Nowa dyrektywa pogrąży polskie firmy. Tysiące ludzi stracą pracę?

Nawet 340 tys. polskich pracowników może stracić zatrudnienie wskutek nowej dyrektywy o delegowaniu pracowników. Przedsiębiorcy robią wszystko, aby zablokować niekorzystne dla nich prawo.

Nowa dyrektywa pogrąży polskie firmy. Tysiące ludzi stracą pracę?
Źródło zdjęć: © Thinkstockphotos

15.11.2013 | aktual.: 18.11.2013 09:20

Nawet 340 tys. polskich pracowników może stracić zatrudnienie wskutek nowej dyrektywy o delegowaniu pracowników. Przedsiębiorcy robią wszystko, aby zablokować niekorzystne dla nich prawo.

Obecnie Polska jest największym eksporterem usług na rynek unijny spośród wszystkich państw członkowskich. Z szacunków Komisji Europejskiej wynika, że w całej unii rocznie ma miejsce ok. 1 mln delegowań pracowników do innych państw. 230 tys., czyli prawie 1/4 całej grupy, stanowią osoby wysłane właśnie z naszego kraju. Dla porównania Niemcy delegują 180 tys., a Francja 200 tys. pracowników rocznie. Ogółem 70 proc. delegowanych to mieszkańcy starej UE.

W samym założeniu, dyrektywa jest oparta na bardzo szlachetnych pobudkach. UE kieruje jej zapisy przeciw firmom działającym na zasadzie tzw. skrzynek pocztowych. Praktyka ta polega na rejestrowaniu się w kraju o niskich kosztach pracy, a prowadzeniu interesów w innym państwie, gdzie te koszty są jednymi z najwyższych.

Takie naruszenia należą do grupy najbardziej problematycznych i trudnych do udowodnienia, jednak walka z nimi jest możliwa poprzez stały monitoring działalności takiej firmy np. sprawdzanie, gdzie mieści się jej siedziba czy też w jakim kraju zawierane są umowy z klientami oraz gdzie odbywają się rekrutacje pracowników.

Jednak w praktyce, dyrektywa wprowadza ograniczania, z którymi ciężko będzie sobie poradzić małym i średnim firmom. Będą oni każdorazowo zobowiązani do dopełniania wszelkich formalności odnośnie delegowanego pracownika, wynikających nie tylko z polskiego kodeksu pracy, ale także przepisów lokalnych kraju, do którego się udaje. Tylko w taki sposób zyskają gwarancję utrzymania legalności całego procesu.

Może więc dojść do paradoksu, chociażby w przypadku kierowców podróżujących często z towarem przez całą Europę. Teoretycznie, będą oni musieli posiadać dokumentacje w języku każdego państwa, na terenie którego znajdą się podczas trasy.

"Oznacza to brak jakichkolwiek reguł. Otwarta lista środków kontrolnych naraża polskie przedsiębiorstwa na praktyki protekcjonistyczne, wprowadza niepewność prawną i może z łatwością prowadzić do dyskryminacji przedsiębiorstw czasowo świadczących usługi w innym państwie członkowskim" - tłumaczył na łamach „Gazety Wyborczej” Stefan Schwarz, przedsiębiorca i członek Inicjatywy Mobilności Pracy.

Dyrektywa, w artykule 9 nakłada na przedsiębiorców wymóg tłumaczenia całej dokumentacji na język kraju przyjmującego pracownika i jej przechowywania tam, gdzie wykonywana jest praca. Będzie ona znacznie utrudniała i ograniczała działalność podmiotów prowadzących usługi w zakresie prac sezonowych, cyklicznych czy o charakterze wahadłowym.

Szacuje się, że nowe restrykcyjne mogą doprowadzić do upadku 15 tys. polskich firm i utraty pracy nawet przez 340 tys. osób. Stanowi to liczbę większą niż ilość delegowanych za granicę pracowników, ale należy pamiętać, że dla wielu przedsiębiorstw zagraniczne zlecenia stanowią podstawę utrzymania (i zapewniają pracę także osobom, które nie są delegowane). Uzyskane z kontraktów zagranicznych dochody służą do finansowania krajowej działalności.

Polscy przedsiębiorcy argumentują, że dyrektywa stoi w sprzeczności do fundamentów unijnego porządku prawnego, opierającego się na swobodzie przepływu towarów, siły roboczej i usług.

Dlatego robią wszystko, aby zablokować jej wejście w życie. W ostatnią środę odbyło się w Ministerstwie Pracy i Polityki Społecznej spotkanie w tej sprawie. Poświęcone było w głównej mierze dyskusji na temat zapobiegania nadużyciom, krajowym środkom kontrolnym oraz podwykonawstwu. Polska Izba Handlu (PIH), jak i inne organizacje, złożyły na ręce ministra pracy, oficjalne stanowisko na temat proponowanych zmian.

Wyrażono „głębokie zaniepokojenie” wynikające z kierunku prac nad dyrektywą i zaznaczono, że wprowadzi ona ograniczenia, które uniemożliwią tysiącom polskich firm, zwłaszcza małym i średnim, świadczenie usług na rynku unijnym. Uznano kształt dyrektywy za niezgodny z obowiązującym prawem oraz wskazano na jej protekcjonistyczny i dyskryminacyjny charakter. Organizacje postulują podjęcie natychmiastowych działań mających na celu zablokowanie wejścia w życie niekorzystnych przepisów.

Pod listem do ministra, oprócz PIH, podpisali się przedstawiciele: Inicjatywy Mobilności Pracy, Ogólnopolskiego Konwentu Agencji Pracy, Polskiego Forum HR i Stowarzyszenia Agencji Zatrudnienia.

Jeszcze w październiku na posiedzeniu unijnej Rady ds. Zatrudnienia strona polska opowiedziała się przeciw projektowi dyrektywy w takim kształcie. Zdaniem naszych przedstawicieli nie może ona powodować wzrostu obciążeń dla małych i średnich firm. Wraz z 10 innymi krajami zaprezentowano wówczas proponowane rozwiązania kompromisowe.

KK /ag/WP.PL

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (38)