Nowy czy używany?
Odpowiedź na tak postawione pytanie wydaje się prosta, ale tylko z pozoru. Teoretycznie każdy wolałby mieć nowy samochód, jednak codzienna ekonomia skłania do wybierania opcji auta używanego. Mamy bowiem tendencję do ignorowaniu dalszych kosztów eksploatacji, skupiając się tylko na kwocie potrzebnej do zakupu pojazdu.
15.06.2018 | aktual.: 15.06.2018 14:42
Jeśli nie kupujemy auta od bliskiego znajomego, w którego rękach widzieliśmy je latami i dokładnie znamy jego historię, jesteśmy narażeni na przejawy złej woli poprzednich właścicieli, ukrywających przed nami zdarzenia, w których samochód brał udział, a także narażeni na brak możliwości sprawdzenia pełnej historii kupowanego auta. Największą barierą zniechęcającą do zakupu powinna być wiedza o poważnym wypadku, któremu uległo auto. Tak poważnym, że zostało trwale wycofane z eksploatacji w kraju pochodzenia.
Niestety w Polsce używane auto, odbudowane w taki sposób, że wizualnie nie budzi zastrzeżeń, nadal można bez przeszkód zarejestrować. Od wielu lat w konstrukcji nowoczesnych samochodów stosuje się elementy deformowalne, które mają za zadanie pochłonąć energię zderzenia i uratować nam życie – prawidłowo działają jednokrotnie, a potem powinny być wymienione, a nie naprawione. Stosuje się także różne rodzaje stali wysokowytrzymałej, która z kolei, pomimo ogromnych obciążeń, ma się nie odkształcić, utrzymując w nienaruszonym stanie tak zwaną "klatkę przeżycia", w której siedzą podróżni.
Stal wysokowytrzymała ma skomplikowaną strukturę krystaliczną i podgrzewanie jej czy próby ponownego kształtowania są absolutnie wzbronione – a jednak zdarzają się takie zjawiska w autach oferowanych na naszym rynku. Wiązanie poprawności naprawy wyłącznie z wyglądem zewnętrznym samochodu jest wielce naiwne. Miało trochę sensu wtedy, gdy po polskich drogach jeździły samochody marki Warszawa czy Wołga. Dziś, kiedy dzięki rozwojowi techniki bezpieczeństwa pasywnego mniej ludzi ginie w wypadkach, jest inaczej, ale wiąże się to z procedurami naprawy lub wycofania z ruchu pojazdów uszkodzonych, które niestety są nagminnie ignorowane.
Łatwo też zapomnieć, że samochód, którego samonośne nadwozie prezentuje się "jak nowe", przy silnym uderzeniu w przeszkodę lub inne auto (bądź przy serii silnych uderzeń) ucierpieć może nie tylko w zakresie blach nadwozia – możliwe są uszkodzenia silnika, jego osprzętu, czy skrzyni biegów, których konsekwencje pojawią się dopiero po pewnym czasie. Mikropęknięć odlewów nie da się wykryć gołym okiem, bez defektoskopii, a na oglądanie samochodu używanego nikt z aparatem rentgenowskim się raczej nie wybiera.
TECHNIKA RATUJE
Samochód nowy jest lepszy niż używany. Truizm? Nie do końca. Badania naukowe i rozwój techniki to proces, który stale trwa, i z każdym rokiem pojawiają się nowe rozwiązania, a samochody, pozornie te same, modernizuje się stopniowo w czasie całej produkcji. Lepiej więc zainwestować w jak najnowszy – szczególnie jeśli weźmie się pod uwagę bezpieczeństwo podróżowania.
Niegdyś przykładano niewielką wagę do bezpieczeństwa biernego i czynnego, zaś niewielka intensywność ruchu sprawiała, że szansa na wystąpienie kolizji była stosunkowo mniejsza – choć jej konsekwencje zazwyczaj poważne. Najnowsze modele samochodów są lepiej przygotowane do tego, by w aktywny sposób prowadzić do uniknięcia niebezpiecznych zdarzeń.
Weźmy na przykład system Front Assist w najświeższym modelu Volkswagena, T-Roc. Monitoruje on w sposób ciągły przestrzeń przed autem. Gdy odległość do wozu poprzedzającego niebezpiecznie się zmniejsza, system ostrzega kierowcę sygnałem akustycznym i graficznym, a także przez krótkie zaaplikowanie hamowania. Jednocześnie w tle przygotowuje auto do awaryjnego hamowania, samoczynnie zwiększając ciśnienie w układzie hamulcowym, tak, by nawet przy spóźnionej reakcji kierowcy, od razu dostępna była pełna siła hamowania, a okładziny zbliżyły się do tarcz.
Jeśli kierowca mimo wszystko nie zareaguje prawidłowo, system sam inicjuje hamowanie awaryjne. System Fron Assist zawiera także funkcję City, która wykonuje awaryjne hamowania przy mniejszych prędkościach w ruchu miejskim, gdzie odpowiednio szybka reakcja może oznaczać całkowite uniknięcie kolizji. Gdy jednakże kolizji zapobiec się nie da, następuje ona przy znacznie mniejszej prędkości. Dodatkowo funkcja City zawierać może zdolność rozpoznawania pieszych.
Chyba lepiej zdać się na szybki refleks elektroniki, niż stracić prawo jazdy za potrącenie ubranego na szaro pieszego podczas nocnych opadów deszczu. Samochody sprzed pięciu lat nie są wyposażone w takie urządzenia, oczywistym więc jest, że w analogicznych sytuacjach nie pomogą zmęczonemu czy nieuważnemu kierowcy. Z tego punktu widzenia opłaca się kupować samochód nowy, z najlepszym w danej chwili pakietem aktywnych urządzeń sprzyjających bezpieczeństwu.
DBAŁ CZY NIE DBAŁ?
Nawet jeżeli używane auto nigdy nie uległo poważnemu wypadkowi, wraz z nim kupujemy wielki bagaż niechlujstwa i zaniedbań poprzednich użytkowników. Przecież nie wiemy, czy poprzedni właściciele dbali o prawidłowe ciśnienie w oponach i czy nie wjeżdżali samochodem na krawężniki (parkowanie na nich to wschodnioeuropejska przypadłość...), uszkodzony kord opony może się wreszcie poddać przy 140 km/h na autostradzie i co wtedy?
Nie wiemy, czy poprzedni właściciele jeździli po drogach upstrzonych wyrwami, niszcząc zawieszenie, a zwłaszcza nadające mu precyzję rozmaite elementy metalowo-gumowe. Tego przy krótkiej jeździe próbnej wykryć się nie da. Tak samo jak tego, czy ruszając w mroźny poranek spod domu, z zimnym olejem w silniku, nie wciskali czasem pedału gazu do oporu, by zrekompensować frustrację związaną z wczesną pobudką.
Efektem takich rutynowych działań może być przedwczesne zużycie elementów współpracujących w silniku, zmniejszenie jego żywotności o połowę. Czy przy silniku z turbodoładowaniem, po jeździe na pełnych obrotach, natychmiast wyłączali silnik, nie pozwalając gorącemu olejowi wypłynąć z łożysk turbosprężarki, której wirnik obraca się z prędkością 200 tysięcy obrotów na minutę albo większą? Czy regularnie wymieniali olej razem z filtrem, stosując tylko zalecane produkty? Czy pozwalali krążyć zanieczyszczeniom po cały silniku, działającym nań jak gruboziarnisty papier ścierny? Żadnej z tych rzeczy nie wiemy na pewno.
Dlatego rozsądne jest kupowanie samochodu nowego, może mniej luksusowo wyposażonego, ale bezpiecznego i pewnego. Chyba że ktoś lubi mieć w drodze przygody i stale inwestować w stary samochód. Szczególnie, że w dzisiejszych czasach instrumenty finansowe, takie jak Volkswagen EasyDrive czy EasyBuy pozwalają na cieszenie się nowym autem bez konieczności wydawania fortuny na jego zakup.
Autor: Piotr R. Frankowski