Nie zmieniaj pracy na gorszą!

Zanim zrezygnujesz z dotychczasowej posady, zastanów się, czy na pewno wiesz wystarczająco dużo na temat nowego stanowiska, firmy i jej sytuacji finansowej

Nie zmieniaj pracy na gorszą!
Źródło zdjęć: © Thinkstockphotos

04.10.2010 | aktual.: 18.10.2011 13:41

Zanim zrezygnujesz z dotychczasowej posady, zastanów się, czy na pewno wiesz wystarczająco dużo na temat nowego stanowiska, firmy i jej sytuacji finansowej.

Norbert, 28-letni informatyk ze Szczecina, nie miał najgorszej pracy, ale marzył o jeszcze lepszej. W gazecie znalazł ogłoszenie rekrutacyjne jednej z firm komputerowych, która przedstawiała się jako oddział renomowanej międzynarodowej spółki IT z siedzibą w Hamburgu. Młody specjalista wysłał CV, został zaproszony na rozmowę kwalifikacyjną, a dwa dni później dostał telefon z informacją o zatrudnieniu. Norbert nie posiadał się ze szczęścia, zwłaszcza że nowy pracodawca obiecywał mu 5 tysięcy złotych na rękę i umowę na czas nieokreślony – od zaraz. Nadto samochód służbowy, laptopa, komórkę, pakiet medyczny i – co chyba ważniejsze – porządną premię co kwartał.

- Niestety, praca na etacie okazała się pracą na prowizji, bez ubezpieczenia i świadczeń socjalnych – opowiada Norbert. – Zarabiałem stosownie do liczby i wartości realizowanych zleceń. A że nie miałem ich wiele, jeśli dostawałem miesięcznie około 2 tysięcy złotych, byłem naprawdę szczęśliwy. O bonusach typu auto, telefon czy abonament w renomowanej klinice, oczywiście, nie było mowy.

Norbert ostatnio znowu zmienił miejsce pracy. Tym razem z dużo lepszym skutkiem. No ale nie obyło się bez prywatnego dochodzenia. Szczecinianin zbierał informacje o potencjalnych pracodawcach, kierując się wskazówkami zawartymi w książce Johna Middletona „Zwycięskie CV” (wydawnictwo Rebis). Śledztwo zajęło pięć miesięcy, ale było warto. Dziś Norbert jest zadowolonym, a nawet spełnionym ekspertem IT w jednym z zachodnich banków, który stawia na rozwój pracowników. Oto pięć sposobów Middletona na to, by nie wpaść jak śliwka w kompot. Rady te, rzecz jasna, dostosowaliśmy do realiów polskiego rynku.

1. Poczta pantoflowa

Roześlij wici. Może jakiś twój znajomy (albo znajomy znajomego) pracuje dla tej firmy, jest jej klientem lub dostawcą. Nieformalne źródła informacji często pozwalają poznać rzeczywistą sytuację przedsiębiorstwa.

Raport Edelman Trust Barometr potwierdza wzrost znaczenia marketingu szeptanego w budowaniu wizerunku pracodawcy. Coraz więcej osób wymienia się opiniami i informacjami o firmie z przyjaciółmi (75 proc. w UE i 79 proc. w USA), rodziną (odpowiednio: 68 proc. i 83 proc.) lub współpracownikami (63 i 57 proc.).

2. Śledztwo w sieci

To niesamowite, do jakich informacji można się dokopać w internecie. Zanim stał się popularny, trudno było znaleźć dane na temat przedsiębiorstw. Dzisiaj pójście na rozmowę o pracę bez dogłębnej wiedzy na temat potencjalnego pracodawcy to niewybaczalny błąd. Swobodny przepływ opinii ułatwiają blogi, sieci społecznościowe i fora online. W 2007 r. 35 proc. badanych Polaków sprawdzało wiarygodność informacji o pracodawcy na stronach networkingowych. Dla porównania: w UE robiło to 17 proc., a w USA 14 proc. uczestników sondażu.

3. Strona internetowa firmy

Informacje pochodzące od samych firm i ich strony internetowe notują w Polsce rekordowo niski poziom zaufania. Według wspomnianego badania Edelman Trust Barometr wierzy w nie zaledwie 16 proc. naszych rodaków (to spadek o 25 punktów proc. w stosunku do 2008 r.). Mimo to nie należy całkowicie lekceważyć tych źródeł. Szczególnie gdy się umie czytać między wierszami. Jeśli przedsiębiorstwo bezwstydnie przechwala się wynikami, a jednocześnie ośmiesza konkurencję (uprawia czarny PR), lepiej swego szczęścia szukać gdzie indziej. To, że firma nie ma strony internetowej, też jest wiele mówiącą informacją. *4. Sprawozdanie roczne *

Często znajduje się na stronie internetowej firmy. A jeśli nie? John Middleton radzi np. zadzwonić do przedsiębiorstwa i poprosić o przesłanie egzemplarza sprawozdania. Tyle że coś takiego jest normalnością w Wielkiej Brytanii, Ameryce i innych krajach o długiej tradycji wolnorynkowej. Natomiast w Polsce taka prośba może być źle odebrana – skoro ktoś koniecznie chce przejrzeć taki dokument, pewnie ma złe intencje i zamierza nam zaszkodzić.

5. Przeglądaj gazety i pisma branżowe

Przede wszystkim przeglądaj pisma z dziedziny gospodarki i finansów, np. „Puls Biznesu”, „Dziennik Gazetę Prawną” czy zielone strony „Rzeczpospolitej”. Kopalnią informacji o lokalnych przedsiębiorstwach są regionalne tytuły, np. „Dziennik Bałtycki” na Pomorzu. Oprócz wydań papierowych dostępne są e-wydania, o tyle godne polecenia, że pod każdym artykułem pojawiają się opinie internautów. Z dystansem podchodzić trzeba za to do dodatków sponsorowanych. Są to teksty reklamowe i promocyjne, a niekiedy nawet panegiryki na cześć pana prezesa. Za te artykuły płaci firma, a więc dokładnie kontroluje, jakie znajdują się w nich treści.

Kawał dobrej roboty

Jeśli nie znalazłeś nic kompromitującego na temat firmy, warto wysłać do niej swoje CV i list motywacyjny. Spróbuj włączyć zdobyte informacje do tych dokumentów. Potencjalny pracodawcy od razu zauważy, że się przyłożyłeś, że naprawdę poświęciłeś czas i energię na dowiedzenie się czegoś o jego firmie. A poza tym, jeśli zostaniesz zaproszony na rozmowę, spory kawałek roboty mającej przygotować cię na spotkanie będziesz miał już za sobą.

Mirosław Sikorski

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)