Nocne zakupy w Lidlu: sprawdziliśmy, jak jest. Przed świętami czeka nas kolejkowy horror

Gdyby ktoś kilka dni temu powiedział mi, że noc z piątku na sobotę spędzę nie w łóżku, ale w kolejce do Lidla - gromko bym się roześmiał. Ale dziś tak właśnie wygląda rzeczywistość, a zderzenie z nią jest wyjątkowo brutalne. W środku nocy spędziłem ponad godzinę na stanie w kolejkach.

Nocne zakupy w Lidlu: sprawdziliśmy, jak jest. Przed świętami czeka nas kolejkowy horror
Źródło zdjęć: © WP Finanse | Konrad Bagiński
Konrad Bagiński
1760

Nie wiem, czy decyzja rządu o drastycznym ograniczeniu liczby klientów, którzy mogą jednocześnie przebywać w sklepach, była słuszna, czy nie. Pozostaje mi wierzyć, że tak - w końcu chodzi o nasze bezpieczeństwo i zatrzymanie pandemii. Słowa niektórych polityków o "wypłaszczeniu się krzywej zachorowań" są fikcją. Dlatego też nie będę oceniał, czy kolejki przed sklepami są złe, czy dobre. Faktem jest to, że są i robią się coraz dłuższe. Nawet w środku nocy.

Lild, podobnie jak Biedronka, zdecydował się na otwarcie niektórych swoich sklepów w trybie 24 h. W całej Polsce placówki niemieckiej sieci są od teraz otwarte od godz. 6 do godz. 24. Ale 97 sklepów, głównie w dużych miastach, pracuje przez całą dobę, z maksymalnie godzinną przerwą techniczną w środku nocy. Biedronka zamierza iść jeszcze dalej i od 7 kwietnia wszystkie jej sklepy mają być otwarte całą dobę.

Obejrzyj i dowiedz się, jak chronić się przed koronawirusem

Jak Lidl 24h działa w praktyce?

Jednym ze sklepów otwartych całą dobę jest Lidl na warszawskich Bielanach, przy ul. Kasprowicza. Zameldowałem się przed nim kilka minut po pierwszej w nocy, wyposażony w rękawiczki, płyn do dezynfekcji rąk i listę zakupów. Spodziewałem się maksymalnie kilku osób. Bardzo się myliłem - na parkingu stało już ok. 20 aut, a kolejka do wejścia liczyła ok. 10 osób. Nieźle trafiłem z porą, bo niedługo za mną ustawiła się kolejka kolejnych 10-15 osób. Czekanie do wejścia trwało stosunkowo niewiele - około kwadransa. Liczby osób przebywających jednocześnie w sklepie pilnuje ochroniarz.

W końcu nadszedł mój czas. Sam sklep działa dobrze - nie brakuje zaopatrzenia, są makarony, papier toaletowy, ziemniaki. Brakowało jedynie drożdży, ale to obecnie towar głęboko deficytowy i szczęśliwi ci, co za lepszych czasów zamrozili sobie kilka kostek. Jakieś 30-40 minut później mogłem stanąć w kolejce. W tzw. międzyczasie personel powiadomił o przerwie technicznej. To zaskoczenie - wedle komunikatów sieci ta przerwa miała trwać od godz. 3 do godz. 4 rano. Tymczasem zaczęła się nieco po 2 i trwała około kwadransa. W tym czasie nie działały kasy, ale klienci spokojnie mogli robić sprawunki. Duży plus dla sklepu - poszło szybko i w zasadzie bezboleśnie.

Szczęście nie trwało długo. Trzy otwarte kasy (w porywach nawet 4) niespecjalnie dawały radę z obsługą klientów. Ale to nie wina kasjerów - większość ludzi robiła po prostu potężne zakupy. W efekcie w kolejce do kasy stałem około 30-40 minut. Przepraszam za mało precyzyjny opis, ale o wpół do trzeciej nad ranem nie miałem głowy do włączania stopera.

Czekanie, czekanie, czekanie

Kilka minut przed trzecią pakowałem zakupy do bagażnika. I tu dobra rada - o tej porze kolejki do sklepu praktycznie nie było. Z pewnością był to efekt zapowiedzianej na tę właśnie godzinę przerwy technicznej. W bielańskim sklepie zrobiono ją wcześniej i była krótka. Nie wiadomo jednak, jak będzie w najbliższych dniach oraz w innych sklepach. Ale - zdaję sobie sprawę z tego, jak absurdalnie to zabrzmi - idealną godziną na nocne zakupy w Lidlu wydaje się czwarta nad ranem.

Gwoli ścisłości - w całym swoim życiu trzykrotnie skorzystałem z usług całodobowego supermarketu. Raz, gdy mój kot nie chciał korzystać ze żwirku nowej marki i w obawie o jego zdrowie fizyczne oraz psychiczne musiałem pędzić w środku nocy do sklepu po ten żwirek, do którego był przyzwyczajony. Drugi - gdy przedostatnia paczka pieluch okazała się jednak ostatnią. Trzecim razem kupowałem alkohol na wesele i w środku nocy z wózkiem wypełnionym po brzegi po prostu mniej rzucałem się w oczy.

Zawsze wolałem nie nękać pracowników supermarketów. To ciężko pracujący ludzie, zasługują na sympatię i szacunek, a nie na to, by po nocach pomagać klientom. Moim zdaniem tego typu placówki handlowe to miejsce na zakupy typowo awaryjne. Sęk w tym, że obecnie cała nasza rzeczywistość jest jedną wielką awarią.

Wygląda na to, że do nocnych zakupów niektórzy z nas będą musieli się przyzwyczaić. Szczególnie w dużych miastach kolejki przed dyskontami i supermarketami już teraz są absurdalnie długie. Zdziwienia nie budzą już zgromadzenia liczące 50 - 60 osób i ciągnące się na kilkadziesiąt metrów (oczywiście z zachowaniem bezpiecznego dystansu).

Czekanie godzinę na możliwość wejścia do sklepu to już nie fikcja, tak to naprawdę wygląda. I nawet jeśli bardzo chcielibyśmy wspierać małe sklepy i ich właścicieli, to wiele produktów dostępnych jest jedynie w supermarketach i dyskontach. Na dodatek w tej chwili zaopatrują nas one nie tylko w żywność. Wiecie na przykład, gdzie indziej da się dziś kupić na przykład skarpetki, pasek albo papier do drukarki? Ja nie wiem.

A może obecne kolejki przed całodobowymi sklepami to jedynie chwilowe zjawisko? Może klienci testują to rozwiązanie, ponieważ jest po prostu nowe? Sprzedawca w Lidlu, z którym zamieniłem kilka słów, był raczej sceptyczny. Jego zdaniem to dopiero początek, bo wiele osób nie wie jeszcze o skutkach ograniczenia liczby klientów w sklepach, wielu też nie zdaje sobie sprawy z tego, że zakupy można zrobić w nocy. A na dodatek szczyt przedświątecznych zakupów jest jeszcze przed nami. Równocześnie wiele osób już odczuło skutki kryzysu, dramatycznie rośnie liczba osób bez pracy. A w takiej sytuacji liczy się każdy grosz i lepiej odstać w kolejce, niż przepłacić gdzie indziej.

Jak za PRL-u

Obecna sytuacja nieuchronnie kojarzy się z socjalizmem. Kiedy stałem w kolejce, kilka razy udało mi się podsłuchać słowo "PRL" padające z ust osób w wieku, który pozwalał im na pamiętanie czasów ustroju słusznie minionego. To doprawdy przedziwne, że jeden mały wirus, coś, czego nie widać i nie da się nawet nazwać organizmem, cofnęło nas (w kwestii kolejek oczywiście) o jakieś 30 lat. A to niestety niejedyny objaw powrotu do tamtych czasów, ale to już zupełnie inna kwestia.

Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Wybrane dla Ciebie

100 tys. emerytów nie dostanie wyrównań. Wyjaśnienia ministerstwa
100 tys. emerytów nie dostanie wyrównań. Wyjaśnienia ministerstwa
Wraca zapomniana choroba. Dane ZUS o zwolnieniach nie kłamią
Wraca zapomniana choroba. Dane ZUS o zwolnieniach nie kłamią
Półfinalista MasterChefa przetestował hot-dogi na stacjach. Oto lider
Półfinalista MasterChefa przetestował hot-dogi na stacjach. Oto lider
Szwedzkie media: rodziny na kolanach. Co się dzieje za Bałtykiem?
Szwedzkie media: rodziny na kolanach. Co się dzieje za Bałtykiem?
Polacy kupują je na potęgę. Dietetyk ostrzega przed nową modą
Polacy kupują je na potęgę. Dietetyk ostrzega przed nową modą
Górale będą wściekli. Tu mają zniknąć budki z oscypkami
Górale będą wściekli. Tu mają zniknąć budki z oscypkami
Klamka zapadła. Od tego roku wejdą limity w gotówce
Klamka zapadła. Od tego roku wejdą limity w gotówce
Cena zwala z nóg. Powrócił król polskich stołów
Cena zwala z nóg. Powrócił król polskich stołów
Zimni ogrodnicy przyjdą wcześniej? IMGW z nowymi informacjami
Zimni ogrodnicy przyjdą wcześniej? IMGW z nowymi informacjami
Złe wieści dla właścicieli domów w Hiszpanii. Od kwietnia nowe prawo
Złe wieści dla właścicieli domów w Hiszpanii. Od kwietnia nowe prawo
Skandal na Podhalu. Hurtownia sprzedawała żywność dla potrzebujących
Skandal na Podhalu. Hurtownia sprzedawała żywność dla potrzebujących
Tak Polacy szukają pracy. 20 lat temu nie do pomyślenia
Tak Polacy szukają pracy. 20 lat temu nie do pomyślenia