Nie tylko giełda chce zarobić na "Wprost"

Po opublikowaniu taśm z nielegalnie nagranymi rozmowami polskich polityków rośnie kurs wydawcy "Wprost" na warszawskiej giełdzie. Po tym, jak w zeszłym tygodniu pismo rozchodziło się błyskawicznie postanowili na aferze zarobić także zwykli Polacy.

Nie tylko giełda chce zarobić na "Wprost"
Źródło zdjęć: © allegro/print screen

25.06.2014 | aktual.: 25.06.2014 12:02

Po opublikowaniu taśm z nielegalnie nagranymi rozmowami polskich polityków rośnie kurs wydawcy "Wprost" na warszawskiej giełdzie. Po tym, jak w zeszłym tygodniu pismo zniknęło błyskawicznie z kiosków, postanowili na aferze zarobić także zwykli Polacy.

W kioskach w zeszłym tygodniu nie został nawet jeden egzemplarz gazety. Mimo to wydawca nie zdecydował się na dodruk. W ostatni poniedziałek nakład zwiększono 2,5-krotnie. Zamiast ok. 125 tys. egzemplarzy wydrukowano aż 300 tys.

Chwilę przed wybuchem afery taśmowej akcje spółki zaczął skupować Michał M. Lisiecki. Biznesmen jest głównym udziałowcem PMPG. Obecnie należy do niego już ok. 60 proc. spółki. W dniach między 9 a 16 czerwca kupił w sumie 235 tys. akcji wartych 87 tys. zł. To suma niezbyt duża, bo cała spółka wyceniana jest na ok. 40 mln zł. Lisiecki na skupowaniu akcji dużo nie zarobił, zaledwie 4,5 tys. złotych, a jeśli kurs "Wprost" pójdzie w dół, to ten zysk może szybko stracić.

Ale nie tylko giełda inwestuje w tygodnik. Robi to także przeciętny Kowalski, tylko trochę inaczej - kupując numery i wystawiając je na internetowych aukcjach. Na Allegro można znaleźć oferty sprzedaży dwóch ostatnich numerów po wygórowanych cenach.

Obraz
© (fot. allegro/print screen)

Na portalu pojawiły się na razie tylko trzy oferty tego typu od dwóch różnych użytkowników. Aukcji tych nikt nie licytuje, ani nawet nie obserwuje, co może świadczyć, że wystawiający przeliczyli się oczekując, że ktoś chętnie zapłaci niemal sześć razy więcej. Nawet pomimo reklamy, że jest to "biały kruk", czy "najciekawsze wydanie wprost w tej dekadzie".

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1)