Niebezpieczne oferty pracy

Niby wiemy, że takie "cuda" się nie zdarzają

Niebezpieczne oferty pracy
Źródło zdjęć: © Thinkstock

12.10.2012 | aktual.: 12.10.2012 13:41

*Nawet największych sceptyków kusi czasem wysłanie odpowiedzi na anons o pracę, który kusi nieproporcjonalnie wysokimi zarobkami i minimalnym wkładem wysiłku. Niby wiemy, że takie "cuda" się nie zdarzają, ale każdy słyszał kiedyś o jakimś szczęściarzu, który ma łatwe, przyjemne i pochłaniające mało czasu zajęcie, a do tego naprawdę przyzwoite zarobki. Dlaczego więc taka wspaniała posada nie miałaby "przytrafić się" nam? *

Ta iskierka nadziei często wystarcza, by wbrew rozumowi, uwierzyć ogłoszeniodawcy i przyjąć nieprawdopodobnie wręcz korzystną (oczywiście z pozoru) ofertę. Być może jedna osoba na tysiąc faktycznie wygrywa dzięki temu los na loterii i zdobywa idealną pracę, dla całej reszty - w momencie podjęcia współpracy zazwyczaj zaczynają się poważne kłopoty. Kłopoty bardzo różnej natury.

Najczęściej odpowiadając na takie "niebezpieczne ogłoszenie" ryzykujemy pieniądze. Często nawet o tym nie wiedząc. Najwięcej wyłudzeń odbywa się w sposób szalenie prosty. Oferta pracy - dowolnej - jest ciekawa, ale nie przesadnie atrakcyjna. Dokładnie taka, w którą jesteśmy w stanie uwierzyć. Pułapka tkwi w jednym zdaniu: "z aplikacją prosimy przesłać skan dowodu osobistego". Czasem to zdanie pojawia się już w ogłoszeniu, częściej jednak dowiadujemy się o tym wymogu, dopiero po skontaktowaniu się z "firmą". Rzekomo kserokopia dokumentu jest niezbędna np. do wyrobienia przepustek uprawniających do wejścia na terem firmy. Po co oszustom scan naszego dowodu? Na jego podstawie można wziąć szybki kredyt, zarejestrować się np. internetowym kasynie (gdzie przegrywa się prawdziwe pieniądze), albo podpisać umowę np. w sieci telefonicznej. O tym jak wykorzystany został nasz dowód dowiemy się bardzo szybko - rachunki przyjdą bowiem do nas.

Niektórzy oszuści aby wyciągnąć od nas gotówkę są w stanie stworzyć prawdziwy majstersztyk mistyfikacyjny. Niedawno światło dzienne ujrzała sprawa pana Krzysztofa Czartoryskiego z Katowic. Mężczyzna odpowiedział na ogłoszenie w sprawie pracy jako tester systemów bankowości elektronicznej. Sprawdził przez internet firmę - istniała i wszystkie dane się zgadzały. Umówił się więc na spotkanie z jej przedstawicielem. Obie strony doszły do porozumienia. Pan Czartoryski przekazał przedstawicielowi firmy swoje dane osobowe i zgodnie z zaleceniem otworzył konto we wskazanym banku, na które miała wpływać pensja. Numer konta i dane do jego prowadzenie również musiał przekazać "pracownikowi firmy". Po krótkim czasie okazało się, że nikt więcej z firmy się nie odezwał, a telefon przedstawiciela nie odpowiadał. Pan Krzysztof udał się więc do banku, gdzie okazało się, że konto zostało już aktywowane i jest obciążone szybką pożyczką gotówkową. Spłata kredytu, wraz z odsetkami stały się oczywiście problemem ofiary oszustwa.
Co ciekawe. Ogłoszenie o pracę pan Krzysztof znalazł nie w internecie, a w urzędzie pracy, a firma, w której podobno miał pracować faktycznie istnieje i sprawnie działa. Tyle tylko, że nikt w niej nie słyszał o owym przedstawicielu, który zwyczajnie podszył się pod nazwę i wykorzystał dane dobrze prosperującego przedsiębiorstwa.

Za pośrednictwem ogłoszeń o pracę (najczęściej zamieszczanych w internecie) swoich nieświadomych współpracowników werbuje też mafia. Po co jej ludzie "z poza branży"? Do prania brudnych pieniędzy. Proceder jest prosty. Osoba, która połknęła haczyk jest przekonana, że pracuje jako przedstawiciel zagranicznej firmy przyjmujący zamówienia na określoną usługę. Pieniądze za ową usługę wpływają na jego konto, a na koniec pracownik zobowiązany jest je wypłacić, odliczyć należną sobie prowizję, a resztę pieniędzy wysłać za pośrednictwem firmy zajmującej się międzynarodowym transferem gotówki. Z pozoru wszystko wygląda dobrze. Praca faktycznie lekka i zazwyczaj nawet "pracownik" otrzymuje godziwe wynagrodzenia. Problem w tym, że za współudział lub pomoc w praniu brudnych pieniędzy grozi 8 lat więzienia. No i ta mafia też może człowiekowi zaszkodzić.

Jeśli nie zachowamy należytej ostrożności i odpowiemy na niebezpieczne ogłoszenie możemy stracić nie tylko pieniądze czy wejść w konflikt z prawem, ale też stać się ofiarami handlu ludźmi. Nie ma jednego sprawdzonego sposobu, który z całą pewnością uchroni nas przed wyzyskiwaczami, którzy pod pozorem oferowania pracy, uprawiają handel ludźmi i zmuszają ich do niewolniczej pracy lub prostytucji. Zachowując ostrożność i kierując się zdrowym rozsądkiem, można jednak zminimalizować ryzyko, że znajdziemy się poza krajem w dramatycznej sytuacji. - Przede wszystkim nie powinniśmy wierzyć w cuda. Nikt nie zapłaci 2 tys. Euro tygodniowo za podawanie klientom kawy. Jeśli więc za łatwą i niewymagającą kwalifikacji pracę, mamy otrzymać nieadekwatnie wysokie wynagrodzenie, to z pewnością sprawa jest podejrzana - ostrzega Irena Dawid-Olczyk z Fundacji Przeciwko Handlowi Ludźmi i Niewolnictwu "La Strada". - Moją uwagę zawsze przyciągają też ogłoszenia typu: "masażystka - kwalifikacje nie są wymagane", czy sławne już:
"wychowawczyni do pracy na koloniach, prosimy wysyłać zdjęcia sylwetki w bikini". W przypadku tego ostatniego również nie potrzebne były żadne kwalifikacje, ani dokumenty potwierdzające ukończenie odpowiednich studiów czy kursów uprawniających do sprawowania opieki nad dziećmi - dodaje przedstawicielka fundacji.

Nieadekwatnie wysokie zarobki oraz brak wymagań dotyczących doświadczenia, umiejętności czy kwalifikacji to podstawowe czynniki, które powinny nas ostrzec przed przyjęciem takiej pracy. Ale są też inne.

- Generalnie należy zachować czujność przy wszystkich ofertach kierowanych do jednej płci (zazwyczaj kobiet) - np. "poszukiwane animatork"i czy "dziewczyny do pracy w klubie" - przestrzega Irena Dawid-Olczyk. - Podejrzany jest też bardzo szybki wyjazd. Oferta pracy jest zazwyczaj bardzo kusząca, ale trzeba z niej skorzystać dosłownie w ciągu kilku dni. Dzięki temu kandydat nie ma czasu by się spokojnie zastanowić czy sprawdzić pracodawcę. Konieczność szybkiego wyjazdu zawsze jest bardzo podejrzana. Podobnie jak zastrzeżenie ze strony pracodawcy, czy też pośrednika pracy, że wszystkie ustalenia mają pozostać z jakiegoś powodu tajemnicą. Również zakaz zabrania ze sobą drugiej osoby - chłopaka, przyjaciółki czy kogoś z rodziny do pracy np. na plantacji może oznaczać, że na miejscu czeka nas prawdziwa niewola - dodaje przedstawicielka "La Strady". - Dlatego jeśli tylko mamy taką możliwość, do pracy za granicę jedźmy z kimś - ale kimś kogo dobrze znamy i komu ufamy. Mieliśmy bowiem przypadek, że pewna kobieta
wyjechała do jednego z krajów arabskich z własnym mężem, który sprzedał ją do burdelu. Okazało się jednak, że męża znała od niedawna, a wyszła za niego zaledwie 3 miesiące wcześniej. Dlatego radzę, by w drogę wybierać się tylko z osobami, które znamy naprawdę dobrze i długo - dodaje pani Irena. - Nie zgadzajmy się też nigdy na zachowanie sekretu. Poinformujmy kogoś bliskiego o wszystkich ustaleniach i koniecznie umówmy z nim sposób kontaktowania - np. że w każdy czwartek po południu zadzwonimy choćby na minutę.

Zanim skorzystamy z oferty pracy poza krajem warto zwrócić uwagę na kilka dodatkowych elementów. - Przede wszystkim dobrze jeśli pracodawca ma biuro, a nie tylko telefon komórkowy w kieszeni. Po drugie powinniśmy dostać do ręki umowę. Sytuacja, w której podpisujemy jakiś papier, który zabiera pracodawca jest bardzo podejrzana. Po trzecie umowa powinna być dla nas w pełni zrozumiała. Zwróćmy przede wszystkim uwagę na wszystkie zobowiązania leżące po stronie pracownika, niejasne kary w umowie, a także zapisy dotyczące finansów - wylicza Irena Dawid-Olczyk z La Strady. - Jeśli mamy jakiekolwiek wątpliwości zawsze można taką umowę przysłać do naszej fundacji, gdzie zostanie oceniona przez prawnika. Można też udać się po poradę prawną do Ośrodka Pomocy Społecznej. W każdej sytuacji, warto umówić się na wypłaty co tydzień, a nie co miesiąc. Najczęściej bowiem oszustwa polegają na niepłaceniu pensji pracownikom. Dzięki takiemu zapisowi nawet jeśli zostaniemy oszukani, to stracimy wynagrodzenie za tydzień - dwa, a
nie za dwa czy trzy miesiące - radzi przedstawicielka fundacji "La Strada".

Choć wyzysk i niewolnictwo w pracy kojarzy się głównie z kobietami, zmuszanymi do pracy w domach publicznych czy w charakterze pań do towarzystwa, na nieuczciwych pracodawców lub pośredników możemy trafić wszyscy. - Myślę, że w ostatnim czasie zmuszanie do prostytucji stanowi około 30 proc. spraw z jakimi mamy do czynienia. Reszta dotyczy ofiar pracy przymusowej - wyjaśnia Irena Dawid-Olczyk.

Przerażenie budzi nie tylko to, co czeka oszukanych pracowników - wyzysk natury seksualnej, dramatyczne warunki pracy i mieszkania, odcięcie od świata zewnętrznego, głód, brak opieki medycznej czy nakaz pracy ponad siły - ale i skala problemu. - Mówi się, że każdego roku problem może dotyczyć około 15 tys. osób w skali naszego kraju. Są to jednak tylko szacunki - zastrzega przedstawicielka fundacji.

Wiele osób, nawet gdy uda im się uwolnić, nie zgłasza nikomu zaistniałej sytuacji. Do sądów trafiają nieliczne wnioski dotyczące procederu handlu ludźmi. Niewielki odsetek korzysta też z programów pomocowych np. „Krajowego Centrum Interwencyjno-Konsultacyjnego dla polskich i cudzoziemskich ofiar handlu ludźmi” - programu, który w tym roku realizuje Fundacja "La Strada". Jak wynika z danych opublikowanych na stronie MSW, w latach 2009 - 2010 przeprowadzono w naszym kraju 226 postępowań przygotowawczych w sprawach o handel ludźmi, z których 79 zakończyło się wniesieniem aktu oskarżenia. Pokrzywdzonych w tych sprawach było blisko 1000 osób, a ponad 150 zostało oskarżonych.

MSW na swojej stronie internetowej przypomina: "W Polsce ofiary handlu ludźmi mają zagwarantowaną pomoc zarówno w ramach systemu pomocy społecznej, jak również w ramach „Krajowego Centrum Interwencyjno-Konsultacyjnego dla polskich i cudzoziemskich ofiar handlu ludźmi” - zadania zleconegow drodze otwartego konkursu ofert przez ministra spraw wewnętrznych. Na realizację zadania w 2012 roku przewidziano 778 tysięcy zł.

Krajowe Centrum Interwencyjno – Konsultacyjne prowadzi dostępny przez całą dobę telefon zaufania dla ofiar i świadków handlu ludźmi. Do organizacji mogą zgłaszać się pokrzywdzeni obywatele Polski np. zmuszani do pracy za granicą, jak i cudzoziemcy w naszym kraju. Z oferowanych przez centrum porad i konsultacji mogą także skorzystać osoby planujące zagraniczny wyjazd zarobkowy. Udzielana jest wszechstronna pomoc: medyczna, psychologiczna i prawna. Ponadto centrum realizuje Program wsparcia i ochrony ofiary/świadka handlu ludźmi. Program adresowany jestdo cudzoziemców, którymKrajowe Centrum Interwencyjno - Konsultacyjne pomaga m.in. zalegalizować pobyt oraz organizuje im powrót do kraju, z którego pochodzą." Warto z tej pomocy korzystać i upomnieć się o swoje prawa. Jeśli tego nie zrobimy - na zawsze pozostaniemy ofiarami, a ciągnący zyski z handlu ludźmi pozostaną bezkarni i będą nadal wyzyskiwać kolejne ofiary.

AD

oszustwooszuściogłoszenia o pracę
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (21)