Obcy we wsi arcybiskupa© WP.PL | Mateusz Wysokiński

Obcy we wsi arcybiskupa

Witold Ziomek
18 maja 2019

Przemowy powinny być krótkie, a kiełbasy długie - mawiał biskup polowy Wojska Polskiego, gen. Sławoj Leszek Głódź. Rzeczywiście, krótkie i mocne było jego ostatnie wystąpienie. I wstrząsające.

Oto #HIT2019. Przypominamy najlepsze materiały mijającego roku.

Nie oglądam byle czego - rzucił abp Sławoj Leszek Głódź w niedzielę 12 maja 2019 roku. Od kilkunastu godzin Polska żyła już filmem braci Sekielskich "Tylko nie mów nikomu". Widzieliśmy w nim cierpienie ofiar, cynizm wykorzystujących ich duchownych i ukrywanie ich postępków przez niektórych hierarchów. W niekorzystnym świetle przedstawiony był również abp Głódź.

Metropolita gdański już wcześniej budził kontrowersje. Byli tacy, którzy zarzucali mu hedonizm i pijaństwo. Wielu określało go jednak jako patriotę i dobrego księdza.

Jaki faktycznie jest abp Sławoj Leszek Głódź? Najwięcej powinni wiedzieć o nim ludzie, wśród których się wychował i do których wraca do dziś. Jadę do Bobrówki, niewielkiej wsi na Podlasiu. To tu urodził się arcybiskup, tu zamierza spędzić emeryturę.

Wieś arcybiskupa

W Bobrówce witają mnie kury. Chodzą po asfaltowej drodze i chodniku. Są u siebie - to ja muszę ustępować im drogi.

Gdy idę w stronę kościoła, w oknach mijanych domów uchylają się firanki. Miejscowi zauważyli, że we wsi pojawił się obcy. Ten ruch za firankami to jedyna oznaka, że mieszkańcy w ogóle we wsi są. Poza kurami na ulicy nie ma żywego ducha.

Kościół - wyjątkowo okazały, jak na małą wieś - też jest zamknięty. Później się dowiaduję, to kościół pomocniczy. Codzienną mszę odprawia proboszcz z innej parafii. Później wraca do siebie.

Obraz
© WP.PL | Mateusz Wysokiński

Przechodząc przez wieś, mijam domy i gospodarstwa - jedne duże, zawalone maszynami rolniczymi, inne malutkie. Niektóre drewniane domy pokryto różnokolorowym sidingiem, inne są zaniedbane i ledwie stoją. Jeszcze inne są murowane i wyglądają na nowe.

Łączy je jedno - kapliczki. Przy niemal co drugim domu w Bobrówce jest kapliczka. Betonowe, drewniane, proste, rzeźbione, ogrodzone płotkiem, stojące bezpośrednio przy ulicy.

Obraz
© WP.PL | Mateusz Wysokiński
Obraz
© WP.PL | Mateusz Wysokiński

Na niektórych domach powiewają flagi. Głównie narodowe, ale widać też kolory papieskie. Na szczytowej ścianie starego, drewnianego domu widać wypłowiały obraz Chrystusa Króla. Od razu widać, że trafiłem do wsi arcybiskupa.

Pałac arcybiskupa

- Gdzie jest pałac arcybiskupa? - pytam pierwszego mieszkańca, którego udaje mi się wreszcie spotkać w Bobrówce. Chłop ładuje skoszoną trawę na taczkę.

- Minie pan kościół, sklep i kawałek dalej, po lewej stronie będzie pałac - mówi. - Ale księdza biskupa teraz nie ma.

Pałacu trudno nie zauważyć. Kuta, żelazna brama, zdobione łuki nad furtkami. Duże, solidne drzwi, ganek wsparty na kolumnach. Przed pałacem flagi - polskie, papieskie (biało-żółte) i maryjne (biało-niebieskie).

Nad drzwiami w nieco mniejszym i skromniejszym skrzydle pałacu wisi tabliczka z logiem "NFZ". Tu znajduje się ośrodek opiekuńczo-rehabilitacyjny Caritas Archidiecezji Białostockiej.

Obraz
© WP.PL | Mateusz Wysokiński

Zamknięte - spóźniłem się. Gabinet jest czynny do godz. 12. Na zafoliowanej kartce przypiętej do drzwi są numery telefonów do rehabilitantek i prośba o kontakt telefoniczny przed umówieniem się na wizytę.

Budynek, w którym dziś mieści się pałac hierarchy i ośrodek Caritas był wcześniej szkołą. W 2006 roku arcybiskup kupił nieużywany budynek od gminy. Zapłacił 60 tys. złotych.

- A różnie ludzie gadali, że jakieś muzeum będzie, albo coś dla młodzieży. W końcu Caritas tam dostał pomieszczenia - mówi mieszkaniec Bobrówki, którego spotykam na uboczu wsi. - Ile ten Caritas zajmuje pokoi, to nie wiem. Nigdy nie byłem. Ale czasem tam ludzie przyjeżdżają.

- Można się tam tak normalnie zapisać? Na NFZ? - pytam ekspedientki w sklepie, naprzeciwko pałacu.

- Można, nie ma z tym żadnego problemu - kobieta szybko ucina temat i patrzy na mnie niezbyt przyjaznym wzrokiem. - Chce pan coś jeszcze? - pyta, wbijając na kasę moje skromne zakupy.

Niedługo później do sklepu przyjeżdża policja. Czyżby to robota pani ekspedientki?

Kariera arcybiskupa

W 1963 roku 18-letni Głódź zakłada tajną organizację Białe Orły. Za jej działalność trafia do więzienia i zostaje wydalony ze szkoły. Maturę zdaje w liceum dla pracujących.

W 1964 roku wstępuje do białostockiego seminarium duchownego. Jak opisywali jego bliscy i znajomi, księdzem chciał być już jako dziecko.

"Starsi mieszkańcy Bobrówki wspominają, że jak mały chłopiec powtarzał, że będzie księdzem i wszędzie rozstawiał ołtarzyki i "uczył się odprawiać Mszę św." - pisze Archidiecezja Białostocka w 2016 roku, przy okazji 25-lecia kościoła w Bobrówce.

Po święceniach kapłańskich ksiądz Głodź studiuje m.in. w Paryżu, na KUL i w Papieskiej Akademii Wschodniej.

W 1991 roku zostaje biskupem polowym Wojska Polskiego oraz biskupem tytularnym Bettonium. "Kompetentny, konkretny, towarzyski. Generał dywizji, duchowny, znający się na polityce. Przez ostatnie lata właściwie najczęściej reprezentował Kościół wobec władz państwowych - pisał w 2004 roku o arcybiskupie Głódziu tygodnik "Niedziela". Właśnie wtedy gen. Głódź odchodzi z wojska i obejmuje diecezję Warszawsko-Praską.
Otrzymuje tytuł arcybiskupa ad personam (przypisany do osoby, a nie instytucji).

- Teraz będę się modlić tylko o to, by Sławek był dobrym księdzem - powiedziała tygodnikowi "Niedziela" jego siostra Apolonia.

W 2008 roku obejmuje funkcję arcybiskupa metropolity gdańskiego, którą sprawuje do dziś.

Obraz
© WP.PL | Mateusz Wysokiński

"Czego pan tu szuka?"

Policjanci wysiadają z radiowozu przed sklepem. Chwilę rozmawiają z dwoma mieszkańcami, którzy robili zakupy, potem z panią zza lady. Wreszce podchodzą do Mateusza. To fotoreporter, który przyjechał ze mną do Bobrówki.

On też jest "obcy".

- Grzecznie zapytali, co robię i dlaczego - opowiada Mateusz. - Co to za zdjęcia, dla kogo, a w ogóle, to o co mi chodzi.

Policjanci byli jednak podejrzliwi.

Obraz
© WP.PL | Mateusz Wysokiński

- A może o biskupa chodzi? Jak dba o parafię? - dopytywał niby żartem, jeden z nich.

- Odpowiedziałem, że nie wiem. Chwilę się jeszcze pokręcili i pojechali - opowiada Mateusz.

Obcy pod obserwacją

Idę dalej przez wieś. Ludzie zaczynają w końcu wychodzić na podwórka. Stoją i patrzą w moją stronę, ale gdy się zbliżam, znikają w domach. Wchodzą znów, gdy już odchodzę i znów obserwują.

Jeden z nich robi mi zdjęcia telefonem. Podchodzę do niego.

- Robi mi pan zdjęcia. Dlaczego?

- Ja? Nic nie robiłem. Wiadomości czytałem - mówi, patrząc mi w oczy.

- I lampa błyskowa się panu uruchomiła?

- Może się uruchomiła, ja tam nie wiem - odpowiada.

Korzystając z tego, że udało mi się wreszcie nawiązać dłuższy kontakt, pytam o arcybiskupa. Czy często przyjeżdża? Jak go ludzie traktują?

- Nie wiem - odpowiada mężczyzna. - Może i przyjeżdża. Ja się nie interesuję.

- Nie wie pan, że arcybiskup do wsi przyjeżdża? - dopytuję. Na ścianie domu mojego rozmówcy wisi tabliczka "sołtys".

- No może i przyjeżdża, co to pana obchodzi? Ode mnie się pan nic nie dowie - odpowiada twardo.

Pytam skąd taki brak zaufania do obcych.

- Mieliśmy ostatnio kilka włamań - ucina.

Obraz
© WP.PL | Mateusz Wysokiński

Actimelek

W marcu 2013 roku o arcybiskupie zrobiło się głośno. W tygodniku "Wprost" ukazał się artykuł, w którym współpracujący z nim księża oskarżali go m.in. o pijaństwo.

"Podczas pijackich biesiad wysyłał go [jednego z księży] do miasta na poszukiwania odpowiedniego gatunku kiełbasy, kazał nalewać alkohol, krzycząc: "Co ty, k..., nawet nalać nie potrafisz!". Rano na kacu wzywał go, żądając "actimelka" i krzycząc: "Bądź moim actimelkiem!" - tak tygodnik opisywał relacje jednego z podwładnych abp. Głódzia.

Te ekscesy to nie wszystko. Jak twierdzili rozmówcy "Wprost", arcybiskup miał traktować kurię jak "prywatny folwark" i poniżać ludzi.

"U nas panuje ustrój feudalny. Jest pan i są podwładni. I wszystko byłoby dobrze, bo przecież ślubujemy arcybiskupowi posłuszeństwo. Ale jeśli ten arcybiskup nie zachowuje się jak duchowny katolicki, tylko jak okrutny władca, to musimy o tym zacząć mówić" - opisywało "Wprost".

Po publikacji arcybiskup wydał oświadczenie, w którym odniósł się do zarzutów:

"Zostałem przesadnie pomówiony i to w sposób, który nie odpowiada relacjom wewnątrzkościelnym. Każdy ma swoje słabości. Ale myślę, że wszyscy musimy też mieć świadomość, że wielka krzywda została wyrządzona przede wszystkim Kościołowi i Archidiecezji Gdańskiej. Odnawiamy dziś przyrzeczenia Kapłańskie. Czynię to i ja, znając swoją małość i grzeszność przed Bogiem. Mam nadzieję, że taką samą świadomość mają i ci, którzy wybrali tę niewłaściwą drogę".

"Tam, gdzie kończy się asfalt"

Pałac przy głównej ulicy Bobrówki to nie jedyna nieruchomość arcybiskupa we wsi.

- Tutaj to biskup ma pałac, ale posiadłość jest dalej - tłumaczy mi jeden z mieszkańców. - Pojedzie pan tą drogą prosto i skręci w lewo. I tam, jak się kończy asfalt i zaczyna piaskowa droga, to są działki biskupa.

Droga prowadzi przez las. Formalnie to nadal Bobrówka, ale domów tu niewiele. Posiadłość poznaję po betonowym płocie i ciężkich, stalowych bramach.

Obraz
© WP.PL | Mateusz Wysokiński

Są trzy. Przy każdej kamery monitoringu i rzeźbione zwierzęta - lwy i daniele.

Tu również powiewają flagi - narodowa i papieska.

Zza betonowego płotu widać niewiele. Na terenie posiadłości znajduje się kilka budynków. Jedne starsze, inne nowe, ale wszystkie są znacznie skromniejsze niż pałac w centrum Bobrówki.

Obraz
© WP.PL | Mateusz Wysokiński

- Podobno w środku jest bardzo elegancko, ci co byli to mówią, że ksiądz biskup ma styl - opowiada jeden z mieszkańców Bobrówki. - Ja nie byłem, ale ci, co byli, to nic panu nie powiedzą. Zresztą, co to kogo obchodzi, jak biskup mieszka? To jego sprawa, odczepcie się od niego.

Próbuję obejść posiadłość, ale to niemożliwe. Drogę zagradza drewniany szlaban. Na działce po przeciwnej stronie, ogrodzonej drutem, widać paśnik. Podobno jest tu hodowla danieli, która też należy do arcybiskupa. Żadnego zwierzaka jednak nie widać. Może się pochowały, bo cały czas pada deszcz.

Bramy do posiadłości są zamknięte na głucho. Przed jedną z nich stoi błyszcząca, czarna limuzyna. Ta sama, która kilka godzin wcześniej stała przed pałacem.

Dla pewności sprawdzam wpisy w księdze wieczystej. Ogrodzona betonowym płotem działka faktycznie należy do arcybiskupa Głódzia.

Obraz
© WP.PL | Mateusz Wysokiński

Biskup na kombajnie

Arcybiskup Sławoj Leszek Głódź urodził się w Bobrówce w 1945 roku. Tutaj zamieszka na stałe, gdy przejdzie na emeryturę.

W rodzinnej wsi bywa regularnie i jest uznawany za lokalnego patriotę. "Starsi mieszkańcy powtarzają też, że jest 'prawdziwym rolnikiem, który kocha ziemię i lubi zwierzęta' - pisze archidiecezja białostocka przy okazji 25-lecia kościoła w Bobrówce.

W 2017 roku biskup został sfotografowany podczas pracy w polu.

"Trwają żniwa - abp Głódź przyłączył się do prac na polu. Metropolita gdański pozdrawia rolników, błogosławi i życzy udanych i obfitych plonów" - czytamy na twitterze Episkopatu Polski.

- Przyjechałem tylko na dwa dni. Wczoraj cały dzień spędziłem w polu na kombajnie. Pogoda sprzyjała. Nadal jest dużo pracy, a uprawy piękne. Niestety, już dzisiaj muszę wracać do Gdańska - powiedział TVN24.pl metropolita gdański.

"To nasz chłop"

- Ostatnio bywa u nas jakby częściej - mówi jeden z mieszkańców. - Na święta przyjeżdża, na wakacje. Mszę czasami odprawi, ale raczej odpoczywać przyjeżdża. Tu w kościele to proboszcz z Kamionki msze odprawia - mężczyzna potwierdza to, co już wiem.

Kościół w Bobrówce, choć nie jest parafią a jedynie kościołem pomocniczym, hucznie obchodził swoje 25-lecie w 2016 roku. Na uroczystej mszy świętej, koncelebrowanej przez arcybiskupa Głódzia, byli m.in. ówczesny minister rolnictwa Krzysztof Jurgiel i dyrektor Radia Maryja o. Tadeusz Rydzyk.

Był też ks. prałat Giuseppe La Terza, który przywiózł list gratulacyjny od papieża Franciszka.

"Panu Bogu oraz ludziom, którzy z hojności swojego serca to dzieło stworzyli - to w tej wspólnocie nie tylko się urodziłem, ale wzrastałem, żyłem i trwam i im bardziej wchodzę w lata, tym większą więź odczuwam z tym miejscem i z tymi ludźmi, których połowy już niema. Ta świątynia pośród tych pól jest jeszcze jednym pięknym modlącym się kwiatem" - powiedział przy okazji uroczystości arcybiskup Głódź.

Arcybiskup jest honorowym sołtysem Bobrówki i członkiem rady sołeckiej. W czasie uroczystej mszy żartował, że "może sam obejmie ten urząd, jak obecnemu sołtysowi skończy się kadencja".

- To jest nasz chłop, jak go mamy traktować? - mówi starszy mieszkaniec Bobrówki, którego spotykam w gospodarstwie na uboczu wsi. - Kiedyś go tu można było zobaczyć z krową, czy na polu. Na roli pracował, ze wszystkimi. Teraz to już raczej nie, tylko do samochodu, i tyle go widać. Ale on stąd.

Obraz
© WP.PL | Mateusz Wysokiński

- Tu nikt złego słowa na biskupa nie powie, ja też nic nie powiem. Ludzie go tu we wsi cenią. Kościół zbudował. Dba o rodzinne strony. Tam jego brat ma sklep, naprzeciwko pałacu. Zaraz ktoś poleci i doniesie - mówi niby żartem inny mieszkaniec. Jak widać, spóźnił się z ostrzeżeniem.

Święty spokój

- Takim był kapłanem, jakim był człowiekiem. Dobrym, skromnym i cichym - mówił abp. Głódź o księdzu Franciszku Cybuli, podczas jego mszy pogrzebowej.

Te słowa brzmią upiornie, w filmie "Tylko nie mów nikomu" zmarły ks. Cybula przyznał się do seksualnego wykorzystania nieletniego.

- Miałeś apetyt, byłeś męski, a jednocześnie była w tobie skromność - mówił podczas spotkania ze swoją ofiarą. Spotkanie zostało nagrane i, jak mówi bohater filmu, przekazane kurii. Jego zdaniem abp Sławoj Leszek Głódź wiedział o sprawie.

Po publikacji filmu nawet w Kościele podniosły się głosy, że metropolita gdański powinien odejść.

- Podaj się do dymisji, zrób coś dobrego dla Kościoła - wzywał dominikanin, o. Paweł Gużyński.

Jakkolwiek potoczą się losy arcybiskupa, w swojej rodzinnej wsi będzie miał spokój. Nikt nie będzie go nękał niewygodnymi pytaniami.

- Widział pan film "Tylko nie mów nikomu"? - pytam jednego z mieszkańców.

- Nie - odpowiada krótko, wchodzi do domu i zatrzaskuje drzwi.

- A po co? Mnie to nie interesuje - odpowiada wzruszając ramionami inny mieszkaniec Bobrówki.

"Użyłem niewłaściwych słów; chcę zapewnić, że nie miały one na celu urazić ofiar pedofilii - tym bardziej te osoby przepraszam i łączę się z nimi w ich cierpieniu" - napisał w oświadczeniu arcybiskup Głódź. To przeprosiny za słowa o "nieoglądaniu byle czego".

"Przemowy powinny być krótkie, a kiełbasy długie" - mawiał Biskup Polowy Wojska Polskiego, gen. Sławoj Leszek Głódź. O przemowach arcybiskupa już wiemy. A kiełbasy? Na Podlasiu są wyśmienite. Dobrze uwędzone i pikantne.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl