Niemcy mało atrakcyjne dla pracowników ze wschodu UE
Niespełna 41,5 tysiąca pracowników z ośmiu wschodnioeuropejskich krajów UE, w
tym 26,3 tys. Polaków, przybyło do Niemiec w ciągu pięciu miesięcy po otwarciu rynku pracy
27.12.2011 | aktual.: 27.12.2011 12:12
Niespełna 41,5 tysiąca pracowników z ośmiu wschodnioeuropejskich krajów UE, w tym 26,3 tys. Polaków, przybyło do Niemiec w ciągu pięciu miesięcy po otwarciu rynku pracy w tym kraju 1 maja 2011 - wyliczyli niemieccy eksperci. To znacznie mniej, niż oczekiwano.
Według opublikowanego w grudniu raportu Instytutu Badań nad Rynkiem Pracy i Działalnością Zawodową (IAB) w Norymberdze zainteresowanie zatrudnieniem w Niemczech wśród mieszkańców ośmiu państw, które weszły do Unii w 2004 r., jest umiarkowane. Badacze IAB prognozują, że w całym 2011 r. liczba pracowników z tych krajów w Niemczech wzrośnie w sumie o 60 tys., czyli tylko o połowę wobec analogicznego okresu 2010 r.
Liczby te mogły zaskoczyć wielu niemieckich ekonomistów, jak również polityków i związkowców, którzy spodziewali się znacznie większego napływu siły roboczej z Europy Środkowej i Wschodniej po wygaśnięciu 1 maja tego roku maksymalnego siedmioletniego okresu przejściowego, w którym kraje dawnej unijnej "15" mogły utrzymywać ograniczenia w przepływie siły roboczej z nowych państw członkowskich.
Jeszcze wiosną Instytut Niemieckiej Gospodarki w Kolonii (IW) szacował, że w 2011 i 2012 r. do Niemiec przybędzie łącznie około 800 tysięcy pracowników z "ósemki". Szef monachijskiego Instytutu Badań Gospodarczych Ifo Hans-Werner Sinn mówił nawet o milionach w najbliższej dekadzie. Z kolei IAB spodziewał się maksymalnie 137 tys. nowych pracowników z Europy Środkowej i Wschodniej.
Przed 1 maja w Niemczech z jednej strony ostrzegano przez zaniżaniem płac wskutek większego napływu tańszej siły roboczej ze wschodu, a z drugiej wyrażano nadzieję na choć częściowe złagodzenie trapiącego niemieckich pracodawców problemu braku fachowców. Okazuje się jednak, że ani jedno, ani drugie się nie sprawdziło. Tak jak przed 1 maja 2011 r. znacznie więcej obywateli wschodnioeuropejskiej "ósemki" emigruje w celach zarobkowych do Wielkiej Brytanii i Irlandii niż do Niemiec.
Zdaniem ekspertów IAB nic nie wskazuje na odwrócenie tej tendencji migracyjnej, a wykwalifikowani młodzi pracownicy ze wschodniej UE nadal będą omijać niemiecki rynek pracy.
Badacze renomowanego ośrodka doszli również do innego ciekawego wniosku: bardziej niż imigracja zarobkowa z ośmiu nowych państw UE do Niemiec wzrosła ogólna liczba obywateli tych państw zatrudnionych na etacie w RFN. W okresie od kwietnia do sierpnia 2011 r. wzrost ten wyniósł 46,5 tys. Zdaniem ekspertów można zakładać, że wiele osób, które dotychczas prowadziły działalność na własny rachunek czy też nawet pracowały na czarno, zdecydowały się po 1 maja na zawarcie umowy o pracę.
Imigracja zarobkowa z nowych państw UE do Niemiec okazała się zbyt mała, by zniesienie barier na rynku pracy mogło nieco złagodzić problem braku fachowców. Jednak badania IAB wykazały, że również niemieccy pracodawcy nie są zbyt zainteresowani pozyskaniem wykwalifikowanej siły roboczej w nowych państwach Unii. Aż 70 proc. ankietowanych zakładów pracy, które pilnie potrzebują fachowców, uważa, że możliwość werbowania pracowników w krajach środkowoeuropejskich nie ma dla nich znaczenia. Tylko 1 proc. zakładów - głównie w rolnictwie, branży budowlanej, hotelarskiej i restauracyjnej - zatrudniło dotychczas osoby z tych państw.
Z Berlina Anna Widzyk (PAP)