Niektóre TFI nie dostaną akcji PGE, choć chciały je kupić drożej

Dobiegające jutro końca zapisy na akcje PGE w transzy dla instytucji wzbudziły spore kontrowersje na rynku. Większość TFI dostało za mało walorów albo wcale. Niezaspokojony popyt stwarza szansę na wzrost notowań.

29.10.2009 11:58

Notowania praw do akcji Polskiej Grupy Energetycznej na warszawskim parkiecie ruszą w piątek 6 listopada - wynika z informacji "Parkietu". Najpóźniej do 2 listopada spółka ma czas na to, aby dokonać przydziału akcji. Zarząd PGE deklaruje, że uczyni to zaraz gdy zamknie zapisy dla inwestorów instytucjonalnych. Dobiegają one końca jutro.

Zarządzający rozczarowani

Według naszych nieoficjalnych źródeł do krajowych instytucji mają trafić akcje PGE o wartości około 3 mld zł (czyli połowa całej emisji), z tego papiery warte 2 mld zł mają objąć fundusze emerytalne. Instytucje zagraniczne kupią ponad 30 proc. oferowanych walorów energetycznej spółki.

Sam proces przydziału akcji PGE inwestorom instytucjonalnym wzbudził wczoraj duże kontrowersje wśród zarządzających krajowymi funduszami. Większość małych i średnich, a także niektóre duże towarzystwa funduszy inwestycyjnych czują się mocno poszkodowane. Niektóre nie dostaną ani jednej akcji, innym uda się kupić jedynie śladowy odsetek tego, na co się zapisały.

- Nie jesteśmy zadowoleni. Redukcja zapisów, jaka nas dotknęła, jest naprawdę bardzo duża - mówi przedstawiciel TFI z pierwszej trójki na rynku. W niewiele lepszej sytuacji jest Union Investment TFI. - Sposób przydziału akcji jest żenujący. Nie ma żadnych kryteriów, które by decydowały o przydziale papierów - mówi Jarosław Lis zarządzający Union Investment TFI.

Cena nie była najważniejsza?

Do niektórych funduszy nie skierowano oferty objęcia papierów PGE, choć w procesie budowania książki popytu złożyły zlecenia po cenie wyższej niż maksymalna wynikająca z widełek (widełki to 17,5-23 zł, ale był zapis, że cena akcji dla instytucji może być wyższa niż 23 zł). We wtorek wieczorem zarząd PGE ustalił, że inwestorzy finansowi, a także inwestorzy indywidualni kupią akcje po 23 zł. - To prawdziwa afera. Składaliśmy zapis na grube kilkaset tysięcy akcji po cenie 23,20 zł i nie dostaliśmy ani jednego papieru - mówi przedstawiciele jednego z TFI. Inni wypowiadają się w podobnym tonie.

Niezadowolone są też firmy zarządzające aktywami. - Złożyliśmy zlecenie na akcje po cenie 25 zł. Nie mamy ani jednego waloru - mówi przedstawiciel jednej z takich firm. - Skarb Państwa (właściciel PGE - red.), widząc ceny, po jakich zapisują się zarządzający funduszami inwestycyjnymi, mógł ustalić cenę emisyjną na wyższym poziomie i przez to spółka mogła pozyskać więcej pieniędzy z oferty publicznej. Ale, jak widać, niekoniecznie to było najważniejsze - takie komentarze można usłyszeć na rynku. Pojawiają się sugestie, że oferujące akcje PGE UniCredit CA IB i Goldman Sachs preferowały niektórych inwestorów, mimo że proponowali relatywnie niską cenę.

KNF uspokaja nastroje

Sami oferujący nie mają sobie nic do zarzucenia. - PGE zależało na tym, aby mieć maksymalnie stabilny akcjonariat, dlatego zgodnie z warunkami oferty preferowani byli inwestorzy duzi i stabilni - mówi osoba zbliżona do transakcji.

Komisja Nadzoru Finansowego w takim sposobie przydziału akcji nie widzi niczego nieprawidłowego. - Ważne jest, żeby warunki były precyzyjnie określone w prospekcie i żeby oferta odbyła się zgodnie z tymi warunkami - mówi Łukasz Dajnowicz z Komisji Nadzoru Finansowego. - Swobodny przydział w transzy dla instytucji jest rynkowym standardem, nikt nie wymyślił niczego lepszego.

Nieoficjalnie wiadomo, że podczas prac nad przygotowaniem emisji oferujący i PGE nie byli zgodni co do sposobu rozdzielania akcji między poszczególne instytucje. Zdaniem naszych rozmówców argumenty zgłaszane przez UniCredit CA IB przegrały z poglądami zarządu. Paweł Puchalski - analityk DM BZ WBK
Na notowania walorów PGE w dniu debiutu będzie miała wpływ głównie sytuacja na rynkach zagranicznych. Pytanie, czy spadki, z którymi mamy do czynienia w ostatnim czasie, są tylko korektą czy też światowe indeksy będą się jeszcze osuwać. Uważam, że nawet w niesprzyjającym otoczeniu PGE ma szanse na stabilne notowania. Z kolei przy poprawiających się danych makro jest spółką dającą szanse na solidne zwyżki. W średniej perspektywie o jej wycenie decydować będą przede wszystkim ceny energii elektrycznej w Polsce, a te - należy się spodziewać - wzrosną.

Rafał Lis - członek zarządu Opera TFI
Dla inwestorów indywidualnych zwiększenie transzy z 10 proc. do 15 proc. jest istotne, bo oznacza wzrost liczby papierów do wzięcia o połowę. Z kolei z perspektywy inwestora instytucjonalnego zmniejszenie transzy o 5 pkt proc. nie ma większego znaczenia. Dlatego nie sądzę, by znalazło to swoje odbicie w zmianach decyzji zarządzających co do ewentualnego dokupywania akcji na debiucie. Tak czy inaczej apetyt instytucji, mimo dużej wartości oferty, nie został zaspokojony. Spodziewam się, że szczególnie te, które działają benchmarkowo, będą dalej dobierały akcje do portfeli. Ale nie musi tak się zadziać od razu na debiucie. To może mieć miejsce nawet miesiąc później. Wszystko zależy od kursu PGE.

Tomasz Piotrowski - zarządzający funduszami DWS TFI
Zmiana kursu na debiucie spółki zazwyczaj jest dosyć mocno zależna od bieżących nastrojów na rynku. Oferta PGE jest tak specyficzna, że redukcja zapisów dla inwestorów indywidualnych jest na jednym z najwyższych historycznie poziomów. To powinno się przełożyć na duży popyt na papiery w pierwszym dniu notowań - mimo ewentualnego ogólnego odwrotu od akcji. Dodatkowym bodźcem może być relatywne niedoważenie przez instytucje akcji PGE w stosunku do potencjalnych wag w benchmarkach - ze względu na niską wartość podaży papierów względem aktywów funduszy i jednoczesne perspektywy wejścia PGE do WIG20. Należy też pamiętać, że sektor utilities jest uznawany za bezpieczny, więc na spadkach może zachowywać się silniej od rynku.

Aby spłacić kredyt, kurs maksymalnie 18 proc. w górę
Redukcja zapisów na poziomie 96,5 proc. powoduje, że inwestorzy w praktyce nie wykorzystają kredytów zaciągniętych na zakup akcji PGE. Płacić będą za akcje tylko z własnych środków. Nie oznacza to jednak, że nie poniosą żadnych kosztów w związku z zapisem. Klienci domów maklerskich, którzy zdecydowali się na lewar, zapłacą prowizję – zwykle od 0,2 do 0,5 proc. wartości przyznanego kredytu. To najważniejszy koszt zwiększenia kwoty zapisu. Aby ten wydatek się zwrócił, kurs akcji debiutanta musi wzrosnąć od 2,9 do 13 proc. Im większa dźwignia finansowa, tym oczekiwanie na „przebitkę” na debiucie będzie większe. Innym kosztem jest oprocentowanie kredytu. Duża część biur maklerskich wprowadziła zasadę, że odsetki są naliczane od momentu rozliczenia zapisów. Taki wariant oznacza, że inwestorzy płacą za faktycznie wykorzystane środki. W przypadku tak wysokiej redukcji wielu klientów nie zapłaci więc odsetek.Niektóre banki zdecydowały jednak, że kredyt jest oprocentowany od dnia złożenia zapisu albo od zakończenia
zapisów (27 października). Tak zdecydowały m. in.: BRE Bank, Pekao, Deutsche Bank PBC, Alior Bank czy Bank BPH. W praktyce oznacza to, że inwestorzy płacą odsetki aż do momentu sprzedaży akcji lub spłaty zobowiązania w inny sposób. Chociaż chodzi tylko o kilka dni pozostających do debiutu, to oprocentowanie naliczane jest od wysokich kwot. To oznacza, że w przypadku najwyższej, 10-krotnej dźwigni, kurs akcji PGE musi wzrosnąć dodatkowo o 3-5 pkt proc. wobec ceny emisyjnej 23 zł.

Justyna Piszczatowska, Natalia Chudzyńska, Wojciech Iwaniuk
PARKIET

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)