Odbieranie prawa jazdy, rejestry dłużników to metody na "alimenciarzy"
Możliwość odbierania prawa jazdy, bezwzględne wpisywanie do rejestrów dłużników, ograniczenie szarej strefy w zatrudnieniu - to metody na dłużników alimentacyjnych rekomendowane przez przedstawicielki organizacji pozarządowych, pomagających w egzekwowaniu alimentów.
22.03.2015 13:09
Możliwość odbierania prawa jazdy, bezwzględne wpisywanie do rejestrów dłużników, ograniczenie szarej strefy w zatrudnieniu - to metody na dłużników alimentacyjnych rekomendowane przez przedstawicielki organizacji pozarządowych, pomagających w egzekwowaniu alimentów.
Średnia wysokość alimentów zasądzanych przez polskie sądy to - jak szacują organizacje pozarządowe - ok. 500 zł, a skuteczność ich egzekucji wynosi ok. 12,5-13 proc. Są to pieniądze na utrzymanie dziecka, w Polsce sądy rzadko przyznają alimenty byłemu małżonkowi.
- Dłużnicy alimentacyjni - mówię to z pełnym przekonaniem - to w 60-70 proc. ludzie, którzy mogą płacić alimenty. Przepisują majątki na najbliższych, pracują na czarno, kombinują, wykorzystują wszystkie luki prawne - mówi w rozmowie z PAP Beata Mirska-Piworowicz ze Stowarzyszenia Damy Radę, które zawiązano po likwidacji Funduszu Alimentacyjnego, w 2004 r.
Fundusz, m.in. dzięki staraniom stowarzyszenia, przywrócono w 2008 r. Obecnie świadczenia z niego wypłacane są osobom, które nie są w stanie wyegzekwować alimentów, a ich dochód nie przekracza 725 zł netto na osobę w rodzinie.
Średnie alimenty wypłacane z funduszu to 362 zł (w 2013 r.). W 2013 r. świadczenia te pobierało przeciętnie 328,8 tys. osób miesięcznie, a gminy prowadziły postępowania wobec 243,2 tys. dłużników. Ich skuteczność wynosiła niespełna 8 proc.
Podstawowe przyczyny niepłacenia alimentów to - jak podaje MPiPS w sprawozdaniu z wykonania ustawy o pomocy osobom uprawnionym do alimentów - ukrywanie przez dłużników dochodów i majątku albo brak zatrudnienia.
Na podobne przyczyny wskazują przedstawicielki organizacji pozarządowych, zwracając również uwagę na duże społeczne przyzwolenie na niepłacenie alimentów.
- Moim zdaniem wynika to z naszej mentalności - chronimy cwaniaków, niepłacenie nie jest obciachem. Nie postrzega się tego jako okradania własnego dziecka, a tym właśnie jest uchylanie się od płacenia alimentów. Rodzice "alimenciarzy" w imię źle pojętej solidarności z dziećmi godzą się na przepisywanie majątku, zapominając, że uderza to w ich wnuki. A kobietę, która ma przyjmować alimenty, postrzega się jako tę, która chce żyć na koszt byłego partnera. W kraju, który politykę rodzinną ma na sztandarach, egzekwowanie alimentów powinno być priorytetem, a niepłacenie - wstydem - podkreśla Aleksandra Sołtysiak z Kongresu Kobiet, wspierająca nowo powstałe Stowarzyszenie "Dla Naszych Dzieci" zrzeszające rodziców, którzy mają problem z egzekwowaniem alimentów.
Mirska-Piworowicz uważa, że potrzeba kampanii społecznych, które zmieniłyby podejście społeczeństwa, uświadamiając ludziom, że te kilkaset złotych alimentów to dla dziecka np. możliwość jedzenia obiadów w szkole czy uczęszczania na zajęcia dodatkowe.
- Zajmuję się tym tematem już kilkanaście lat i stwierdzam z całą pewnością, że w naszym kraju dłużnicy alimentacyjni są pod specjalną ochroną, nigdzie na świecie się ich tak dobrze nie traktuje - dodaje Mirska-Piworowicz.
Wskazuje, że Wielkiej Brytanii też kiedyś był problem ze ściąganiem alimentów, jednak kiedy wprowadzano bezwzględny nakaz odbierania praw jazdy dłużnikom, skuteczność egzekucji wzrosła do 80 proc. Przypomina, że w Polsce też była taka możliwość - jeśli dłużnik uporczywie się uchylał od płacenia i odmawiał współpracy z urzędnikami - jednak zakwestionował ją w 2009 r. Trybunał Konstytucyjny.
Obecnie prawo jazdy jest zatrzymywane tylko w wyjątkowych sytuacjach: mogą je stracić osoby zalegające z alimentami dłużej niż pół roku, ale nie - jeśli płacą przynajmniej połowę zasądzonej kwoty.
Według Mirskiej-Piworowicz należy przywrócić możliwość odbierania prawa jazdy dłużnikom, ponieważ jest to jeden z najskuteczniejszych sposobów dyscyplinowania ich. Jej daniem warto wprowadzić też zapisy umożliwiające pracownikom socjalnym przeprowadzanie wywiadów środowiskowych u dłużników. - Pracownik lepiej zna lokalne środowisko niż komornik. W porozumieniu z pracownikiem socjalnym komornik miałby większą skuteczność - przekonuje Mirska-Piworowicz. W jej opinii bardzo ważne jest również ograniczenie szarej strefy w zatrudnieniu, żeby nie można było nikogo zatrudnić "na czarno".
Jej zdaniem niewłaściwym kierunkiem jest z całą pewnością rezygnacja z wpisywania "alimenciarzy" do Rejestru Dłużników Niewypłacalnych, co proponuje Ministerstwo Sprawiedliwości w projekcie założeń do noweli ustawy o Krajowym Rejestrze Sądowym, argumentując, że jest to zbyt czasochłonne i drogie.
Jej zdaniem choć koszty wpisywania do tych rejestrów są dość wysokie, warto to robić ze względu na cele, które dzięki temu można osiągnąć. - Jeśli człowiek nie będzie w tym systemie istniał, to będzie normalnie żył, bezkarnie nie płacąc alimentów. A figurując w nim, nie weźmie kredytu, telefonu itp. Bezwzględnie trzeba ich wpisywać, tak jak wpisywani jesteśmy za niepłacenie rachunków za gaz czy prąd. Dłużnicy alimentacyjni latami nie płacą, to są ogromne kwoty - przekonuje.
Przypomina, że dla samotnych rodziców nie ma pod tym względem taryfy ulgowej. - Samotnego rodzica nikt nigdy nie pyta, czy ma pieniądze na dziecko. Mówi mu się: jak nie masz, to sobie zorganizuj. Ten rodzic musi mieć, bo inaczej zabiorą mu dziecko z powodu biedy - podkreśla Mirska-Piworowicz.
Zwraca uwagę, że zamiast uszczelniać ten system, my coraz bardziej "alimenciarzom" odpuszczamy. - Skoro przy obecnych zapisach mamy tak nędzną ściągalność, to jak poluzujemy, ona jeszcze spadnie i wtedy któryś kolejny rząd uzna, że znowu trzeba zlikwidować Fundusz Alimentacyjny, bo jest nierentowny. Myślę, że temu te zmiany mają służyć - wskazuje.
Podkreśla przy tym, że samotni rodzice nie są żebrakami. - My nie chcemy pieniędzy od państwa, chcemy, żeby państwo te alimenty skutecznie egzekwowało - mówi.
Sołtysiak przypomina, że pierwotnie Fundusz Alimentacyjny miał służyć jako zabezpieczenie tych dzieci, których rodzice nie płacą alimentów, do czasu odebrania długu. Jednak długów nie można skutecznie egzekwować, a próg dochodowy znacząco ogranicza dostęp do świadczeń. - Kryterium w wysokości 725 zł oznacza, że jeśli samotna matka z jednym dzieckiem zarabia minimalną pensję, to jest za dużo, żeby dostać alimenty z funduszu - podkreśla Sołtysiak.
Zwraca uwagę, że aby można się było starać o wyegzekwowanie alimentów przez komornika, musi dochodzić do uporczywego uchylania od płacenia alimentów. A do tego nie dochodzi, gdy ktoś płaci np. 50 zł miesięcznie, albo jakieś niewielkie kwoty raz na jakiś czas.