów pochodnych, ruch zaczął się zdecydowanie zbyt wcześnie. Najwyraźniej była to reakcja na dynamiczny spadek notowań kontraktów na amerykańskie indeksy. Te jednak nieco wcześniej silnie wzrosły i późniejszy ruch był
tylko powrotem do „normy”. Tuż po godzinie 16.00 CAC40 tracił 0,7 proc., DAX zniżkował o 0,6 proc. a FTSE o 0,04 proc.
Waluty
Wspólna waluta kontynuuje dynamiczny marsz w górę, rozpoczęty równo przed tygodniem. W ubiegły piątek kurs euro wynosił 1,264 dolara, dziś rano, po wzroście o niemal centa w porównaniu do czwartku, dotarł do 1,315 dolara. Zwyżka o 4 proc. w ciągu kilku dni może robić wrażenie. Niewiele brakuje, by wspólna waluta odrobiła sierpniowe straty. Dystans do poprzedniego szczytu wynosi zaledwie 1,8 centa. Jen nadal trzyma się słabo po środowej interwencji. Za dolara trzeba było dziś płacić 85,9 jena. Słabnie wobec dolara także frank.
To cieszy naszych posiadaczy kredytów. Już w czwartek „szwajcar” staniał do 2,975 zł, dziś rano można było go kupić za 2,95 zł. Zawdzięczamy to komunikatowi po posiedzeniu szwajcarskiego banku centralnego. Można mieć nadzieję, że przystopuje to tendencję umacniania się franka na nieco dłużej. W okolice 3 zł spadł kurs dolara. Dziś przed południem do przełamania tego poziomu zabrakło zaledwie 0,0006 zł. Drożeje za to wspólna waluta. Wyceniano ją dziś rano na 3,95 zł. Do końca dnia zmiany były niewielkie.
Podsumowanie
Piątkowa sesja wniosła nieco ożywienia do sennego obrazu tygodnia. Nasi inwestorzy, dzięki transakcji akcjami BZ WBK między AIB i Santanderem i tak mieli znacznie więcej emocji, niż ich europejscy i amerykańscy koledzy. Nieco wyższe piątkowe otwarcie przez większą część dnia musiało nam wystarczyć, ale i tak było wiadomo, że wszyscy czekają na ostatnią godzinę. Nie sprawiła ona zawodu. Tuż po 15.10 WIG20 najpierw zaczął ochoczo spadać, tracąc około 0,3 proc. Po nieco pół godzinie rósł już o 0,8 proc., by tę „zabawę” zakończyć spadkiem o 0,3 proc. Wszystko to przy bardzo wysokich obrotach, choć na ten element nie mogliśmy narzekać także w trakcie poprzednich sesji.
Roman Przasnyski
Główny Analityk Gold Finance
Powyższy tekst jest wyrazem osobistych opinii i poglądów autora i nie powinien być traktowany, jako rekomendacja do podejmowania jakichkolwiek decyzji związanych z opisywaną tematyką. Jakiekolwiek decyzje podjęte na podstawie powyższego tekstu podejmowane są na własną odpowiedzialność.