Od Ajpi do Mysława
Pod koniec lat 80. Lucjan Pilśniak otworzył sklep mięsny. Po kilku latach był już właścicielem hurtowni, rozbieralni mięsa i zakładów mięsnych o ponadstuletniej tradycji.
11.09.2009 | aktual.: 11.09.2009 15:17
Pod koniec lat 80. Lucjan Pilśniak otworzył sklep mięsny. Po kilku latach był już właścicielem hurtowni, rozbieralni mięsa i zakładów mięsnych o ponadstuletniej tradycji.
W Polsce rodził się wolny rynek. Lucjan Pilśniak stopniowo rozwijał działalność. W 1990 r. powstała rozbieralnia mięsa, a niedługo potem hurtownia mięsa i wędlin pod marką Ajpi.
Pierwsze lata działalności oznaczały dla przedsiębiorstwa gwałtowny rozwój. Lucjan Pilśniak otworzył pierwszy oddział firmy - w Siemianowicach. Później miały zostać powołane kolejne. Obecnie grupa, oprócz siedziby w Mysłowicach oraz wspomnianych Siemianowic, posiada oddziały w Katowicach, Tychach i Zabrzu.
_ To hurtownie, w których oferujemy wyroby różnych producentów - wyroby mięsne i mięso _- mówi Teresa Jochemczyk, prezes Ajpi.
_ Działamy w nich na zasadzie cash&carry, oferujemy też dowóz do klienta _.
Wędliny z Mysłowic
W 1993 roku, już jako właściciel hurtowni, Pilśniak wydzierżawił zakłady mięsne Mysłowice od komisarza, który rozporządzał majątkiem spółki należącej do Skarbu Państwa po jej bankructwie. Pod koniec 1994 roku uruchomiono produkcję wędlin. Zakłady działały wtedy jako spółka pracownicza - pracownicy firmy chcieli, aby przetrwała. Aby utrzymać miejsca pracy, starali się pozyskać inwestora branżowego. Został nim Lucjan Pilśniak. Podwyższył kapitał i stał się strategicznym udziałowcem.
Na śląskim rynku wędlin pojawiły się innowacje. Jako pierwszy producent w regionie Pilśniak zdecydował do przetworów dodawać mięso indycze. Chodziło o ekonomię.
_ Zawsze stawiałem na rozwój. W przypadku Mysława, moim strategicznym założeniem było zwiększenie potencjału produkcji wędlin _ - mówi Lucjan Pilśniak, prezes ZM Mysław.
_ Kiedy wszedłem do spółki, zaczął się dla niej czas intensywnego rozwoju. _
Pierwszym pracownikiem zakładów spoza starej ekipy została Teresa Jochemczyk. _ Początkowo pracowała w dziale handlowym. Rozpoczęliśmy produkcję i sprzedaż wyrobów mięsnych, których dużym atutem była marka sięgająca 1885 roku. Jej ugruntowana pozycja na śląskim rynku sprawiła, że mimo rocznej przerwy, kiedy po bankructwie zakłady nie pracowały, klienci bardzo szybko wrócili do naszych wędlin _ - opowiada Teresa Jochemczyk.
Na unijny rynek
Po dwóch latach cały majątek został odkupiony przez spółkę. Zaczęła się praca w zintegrowanej grupie, w której Ajpi miało hurtownie i sklepy własne, a Mysław zakład produkcyjny.
_ Problemem stała się zbyt długa nazwa "Zakłady Mięsne Mysłowice", dlatego zdecydowaliśmy się wprowadzić skrót "Mysław". _
_ To jednocześnie nawiązanie do imienia legendarnego założyciela Mysłowic _ - tłumaczy prezes Ajpi.
Klienci pozytywnie zareagowali na zmianę nazwy.
Biorąc pod uwagę, że Polska przystępuje do Unii Europejskiej, Teresa Jochemczyk i Lucjan Pilśniak podjęli decyzję o rozbudowie zakładu. Odkupiony od komisarza budynek był za mały, zatem inwestycja w dostosowanie go do norm unijnych nie miała sensu.
_ Postanowiliśmy przenieść produkcję do hali, którą kupiliśmy wcześniej w pobliżu zakładu. Na jej bazie wybudowaliśmy nowy zakład, który spełniał wymogi stawiane producentom mięsa w UE _ - mówi prezes Jochemczyk.
_ Skorzystaliśmy z dotacji SAPARD, innych funduszy pomocowych oraz kredytów preferencyjnych _.
W 2005 r. zarówno zajmujące się rozbiorem mięsa Ajpi, jak i produkujący wędliny Mysław, otrzymali certyfikaty unijne uprawniające ich do funkcjonowania na rynku UE.
Wejście Polski w struktury Unii zmieniło sytuację całej branży mięsnej.
_ Na początku wydawało nam się, że jeśli chodzi o surowiec, na rynkach unijnych będziemy bardzo konkurencyjni. Wpływ na to miałyby mieć niższe koszty produkcji - od kosztu pracownika, poprzez logistykę, po transport. Z tą myślą zadecydowaliśmy o rozbudowie zakładu rozbiorowego _ - tłumaczy Teresa Jochemczyk.
Plan zakładał, że mięso produkowane przez Ajpi będzie się dobrze sprzedawać w eksporcie.
Pierwsze lata w UE grupa może uznać za pomyślne. Produkcja z roku na rok rosła. Część produkowanego przez Ajpi mięsa wykorzystywał Mysław do wyrobu wędlin. Większość jednak sprzedawano na rynku zewnętrznym, m.in. w Niemczech i Wielkiej Brytanii.
_ Relacja ceny była stosunkowo dobra. Kurs euro pozwalał na opłacalny eksport _ - ocenia Teresa Jochemczyk.
W Beef-Sanie
2006 rok oznaczał wejście w struktury giełdowej spółki Beef-San.
_ To chyba jedyne tak nietypowe wejście na GPW w jej historii. Według mojego pomysłu, Ajpi zostało sprzedane Beef-Sanowi, za co otrzymałem większościowy pakiet akcji grupy _- mówi Lucjan Pilśniak.
Cała strategia Ajpi załamała się w 2008 roku. W I półroczu kurs euro znacząco spadał. Dla Ajpi, które pracowało na krajowym surowcu, eksport przestał być zyskowny.
_ Obrabialiśmy elementy, które sprzedawaliśmy do różnych zakładów produkcyjnych w kraju. Silny złoty sprawił, że poza Polską straciliśmy wypracowywane latami kontakty _ - mówi Teresa Jochemczyk.
_ W tym samym momencie uaktywniła się znacząco konkurencja z Zachodu. Do Polski weszły wielkie koncerny zajmujące się obróbką surowca. _
Na polskim rynku mięso, którego produkcją zajmowało się Ajpi, staniało. Tendencja z miesiąca na miesiąc pogłębiała się. Rosnące nadwyżki produkcji zalegały w chłodni. Istniała obawa, że może być problem z ich sprzedażą. Stało się jasne, że im więcej Ajpi wyprodukuje, tym większa będzie strata.
_ Inwestowanie w rozbiór było pomyłką _- ocenia dziś Lucjan Pilśniak, prezes ZM Mysław.
Konkurencją dla zakładów z Mysłowic stały się duże zintegrowane koncerny, w których właścicielami ubojni i zakładów rozbiorowych są hodowcy. W związku z tym oni decydują, jaką strategię dany zakład prowadzi. Duża skala działalności automatycznie zmniejsza koszty.
_ Przekonanie, że jesteśmy w stanie produkować elementy mięsne w konkurencyjnych do europejskich koncernów cenach, okazało się błędne _ - przyznaje Teresa Jochemczyk.
_ Koncentracja wygrała z rozdrobnionym polskim rynkiem. Nie bez znaczenia była też kwestia nowoczesnych technologii. _ Działając na globalnym rynku od kilkudziesięciu lat, najwięksi europejscy gracze wypracowali kontakty handlowe nie tylko na kontynencie, ale także w Afryce i Azji. W okresie nadprodukcji koncern jest w stanie chronić cenę na własnym rynku. W Polsce, na Węgrzech czy w Czechach sprzedaje wtedy tylko nadwyżki - po zaniżonych cenach. W takich sytuacjach nie chodzi o to, żeby zrobić, tylko o to, żeby sprzedać.
_ W starciu z dysponującymi takimi możliwościami koncernami, polskie firmy, które mocno zainwestowały w dostosowanie się do norm UE, musiały przegrać _ - akcentuje prezes Ajpi.
Samdla siebie
Teresa Jochemczyk wspólnie z Lucjanem Pilśniakiem stanęli przed koniecznością wypracowania nowej formuły dla przynoszącego straty Ajpi.
_ Musieliśmy bardzo mocno ograniczyć produkcję _ - zaznacza prezes Jochemczyk.
Rozwiązaniem stało się produkowanie mięsa tylko na potrzeby ZM Mysław, czyli ok. 30 proc. wcześniejszej produkcji. Trzeba było zwolnić 300 osób. Sto z nich zostało przyjętych do spółek zależnych wchodzących w skład grupy.
Pojawiła się kwestia zagospodarowania hal, które były za duże dla uszczuplonego Ajpi.
_ Z tym problemem uporaliśmy się, zagospodarowując ich część na potrzeby Mysława, który płaci za nie czynsz dzierżawny _ - tłumaczy Teresa Jochemczyk. Ajpi znów zaczęło sobie radzić.
Kredytowa pułapka
W II półroczu 2008 roku euro zaczęło drożeć. Gospodarka zwolniła.
_ Odmówiono nam kredytu obrotowego w Fortis Banku. Nie mogliśmy też odnowić linii faktoringowej. Dla Ajpi to był cios płynnościowy _- zwraca uwagę Teresa Jochemczyk.
_ Nie przewidzieliśmy, że w procesie restrukturyzacji pozbawieni zostaniemy kapitału obrotowego. _
W związku z problemami Ajpi przestało terminowo regulować zobowiązania. Firmy ubezpieczające obrót wypowiedziały spółce umowy.
_ Czyli ktoś, kto sprzedawał nam mięso, nie był ubezpieczony. Jednego dnia zostaliśmy pozbawieni kredytu kupieckiego. Zakupów mogliśmy dokonywać już tylko za gotówkę _ - relacjonuje prezes Ajpi.
- W takiej sytuacji rozpoczęłam procedurę upadłości z możliwością zawarcia układu. To była jedyna szansa na uratowanie firmy.
22 kwietnia 2009 r. do sądu w Katowicach wpłynął wniosek o upadłość Ajpi z możliwością zawarcia układu.
_ Obecnie jesteśmy na etapie badania spółki przez tymczasowego nadzorcę finansowego i biegłego finansowego _ - mówi prezes Jochemczyk.
We wrześniu sąd podejmie decyzję, czy ogłosi upadłość likwidacyjną, czy z możliwością zawarcia układu.
_ To drugie rozwiązanie pozwoli firmie funkcjonować. Również z punktu widzenia wierzycieli może okazać się korzystniejsze, ponieważ odzyskają więcej ze swoich należności _ - podkreśla prezes Ajpi.
Wszystko wskazuje na to, że w najbliższym czasie będziemy świadkami wielu upadłości w branży mięsnej. Sprzedaż majątku Ajpi, co miałoby miejsce przy upadłości likwidacyjnej, mogłaby być utrudniona. Natomiast przy zawarciu układu, jego pomyślność uzależniona jest od kondycji zakładów Mysław. Te zaś radzą sobie dobrze. Realizowana obecnie strategia, oparta nie na wielkości produkcji, lecz na marży, przynosi już wymierne rezultaty. Nie bez znaczenia jest też niedawny kontrakt zawarty przez zakłady z firmą Dystrybucja Śląska. Na jego mocy spółka ma dostarczyć w ciągu roku 2,5 tys. ton mięsa i wędlin.
Od kiedy Ajpi pozbawione zostało kapitału obrotowego, pracuje tylko na potrzeby zakładu produkcyjnego Mysław, który stał się jego strategicznym klientem. Współpraca biznesowa firm jest uzasadniona - zakłady mięsne nie prowadzą samodzielnego rozbioru. Zrestrukturyzowane Ajpi, po sprzedaży zapasów, zwolnieniach i dostosowaniu kosztów do nowego modelu, zaczyna odzyskiwać rentowność.
Od marca 2009 r. Ajpi poprawia stopniowo wyniki. ING Bank Śląski przedłużył firmie kredyt, mimo że jest ona w trakcie procedur upadłościowych.
_ To pozytywny sygnał zarówno dla rynku, jak i naszych kontrahentów _ - zauważa Teresa Jochemczyk.
Strategia grupy będzie się teraz koncentrowała wokół Mysława, a strategiczny partner Ajpi dobrze prosperuje.
_ Chcemy uczestniczyć w konsolidacji rynku - deklaruje prezes mysłowickich zakładów. Mysław zamierza też podjąć rozmowy z inwestorem branżowym. Według planu do końca roku będzie produkować 1000 ton wyrobów wysoko przetworzonych miesięcznie. _
_ Produkty o wysokim stopniu przetworzenia mają najlepszą rentowność. Dlatego to na nich będziemy się koncentrować _ - zapowiada Lucjan Pilśniak.
W maju 2009 r. wszystkie spółki grupy z Mysłowic były rentowne na poziomie operacyjnym.
Łukasz Rawa