Noworoczne porządki w portfelach

Wtorkowa sesja na giełdach nic nie zmieniła. WIG20 przez większą część handlu trzymał się na odległość kilku punktów od poziomu 2400 pkt. i dokładnie kopiował zachowanie zachodnich parkietów.

Noworoczne porządki w portfelach
Źródło zdjęć: © A-Z Finanse

29.12.2009 17:25

Największe zmiany w trakcie dnia zaszły dopiero w ostatnich 30 minutach kiedy indeks wyszedł odrobinę ponad tą barierę, ale to również było zachowanie w pełnym „porozumieniu” z zagranicznymi giełdami. Końcowy wzrost o 0,4 proc. nie jest niczym znaczącym, ale wrażenie robi obrót, który sięgnął aż 1,5 mld złotych.

Powodów do większych ruchów nie było oczywiście w sferze makro. Indeks S&P/Case-Shiller pokazał, że cen nieruchomości w USA spadły w ciągu roku „zaledwie” o 7,3 proc. a w ujęciu miesięcznym ceny rosną już piąty miesiąc z rzędu. Ostateczna wartość była wyższa niż oczekiwano, ale w porównaniu do marcowego spadku o 19 proc. można sądzić, że rynek jest w wyśmienitej formie. Takie podejście jest jednak dość mylące, bo trzeba pamiętać, że dane pokazują zmianę roczną, a w grudniu 2008 roku ceny już spadały o 18 proc. Dlatego też na razie wyraźnie zmniejszyła się tylko dynamika spadku, a odbicie równie dobrze może okazać się krótką korektą. Drugą i ostatnią informacja dnia był indeks zaufania konsumentów Conference Board, który również nie mógł wzbudzić emocji, bo był zgodny z prognozami. Koniec roku, indeksy na szczytach, bezrobocie nie rośnie już tak szybko, więc nie ma się co dziwić, że i dobrze nastroje się utrzymują.

Bez wątpienia największym zaskoczeniem dnia jest obrót. WIG20 zgromadził aż 1,1 mld złotych, co jest największą wartością od wygasania grudniowej serii kontraktów i sugeruje, że faktycznie możemy oglądać kończące rok „window dressing”. Takie obroty w handlu robią instytucje, które albo chcą na podobieństwo amerykańskiego S&P500 zamknąć rok na nowych szczytach, albo faktycznie przeprowadzane są noworoczne porządki w portfelach. Jeżeli drugi scenariusz jest właściwy, to ostatnie wyjątkowo dobre dni dla PKN i KGHM oznaczają, że instytucje coraz mocniej wierzą w inflacyjne wyjście z kryzysu i surowcową hossę. Znacznie gorsze perspektywy oznaczałoby to dla banków, których ceny oddalają się od szczytów. Obecnie jedyne zagrożenie takiego rozwoju wypadków to umacniający się dolar, ale koniec roku dla rynku walutowego jest czasem na tyle wyjątkowym, że ten czynnik może bardzo szybko się odwrócić.

Paweł Cymcyk
analityk
makler papierów wartościowych
A-Z Finanse

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)